lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Ad-Dauha  
Katarska PerłaDoha, Katarźródło: Stock.XCHNG
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
czytasz blog:

Borneo 2014



12mar
2014

W przedsionku podwodnego świata

6 89 8  
  Semporna, Malezja, prowincja Sabah

Urokliwa strona portu Bez żalu opuszczamy KK, przy okazji mierząc się z jego lotniskiem, które bije wszelkie rekordy w obszarze dezorganizacji. Po wyjściu z autobusu brak jakichkolwiek oznaczeń co do hali odlotów, w hali odlotów trzeba przeskanować bagaż rejestrowany przed nadaniem go, o tym też nikt nie wspomni. A gdy już uda się odebrać karty pokładowe to... no właśnie - dojście do jakiegokolwiek Gate'u to również błądzenie w ciemności. Dodatkowo odloty w ramach prowincji Sabah i do  są zupełnie gdzie indziej niż do innych rejonów Malezji. Ale jakoś się udało.

Z niewielkim opóźnieniem lądujemy już po drugiej stronie prowincji Sabah - w Tawau. Stamtąd odbiera nas kierowca radośnie wymachujący kartką z naszym nazwiskiem - o dziwo napisanym bez błędu (szacun!). Droga do Semporny ukazuje współczesne oblicze Borneo. W miejscu gdzie  kiedyś rósł las deszczowy obecnie jak okiem nie sięgnąć rozpościerają się plantacje palmowe. Liczymy jednak na to, że nie cała wyspa tak wygląda. Ale o tym dopiero za tydzień.

Tymczasem lądujemy w typowo portowym mieście. Pełno tu knajp z owocami morza, baz nurkowych no i hotelików. Tymczasem słońce jest bezlitosne. Raczymy się więc urokami świeżo wyciskanych soków i kuchni malajskiej (ale to ostre!). Przy okazji obserwujemy życie w porcie, co i rusz wpływają i wypływają z niego pomniejsze łódki. Widok tradycyjnych zabudowań na balach kontrastuje z blaszano/betonowymi potworami. Widok, który jednak nas zatrważa, to miejsce, gdzie ludzie wchodzą i schodzą z łodzi. Po prostu tonie w śmieciach. Kiedy pomyśli się ile wysiłku niektórzy wkładają w utrzymanie czystości raf, to po takim widoku można jedynie załamać ręce. No ale nie ma się co oszukiwać. Taka jest właśnie Azja. Z wszystkimi plusami i minusami. Nam pozostaje się cieszyć, że archipelag wysp z Sipadanem włącznie tak nie wygląda.

12mar
2014

Dzieńdobry!

6 89 8  
  Semporna, Malezja, prowincja Sabah

Duuużo się wydarzyło. Jesteśmy tak zmęczeni, że napiszemy tylko tyle - Sipadan jest piękny ponad wodą - zresztą zobaczcie sami na zdjęciach. Ale to co ma najlepszego znajduje się pod jej powierzchnią - ławice barakud i jackfishy, gdzie nie spojrzeć rekiny i żółwie... jakby ktoś nas wrzucił do akwarium. Mamy troszkę materiału filmowego spod wody ale to już do zmontowania po powrocie.

Dla tego jednego dnia warto było tu się tyle telepać. A to dopiero początek...

12mar
2014

Sipadan po raz drugi

6 89 8  
  Semporna, Malezja, prowincja Sabah

Stały mieszkaniec wyspy Budzik dziś po raz kolejny bezlitośnie obudził nas o 7 rano (u was wtedy była północ). Ale sobie wakacje wybraliśmy, co? Nie zmienia to faktu, że pomimo zmęczenia z niemałym entuzjazmem udaje nam się zebrać i już o 8 jesteśmy w naszej bazie nurkowej, której wejście znajduje się jakieś 10 metrów od naszego hoteliku. Tam już trwa poranna krzątanina. Sami idziemy do salki ze sprzętem gdzie zbieramy swoje graty (jeszcze mokre po wczoraj, brrr) i szykujemy na kolejny dzień. Na Sipadan dziś wybiera się 7 osób, para z Holandii (dzieki uprzejmości której mamy zdjęcia spod wody), para Malezyjczyków i Wietnamczyk (od którego również zgraliśmy materiał video). Tym razem naszym przewodnikiem jest Carly, bardzo sympatyczna i rozgadana Australijka. Ładujemy się na tą samą niepozorną łódź o mocy dwóch 200 konnych silników Yamaha.

