sobota, 22 paź 2016 Rangun, Myanmar
Diamond Ngapali Hotel
Gdy walczyliśmy w Yangonie z zaginionym w czasie przelotu plecakiem, dowiedzieliśmy, że do wybrzeża Birmy zbliża się cyklon. Ogłoszono nawet pomarańczowy alert dla okolic Thandwe. W zasadzie nie braliśmy pod uwagę zmiany planów, bo wizyta w Ngapali była z kilku powodów jedną z najważniejszych lokalizacji na trasie naszej wyprawy.
Trzynastogodzinna podróż nocnym autobusem przez góry upłynęła dość komfortowo - o czym pisałem wcześniej.
Najbardziej efektownie byłoby napisać, że dotarliśmy do wybrzeża oceanu na kilka godzin przed atakiem żywiołu. Przeżyliśmy dziki atak wiatru i oceanu. Nikomu nic się nie stało i mamy genialne zdjęcia. Prawda jest jednak bardziej banalna. Cyklon zmienił swój kierunek poruszania się, przesunął się w kierunku Indii i zanikł. My za to dotarliśmy do prawdziwego raju!
Ngapali to ponoć najpiękniejsza plaża w kraju. Nie możemy jej porównać z innymi plażami w Birmie, bo zagospodarowanych plaż - w co trudno uwierzyć - jest w tym kraju dosłownie kilka (mam informacje o czterech). Wynika to w dużej mierze z ograniczeń w podróżowaniu obcokrajowców, jakie jeszcze kilka lat temu dotyczyły ogromnych połaci kraju - w tym terenów nadbrzeżnych. Kraj obecnie zmienia się w błyskawicznym tempie i coraz to nowe tereny są otwierane dla obcokrajowców. Zatem w ciągu najbliższych lat, zapewne powstaną nowe miejsca plażowego wypoczynku.
Plaża Ngapali
Nie zmienia to jednak faktu, że Ngapali - jako pierwsza i obecnie najbardziej zagospodarowana - dzierży tytuł "najpiękniejszej".
Ngapali jest ekskluzywne. Trudno tu szukać tanich miejsc noclegowych (przynajmniej w okolicy najpiękniejszej plaży). W szczycie sezonu bez rezerwacji zrobionej z dużym wyprzedzeniem nie ma co nawet zbliżać się tutaj. Hoteli jest dość dużo, ale wszystkie reprezentują przynajmniej wysoki standard. Rozrzucone są wzdłuż ciągnącej się ponad 3km pięknej, piaszczystej plaży, z rzędami palm chylącymi się ku wodzie. Do tego idealnie przejrzysta, wręcz gorąca woda w morzu, czynią to miejsce rajem niczym z widokówki.
Koniec października to tu dopiero początek sezonu i o ile hotele mają obłożenie, to ludzi na plaży jest tak mało, że wydaje się ona niemal prywatna. Nie ma tu w zasadzie plażowych sprzedawców, a kilka stacjonarnych kramów rozlokowanych na piasku mocno uzupełnia klimat miejsca.
Ekskluzywność Ngapali wynika także z lokalizacji. Birma cały czas nie jest masowo odwiedzanym krajem przez turystów, a będąc już w Birmie trzeba jeszcze się tu dostać. Niemal wszyscy turyści docierają tu samolotem z Yangunu, Bagan, Mandalay lub Heho. Loty są realizowane codziennie. Niestety nie są tanie. Za 45 minutowy przelot z Yangunu trzeba zapłacić 115 USD od osoby w każdą stronę. Osób takich jak my, decydujących się na 13-godzinny przejazd autobusem nie ma za dużo.
Czy warto? Tak - zdecydowanie tak! To jest kawałek raju, który zaskoczył nas swoim pięknem, atmosferą i cudownymi ludźmi. O takich miejscach zwykło się marzyć, a my mieliśmy zaszczyt doświadczyć tych marzeń.
Jak wygląda Ngapali? Obejrzycie na zdjęciach.
PS
Dla wszystkich tych, którzy z trudem oglądają zdjęcia - dzisiaj opuściliśmy urocze Ngapali i ruszamy na północ do tajemniczego Mrauk U. Przed nami 17 godzinna podróż mikrobusem przez góry. To jeden z najtrudniej dostępnych i najrzadziej odwiedzanych przez turystów zakątków Birmy. Czy wart jest 17 godzin jazdy? Myślę że nie, ale i tak bardzo chcemy się tam dostać. Kto wie? może Birma znowu nas czymś zaskoczy.