czwartek, 27 lis 2014 Kuwejt, Kuwejt
Na 2 godziny przed zachodem słońca wróciliśmy na asfalt. Znowu gnaliśmy przed siebie, aby nabić jak największą liczbę kilometrów. Ponownie, tuż przed zachodem słońca próbowaliśmy zjeżdżać z drogi w kierunku wybrzeża, jednak za każdym razem trafialiśmy albo na rybacką wioskę, albo na pustkowie bez możliwości dojazdu do plaży.
Znowu zdecydowaliśmy się jechać po ciemku do pierwotnie ustalonego miejsca. Tym razem teren był trudny i dość długo szukaliśmy jakiegoś dogodnego miejsca na rozstawienie obozu. Nie byliśmy zachwyceni okolicą - tym bardziej że wiało straszliwie mocno - jednak było już na tyle późno, że nie mogliśmy wybrzydzać.
Ktoś z nas zaproponował aby robić namioty w khor - suchym ujściu okresowej rzeki - bo było nieco niżej położone i chroniło trochę przed wiatrem. Uznaliśmy jednak że nie wiemy jak wygląda okolica i jak zachowa się dolinka w nocy.
?2 godziny później, tuż przed spaniem, idąc umyć zęby... wlazłem po kostki w wodę... Stałem w rozważanym wcześniej khor.
O wschodzie słońca pod jednym namiotem pojawiły się flamingi, ale jakoś przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Okolica za dnia wydała się nawet nieco bardziej atrakcyjna niż nam się wydawało poprzedniego wieczora, nie mniej jednak postanowiliśmy szybko się zebrać i ruszyć na południe. Na ten dzień mieliśmy do pokonania duży dystans, prowadzący - co prawda malowniczą - jednak praktycznie niezamieszkałą okolicą.