Sama podróż na Sipadan to około 50 minut. Jest to najmniej przyjemna część podróży, chodź tym razem udaje nam się dojechać tam na sucho :). O ile nad lądem było pochmurno, to nad Sipadanem wita nas słońce. Szybka rejestracja w parku i ... no i czekamy bo znów policja przyjechała sobie porobić fotki na wyspie, blokując port. A ja żałuję, że aparat zostawiłem na łodzi.

Pierwsze nurki robimy w południowej części wyspy, schodząc na około 30 metrów. Przejrzystość wody to bajka, no i znów lądujemy w akwarium, gdzie nie wiadomo na co patrzeć. A jeszcze przed chwilą padało I zaczyna się, szkółka Bumphead Parrotfish'y na niewielkiej głębokości nie pozwala długo pozostać nam na dole.

Po wynurzeniu okazuje się, że i nad Sipadan nadciągnęły chmury. Godzinkę spędzamy na wyspie, rozmawiając z naszą przewodniczką. Okazuje się, że obecnie w naszej bazie nurkowej zezwolenie na zabieranie grup na Sipadan ma tylko ona i Wojtek (chyba jeszcze o nim wczoraj nie napisałem - na końcu świata a w bazie nurkowej powitał nas on - jakie było nasze zdziwienie słysząc Dzieńdobry - ale o nim jeszcze napiszemy - bardzo fajny gość!). Jedne z uroków malezyjskiej biurokracji. Ech te urzędasy :). No ale wracając do Carly, na razie pracuje tu 6 tygodni i nie myśli o powrocie do Australii (a mieszka tam pod nosem Wielkiej Rafy Barierowej). Tak więc godzina mija na rozmowie szybciutko, po czym wracamy pod wodę.

Przy okazji udało nam się przekabacić ją, żeby zanurkować na South Point - Wojtek wskazał nam to miejsce gdzie można spotkać szkółki rekinów młotów. Nam niestety szczęście nie dopisuje - jest tylko masa rekinów białopłetwych (white tip shark) :P. Do tego tak jak to na Sipadanie - kotłuje się.

Pogoda coraz mniej dopisuje i po kolejnym wynurzeniu zaczyna kropić. Tym razem jesteśmy tak padnięci, że przesypiamy czas do kolejnego nurka. Dzwoniąc zębami ubieramy pianki jeszcze raz, tym razem płyniemy na Barracuda Point. Chyba najlepsze miejsce na Sipadanie. Tam spotykamy dwie ławice barakud. skubańce jednak są bardzo szybkie i ciut nad nami, więc nie udaje nam się do nich zbliżyć tak jak wczoraj. Jednak i tak robią ogromne wrażenie. Dalej płyniemy przez piękną rafę, podziwiając różne obiekty makro. Po wynurzeniu się wita nas piękne słońce - pogoda jest tu dynamiczna.

Ach jeszcze jedna przygoda z dziś - gdy wychodziliśmy pierwszy raz z wody zaatakował nas trigger fish - spowodował więcej śmiechu niż strachu ("Everybody out of the water!), głównie dlatego że atakował nasze płetwy.

W Sempornie jesteśmy po godzinie 17. Tu jak zwykle rytuał - mycie sprzętu - mycie siebie - kolacyjka - i do łóżka, no jeszcze dziś kupiliśmy bilety na autobus do Sandakanu, ale to dopiero za kilka dni. No to zbieramy się spać. Jutro jedziemy na inną z okolicznych wysp. Ciekawe czy po Sipadanie coś będzie w stanie nas tu jeszcze tak pozytywnie zadziwić.

