czwartek, 27 lis 2014 Kuwejt, Kuwejt
Było późne popołudnie zatem zjechaliśmy do niewielkiej osady Tiwi aby poszukać jakiejś restauracji. Zamówiliśmy chicken biryani, hummus, warzywa, chleb i herbatę. Pyszności. Bardzo nam pasuje tutejsza kuchnia. Ma dużo wpływów kuchni indyjskiej, ale jakieś to wszystko takie smaczniejsze i bardziej konkretne. Oby tak dalej.
Później wjechaliśmy do Wadi Tiwi - kolejnej okresowo zalewanej dolinki, tym razem znacznie potężniejszej i zamieszkałej. W wąskich uliczkach plantacji daktyli nasze samochody ledwo się przeciskały, a podjazdy nieraz były tak strome, że obciążone około 700kg ładunkiem nasze samochody miewały problem aby wdrapać się wąską drogą, na zakręcie, pośród drzew. Niestety było już późno i całkowicie pochmurno.
Zdecydowaliśmy, że spróbujemy jak najszybciej ruszyć do Ras Al Jinz aby znaleźć miejsce na obóz jeszcze przed zachodem słońca. Nie było na to szans. Zmrok dopadł nas już w Sur. Uzupełniliśmy zatem zapasy wody i jedzenia i ruszyliśmy na wybrzeże.