niedziela, 19 wrz 2010 Osaka, Japonia
Aomori - port we mgle Pada. Z deszczu dość szybko zabiera mnie ponownie kobieta - elegancka businesswoman. Z nią przejeżdżam kilkadziesiąt kilometrów górskimi drogami do niewielkiej osady. Kobieta przeprasza mnie, że nie może zawieźć mnie dalej, ale spieszy się na spotkanie. Dziś mam szczęście do kobiet, bo prawie nie moknąc jadę za chwilę dalej. Kobieta jedzie chyba tylko do domku letniego, bo tam wyładowuje rośliny, ale zawozi mnie w dobry punkt, gdzie jest i zatoka przystankowa i wiata. Wiata okazuje się zbawcza, bo nie moknąc wiele czekam na kolejną okazję, a deszcz pada i nie widać końca padania. Zdaje się, że Japończycy upodobnili się do tej szarości, bo wszystko jest szare. Domy są w smętnych odcieniach bieli, szarości i beżu, prawie wszystkie samochody są białe, czarne lub srebrne, i w podobne kolory są wszyscy ubrani. Do Aomori dojeżdżam ciężarówką. Kierowca dowozi mnie do przystani promowej. Choć autostop idzie tu opornie, to ma jedną zaletę - kierowcy starają się dowieźć mnie do celu i pytają zawsze, czy miejsce, w którym mnie wysadzają mi odpowiada, czyli 'Is....OK ?' Najbliższy prom do Hakodate na Hokkaido jest za 2 godziny. Mojej karty płatniczej terminal nie akceptuje, ale uczynny kasjer zawozi mnie kilka kilometrów na pocztę, gdzie w bankomacie pobieram gotówkę. Śmiać mi się chce, gdy kasjer twierdzi, że Aomori jest zapyziałym miasteczkiem, bo to rozległe miasto i port z ponad 300 000 mieszkańców oraz stolica prefektury.