12mar
2014

Makro Mataking

6 89 8  
  Semporna, Malezja, prowincja Sabah

Plaża jak to plaża Och nasze ciężkie życie - znów trzeba wstać o świcie :-)
Już rano Wojtek dokładnie opisał czego możemy się spodziewać na nurkach na Mataking tym samym umilając oczekiwanie na łódź. Czego nie powiedział, to że na powierzchni będzie równie ładnie. Tym razem jest nas trochę więcej (+ więcej sprzętu) i z tego względu dostajemy też większą łódź co znacznie poprawia komfort dotarcia na nurki. W końcu nie mamy wrażenia że odbijemy sobie nerkę na falach. Po drodze nasi dzisiejsi przewodnicy (dwóch chłopaków z Holandii) umilają nam czas opowieściami o komunikacji pod wodą z Chińczykami. Generalnie rzecz biorąc na całym świecie każdy kolejny palec oznacza, że zostało nam 10 bar powietrza. Ale nie dla Chińczyków, gdzie każda wartość to inny znak, który do intuicyjnych nie należy. Jak to stwierdził Robin - jeśli pokaże coś dwoma rękoma to znaczy, że jest ok :). Mamy też ze sobą divemasterkę z Chin - to przez nią złośliwcy tak się przekomarzają. Później poproszą ją o poprowadzenie "briefingu" przed nurkami, biedna dziewczyna mocno się zestresowała.

Dopływając na wyspę już z daleka widzimy jaka jest urokliwa. Znajduje się na niej jeden, raczej wyższej klasy, resort i mnóstwo bielutkiego piasku (patrz nasze sweet focie). Pierwsze zejście to nurkowanie na wraku łodzi, w której można nadać pocztówkę podwodą pocztą - ot taki gadżet :-) nie wiemy jak ze sprawnością działania tej instytucji ale można? I znów troszkę piachu Można! Sam wrak nic nadzwyczajnego ale zawsze to jakaś odmiana, dalej już ogrody koralowe, mnóstwo żółwi, też tych naprawdę sporych, do tego oczywiście makro takie jak ślimaki nagoskrzelne, mureny, rozdymki, malusieńkie krabiki, krewetki i czego tam jeszcze nie było.

Po prawie godzinnym nurkowaniu wracamy na łódź - tym razem szał bo kanapki z sałatką z tuńczyka są na prawdę dobre, nie wspominając o zielonych bananach, które potraktowaliśmy z dużą dozą nieufności, a okazały się najlepszymi jakie jedliśmy! Jutro będziemy szukać takich na targu. Kolejnego nura dajemy w miejscu o nazwie jetty (jak sama nazwa wskazuje chodzi o molo), gdzie jak się okazuje króluje wielka barakuda, a za nią ławica jackfishy. Barakauda jest na prawdę ogromna, dla wtajemniczonych powiemy, że nawet większa niż ta z Tulamben! Od razu było widać kto tam rządzi - nawet Ci z aparatami, co się zawsze pchają pod sam nos wszystkiego, zachowali rozsądną odległość. W końcu z takimi zębiskami nie ma co się próbować. Dalej znów skupiamy się na makro, a tam pełno homarów, ślimaczków, murenek i krewetek - wszystko w rozmiarze XS (jakie to azjatyckie). Nam z kolei bardzo podobały się rozgwiazdy, które były wyjątkowo kolorowe i różnorodne. To jedno z lepszych nurkowań tzw macrodive jakie mieliśmy - do tego o dziwo prawie całe współpracowaliśmy jak na dive buddy przystało i nawzajem wyszukaliśmy najwięcej atrakcji.

Na ostatniego nurka zostaliśmy namówieni na kolejną porcję marko - w miejscu które ponoć zna tylko nasz kapitan (brak zębów i pensja 600-800 zł nie przeszkadza mu mieć 3 żon - tylko musi odsypiać na łodzi :P). Tym razem dokucza nam zimna woda (zaledwie 26 stopni :P) więc i frajdy z nurka mniej. Ale i tak uratowaliśmy twarz naszemu przewodnikowi wynajdując mu prześlicznego ślimaczka nagoskrzelnego.

