sobota, 22 paź 2016 Rangun, Myanmar
Jezioro Inle
Jezioro Inle to zdecydowanie coś więcej, niż tylko zbiornik wodny. To cały mikrokosmos, w którym tyko na pozór życie toczy się odmiennym rytmem. Inle to wodny świat. Wszystko co się znajduje na jeziorze oraz w bezpośrednim jego sąsiedztwie jest podporządkowane wodzie i od wody jest zależne.
Dzień na Inle rozpoczyna się na długo przed wschodem słońca. Z każdego zakątka słychać dźwięk uruchamianych silników spalinowych napędzających łodzie. Rybacy wypływają na poranny połów, łodzie transportowe zaczynają przewozić towary i pierwszych podróżnych.
Jezioro jest jak wielka autostrada łącząca wioski, świątynie, targowiska, hotele, restauracje i wszystko inne, rozsiane na nim samym oraz na jego obrzeżach.
Inle jest rozległe. Razem z kanałami ma przynajmniej 25 km długości. Płynąc po nim nigdy nie jest się samemu. Zawsze w zasięgu wzroku ma się kilkanaście innych łodzi. Wszystkie są długie i wąskie. Na końcu każdej z nich zamontowany jest potężny, solidnie osadzony silnik. Z niego wystaje śruba napędowa, zamontowana na długim wysięgniku, wystającym 2-3 metry za rufą. Śruba połączona jest ze sterem. Taka konstrukcja pozwala rozwijać duże prędkości, rzędu 30-40 km/h. Przy takiej prędkości, dziób podnosi się wysoko nad taflę wody, z łatwością przecinając fale. To jednak mocno ogranicza widoczność, przez co sternik, niemal zawsze prowadzi łódź na stojąco, będąc mocno zapartym o ster i manetkę gazu.
Przepływamy przez jedno z miasteczek na południowym krańcu Inle.
Phaung Daw Oo Pagoda, Jezioro Inle
W zasadzie typowe osiedle mieszkaniowe. Są ulice, skrzyżowania, domy mieszkalne, przy nich garaże i przydomowe ogródki. Jest nawet budynek poczty z dumnie powiewającą nad nim flagą państwową. Jedyna różnica polega na tym, że wszystko jest na wodzie. Drogi to faktycznie szlaki wodne, z normalnymi skrzyżowaniami. Samochody i motocykle zastąpiono tu mniejszymi lub większymi łodziami. Domy zbudowane są na palach, a pod nimi umieszczono garaże do parkowania łodzi. Jest sklep spożywczy, wspomniana poczta, stacja benzynowa i warsztat naprawczy silników. To co je wyróżnia spośród innych, to fakt, że zamiast betonowego, typowego podjazdu mają drewnianą przystań i paliki do cumowania łodzi.
Wpływamy na tereny rolniczne. Uprawia się tu wiele warzyw, ale Inle słynie z zielonych pomidorów. Są faktycznie zielone, delikatne i bardzo smaczne. Duża część podaży pomidorów w Birmie pochodzi właśnie stąd. Obserwujemy rolników doglądających grządek. Kręcą się pomiędzy nimi, pielęgnując poszczególne krzewy. Jest jednak coś, co ich wyróżnia. Nie spacerują pieszo. Do poszczególnych grządek dopływają niewielkimi, drewnianymi czółnami. To pływające ogrody. Poszczególne grządki tworzą jedną całość, którą teoretycznie można byłoby przyczepić do motorówki i przesunąć w inne miejsce jeziora.
Przy wylocie kanału z Nyaung Shwe, w północnej części jeziora, czekają na nas jednakowo ubrani rybacy.
Jezioro Inle
Mają brązowe spodnie, białe koszule i słomkowy kapelusz. Stoją na rufie łodzi. Mają nogę zaplątaną o wiosło i w takiej pozycji wiosłują. W ten sposób mają wolne dłonie, którymi mogą obsługiwać sieci. Do kompletu mają też wielki, bambusowy kosz na ryby. To rybacy czekający na turystów i ich aparaty fotograficzne. Zarabiają na życie odpłatnym pozowaniem do zdjęć. Wystarczy jednak popłynąć dalej, na środek jeziora, by zobaczyć prawdziwych rybaków przy pracy, faktycznie wiosłujących wiosłem uczepionym do nogi.
Inle to wreszcie przemysł turystyczny. Nic w tym dziwnego. Jest to jeden z najbardziej uroczych zakątków kraju, od bardzo dawna odwiedzany przez turystów. W czasie całodniowego pływania po Inle, sternicy raz po raz przybijają łódź do różnej maści lokalnych warsztatów. Tkalnie, zakłady jubilerskie, manufaktury cygaretek i pewnie wiele innych. Wystarczy jednak tylko powiedzieć sternikowi, że nie jest się szczególnie zainteresowanym tego typu miejscami i wówczas łódź będzie omijała tego typu miejsca.
Są w końcu na Inle potężne klasztory i świątynie. Zamieszkałe przez setki mnichów i będące od lat ważnymi ośrodkami buddyzmu w regionie. Do większości z nich można przypłynąć, wejść do środka, podpatrzeć jak czas w nich leniwie biegnie.
Jezioro Inle jest wyjątkowe. To niezwykłe miejsce, które bez wątpienia należy odwiedzić w Birmie. Nie zgadzam się z często podnoszonym zdaniem, że to niezwykle komercyjne miejsce. Prawda - może takie być, gdy pozostawi się wolną rękę sternikowi. Gdy jednak powie się mu, co nas interesuje, a co nie, to dokładnie to dostaniemy. Inle może być dokładnie takie, jakiego oczekujemy. To faktyczna perła na mapie Birmy.