Po powrocie po raz kolejny postanowiliśmy odwiedzić knajpkę z western cusine, ponieważ po poprzednim razie ciężko nam było przyjść koło niej obojętne. Do picia oczywiście orzeźwiające owocowe smoothies, choć hitem knajpy okazała się lemon, ginger & honey tea. Naprawdę najlepsza herbata jaką w życiu piliśmy. Na pewno spróbujemy odtworzyć ją w domu. Zamówiliśmy też pomidorową i lasagne. Nie pogardzilibyśmy tą knajpą w  Warszawie - wszystko było genialne!

Posiłek popsuli nam panowie prowadzący dezynfekcję miasta, chodząc z rurami dmuchali po wszystkim i wszystkich bez wyjątku. To co że w knajpie na zewnątrz siedzą ludzie i jedzą, ich też należy spryskać (totalne bezmózgowie). Całe szczęście udało nam się uratować naszą lasagne :). Kolejny dzień z przygodami. A jutro wracamy do akwarium!

12mar
2014

Najlepsze nurki ever!

6 89 8  
  Semporna, Malezja, prowincja Sabah

Lokalny Edek (Eddie) z żoną przy garach I had dive of my life
I've never seen so many sharks before
Yes I swear, it is true
Monika and Michał says hi to you!

Wracając do początku to dzień rozpoczęliśmy od 1,5 godzinnej przeprawy, tak to dobre słowo, na Sipadan. W burzy i przy widoczności na 1 metr (oczywiście na pełnym gazie, bo kto by się przejmował warunkami atmosferycznymi), ubrani w pianki dotarliśmy szczękając zębami na miejsce, gdzie już przywitało nas słońce. Cóż jak nie wyspa cudów. I cuda te potwierdziły się pod wodą. Podczas trzech nurkowań zaliczyliśmy dwie ławice jackfishy (przy czym jedna ogromna! - pod nią pod wodą robiło się ciemno), dwie ławice bumpheadów (po co najmniej 30 sztuk) - tych ostatnich nigdy wcześniej w tak dużych stadach nie dane nam było zobaczyć, zazwyczaj po kilka sztuk maksymalnie. Generalnie nie wiadomo było gdzie patrzeć w pewnym momencie udało nam się naliczyć 7 rekinów, które były jednocześnie w zasięgu naszego wzroku. W tym kilka było już konkretnych, dorosłych sztuk. Żółwi to już nawet nikt tu nie liczy bo po prostu nie sposób - gdzie nie spojrzysz to jakiś odpoczywa lub właśnie koło ciebie przepływa zupełnie nie zwracając uwagi na twój zachwyt! A na pożegnanie udało nam się wypatrzeć mantę! Oprócz nas tylko dwóm osobom udało się na tyle szybko zorientować i popędzić za nią, by móc ją podziwiać. Swoją drogą po takim sprincie pod wodą można złapać sporej zadyszki - ledwo automat oddechowy wyrabiał. Dodatkową atrakcją podczas drugiego z nurkowań był jeden z divemasterów, który właśnie robił swojego 100 nurka i z godnie z panującą tradycją musiał go wykonać mając na sobie tylko i wyłącznie BCD, czyli brak pianki, płetw, majtek... :-)
Trzeba przyznać, że chłopak wziął sobie tradycję do serca.

To było wyjątkowo udane pożegnanie z Sipadanem! Jutro jeszcze tylko Sibuan i ruszamy w dalszą drogę. Oby reszta wyjazdu okazała się choć w połowie tak udana jak jego początek to będziemy bardzo zadowoleni.

Dziś na kolację zaserwowaliśmy sobie "king's dinner". U lokalesa poleconego nam przez instruktorów z bazy zjedliśmy po talerzu owoców morza, które niewątpliwie były najlepszymi jakie jedliśmy. Za 30 zł od osoby dostaliśmy po wielkiej krewetce królewskiej, mątwę, tuńczyka, mihi mihi (czy jakoś tak :-) ), kalmary w tempurze. Do tego sosik, ziemniaczki i ryż. Mniaaaam! Oczywiście jak zawsze przeceniliśmy swoje możliwości i nie byliśmy w stanie dojeść wszystkiego. Na jutro umówiliśmy się na sashimi z tuńczyka.

12mar
2014

A my Panie znów na Sipadanie

6 89 8  
  Semporna, Malezja, prowincja Sabah

Żółwiowy zawrót głowy No tak to. Ostatni dzień nurkowy (chlip chlip). Poranny rytuał i znów lądujemy w bazie. Szukamy siebie na liście, a tu niespodzianka - jesteśmy na tej na Sipadan :). Zaraz zaczepia nas Wojtek i mówi, że nas dziś tam zabiera, musimy tylko dopłacić za wstęp do parku. Buźki nam się szczerzą od ucha do ucha. Rozmawiamy też z naszym nowym kolegą Markiem (Francuz z ormiańskimi korzeniami, co pracuje w Australii - z tendencjami do zakładania płetw na ręce pod wodą - ot takie nurkowe zboczenie) i też jest mega pozytywnie zaskoczony, jako że inne bazy mają już od miesięcy pozajmowane wszystkie terminy na Sipadanie. W bazie spotykamy też parkę Polaków - Michała i Basię - dziś ich pierwszy dzień (jechali na Matabuan, a na trzy dni nurkowe mają mieć jeden na Sipadanie - my mięliśmy tam cztery z pięciu - rozumiecie teraz jaki to fart?). Są bardzo sympatyczni, chwilę sobie rozmawiamy - o pięknym mieście Sempornie (jak twierdzi Michał - po co im tu białe plaże i piękne rafy - zalejmy je betonem lub przynajmniej obudujmy blaszanymi potworami), o lokalnej kuchni itp - taka wymiana doświadczeń. No ale nie ma co gadać, trzeba na łódź wsiadać!

No właśnie, żeby popłynąć na Sipadan trzeba wziąć z portu pozwolenie. Coś co zazwyczaj trwa 5 minut dziś zajmuje nam ponad pół godziny. Widać i tu nikomu nie chce się pracować w poniedziałek. Bannerfish Na domiar złego dziś jest wietrzny dzień, co na morzu oznacza jedno - fale. Nasz nieustraszony kapitan nie zważając na nic pruje łodzią morze ile fabryka dała. A my z uśmiechem na ustach zgarniamy coraz to kolejne fale na twarz i generalnie całe ciało. O siniakach na tyłku chyba wspominać nie musimy. Ciekawostka - razem z nami na łódź zabrało się dwóch żołnierzy. Panowie ubrani w mundurowe spodnie, wypastowane buty i karabiny usiedli na końcu łodzi - normalnie najlepszym miejscu bo najmniej trzęsie - chyba że fale są tak duże że chlapie. A jak już wspominaliśmy chlapało :). Na wyspie wysadziliśmy ich, chodź wyglądali, jakby przypłynęli tu wpław.

A my wybieramy miejsce nurkowe osłonięte wyspą od wiatru, dzięki czemu bez problemów lądujemy w wodzie. No i dajemy nura. Jak to na Sipadanie - o rekinach i żółwiach chyba już pisać nie musimy. To co natomiast budzi w nas wszystkich przyspieszone bicie serca to manta, nie jest może gigantyczna, ale podpływa do nas zaintrygowana bąbelkami tak blisko, że jest niemal na wyciągnięcie ręki. Jest to chyba najzwinniejsze zwierzę podwodne - w ułamku sekundy zrywa się i już jej nie ma. Szkoda bo ponoć czasami potrafią spędzić większość nurkowania na wzajemnym poznawaniu się.

No to teraz godzinka przerwy na wyspie i do wody - tym razem miejsce nurkowe to te, które nigdy nie zawodzi - Barracuda Point. Te ławice chyba nigdy nam się nie znudzą Minus jest taki, że znajduje się na nieosłoniętej od wiatru części rafy. Uwierzcie, że nie jest łatwo wrzucić na plecy kilkadziesiąt kilo sprzętu w stanie przypominającym powrót pijanego człowieka do domu nad ranem. Ale jakoś lądujemy w wodzie. I choć barakud nie było to kombinacja rekinów i ogromnej ławicy jackfishy to coś co chyba nikomu by się nie znudziło. Dodatkowo padł żółwiowy rekord - dziesięć naraz.

Ostatniego nura dajemy tam, gdzie wczoraj spotkaliśmy ławicę bumpheadów i zgadnijcie co... Znów tam jest! Tak więc na pożegnanie z Sipadanem nurkujemy razem z nimi na kilku metrach. Po parunastu minutach schodzimy na 20 metrów gdzie spokojnie płyniemy wzdłuż pionowej ściany... I nagle słyszymy jak nasi znajomi Holendrzy tłuczą metalowym wskaźnikiem o butlę (to jeden z najskuteczniejszych sposobów na zwrócenie na siebie uwagi pod wodą). Patrzymy w ich stronę a oni rozkładają szeroko ręce. Oznacza to jedno - znów manta!. Pech jest taki że jest co najmniej 10 metrów pod nami - szczęście że płynie w tą stronę co my i nie za szybko. Tak więc schodzimy najgłębiej jak możemy (30 metrów i 4 minuty nura bezdekompresyjnego :P) i płyniemy razem z nią. Ma na grzbiecie fantastyczne białe plamy (Eagle Ray). Niesamowite pożegnanie z wyspą, którą zapamiętamy na dłuuuuugo.

Droga powrotna to półtorej godziny chlustów w twarz i odbitej nerki. A w Sempornie odwiedzamy kucharza Eddiego, u którego jemy najlepsze w życiu sashimi z tuńczyka. No po prostu rozpływa się w ustach. Miłe pożegnanie i z tym miejscem. Nam pozostaje już tylko pakowanie - a jutro będziemy już w prowincji Sandakan w obozie w dżungli. Co za tym idzie bez dostępu do takich luksusów jak internet. Tak więc najwcześniej odezwiemy się 22 marca. O ile nie zjedzą nas krokodyle. Trzymajcie kciuki!

 


Odległość pokonana od ostatniego punktu (Kota Kinabalu, Malezja): ok , mierzona w linii prostej.
Całkowity przebyty dystans to ok. .

12mar
2014

Galeria (89)

 
  Semporna, Malezja, prowincja Sabah
 
  • Opublikuj na:
12mar
2014

Komentarze

 

Na mapie

 

Spis treści

1. Warszawa, niedziela, 9 mar 2014 Warszawa, Warszawa,
1 1
2. Dalej niż bliżej Amsterdam,
niedziela, 9 mar 2014
Amsterdam, Dalej niż bliżej, Amsterdam,
3. Kuala Lumpur, Malezja poniedziałek, 10 mar 2014 Kuala Lumpur, Malezja Kuala Lumpur, Malezja
2 16
4. First Polish this year Kota Kinabalu, Malezja
poniedziałek, 10 mar 2014
Kota Kinabalu, Malezja First Polish this year, Kota Kinabalu, Malezja
6 89
5. W przedsionku podwodnego świata Semporna, Malezja
środa, 12 mar 2014
Semporna, Malezja W przedsionku podwodnego świata, Semporna, Malezja
4 127
6. Welcome to the jungle Sandakan, Malezja
wtorek, 18 mar 2014
Sandakan, Malezja Welcome to the jungle, Sandakan, Malezja
3 12
7. Jak mBank popsuł nam dzień Kota Kinabalu, Malezja
niedziela, 23 mar 2014
Kota Kinabalu, Malezja Jak mBank popsuł nam dzień, Kota Kinabalu, Malezja
3 57
8. Orou Sapulot! Keningau, Malezja
środa, 26 mar 2014
Keningau, Malezja Orou Sapulot!, Keningau, Malezja
9. Kota Kinabalu, Malezja sobota, 29 mar 2014 Kota Kinabalu, Malezja Kota Kinabalu, Malezja
10. Kuala Lumpur, Malezja niedziela, 30 mar 2014 Kuala Lumpur, Malezja Kuala Lumpur, Malezja
11. Londyn, poniedziałek, 31 mar 2014 Londyn, Londyn,
12. Warszawa, poniedziałek, 31 mar 2014 Warszawa, Warszawa,

Na skróty

Podsumowanie

ostatni wpis:31 mar 2014  (10 lat temu)
pierwszy wpis: 9 mar 2014  (10 lat temu)
  
liczba tekstów:19
liczba zdjęć:302
liczba komentarzy:18
odwiedzone kraje:4
odwiedzone miejscowości:8

Uczestnicy

strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone