niedziela, 24 sie 2008 berlin, niemcy
portowa okolica
I tak też musiała nastąpić podróż autokarem gdzie raz było zimno a drugim razem leciało ciepłe powietrze wraz z niewątpliwie kiepskim zapachem z toalety autokarowej a to nie było zbyt przyjemną opcją na spędzenie wieczoru oraz nocy. Nie ma co ukrywać, że nie mieliśmy innego wyjście kiedy chcieliśmy się dostać promem na wyspę BALI a potem kolejnym na wyspę LOMBOK z której już będzie możliwe wzięcie łódeczki na jedną z trzech wysp czyli Gili Meno !!!! Ale po kolei!!! Najpierw kierowca autokaru poza manipulacją klimatyzacją chyba postanowił również być wcześniej! ale wcześniej o jakieś 40 lat w niebie, bo nie zwracając uwagi nawet na samochody z naprzeciwka wyprzedzał na trzeciego pod górę tym samym zmuszając wszystkich uczestników ruchu drogowego do ustępowania czy też nawet zatrzymywania się na poboczu, aby tylko uniknąć kolizji. Nie zwracając również uwagi jak wiele wiezie potencjalnych ofiar w tym czwórkę o dziwno białym kolorze skóry cisnął ile tylko się dało a czasami nawet i pędził więcej niż się dało. Ewidentnie gdzieś kierowca się spieszył lub też życie było mu niemiłe, bo nawet nie przewidział postoju na tzw. oznaczenie terenu, czyli najprostsze siku a o czymś większym już nie było, co wspominać. Nabiera to znaczenie, kiedy weźmie się pod uwagę, że toaleta w autokarze była zastawiona ogromnym worem z ryżem.
na promie spokojnie się mamy, na ląd już niecierpliwie czekamy- Ania&Olo+plecaki nasze
Przepłynięcie promem z JAVY na BALI zajęło nam niecałą godzinę i było przyjemną przerwą i uspokojeniem emocji związanych ze strachem, że ten zakręt to już ostatni zakręt i tym razem już na pewno się nie uda. Potem jeszcze chwila męczarni i dotarliśmy około 4:00 rano do Denpasar i staneliśmy przed nie lada zadaniem a mianowicie znaleźć tu nocne Money Exchange bo na wyspie na którą się wybieraliśmy nie ma ATM a kurs z wiadomych powodów jest niski. Dlatego też po standardowych już negocjacjach wzięliśmy pana taxówkarza który miał nam pomóc . Zamiast siedzieć i czekać do 9:00 na otwarcie Money Exchange ruszyliśmy w okolice gdzie podobno całodobowy czynny miał się znajdować, tym bardziej, że koło 9:00 to ruszyć miał prom z Pandagbai na wyspe LOMBOK (do miasta Bangsal) więc wyboru zbytniego nie mieliśmy. Po krótkim błądzeniu i wątpliwej okazji zobaczenia jak australijscy turyści spędzają swój wolny czas na Bali udało nam się znaleźć miejsce znane w Polsce pod nazwą Kantor i już, jako milionerzy (100$ to około 900 tyś Batów) ruszyliśmy do portowego miasteczka Padangbai gdzie miała rozpocząć się długa trasa promem. Ponieważ czasu do odpłynięcia promu mieliśmy dużo, to w naszych głowach pojawiła się jak później miało się okazać dosyć zgubna w skutkach myśl, mianowicie proste praktyczne imprezowo polskie rozumowanie zasugerowało nam, że skoro chcemy dostać się na wyspę można nazwać prawie bezludną a jesteśmy w kraju gdzie Muzeumanizm zabrania stosowania alkoholi mocnych i w dodatku jest Ramadan to chyba jasne było skąd pojawił się pomysł, że to jedyna szansa, aby zorganizować coś mocniejszego niż piwo i najlepiej, aby zorganizować odpowiednią ilość, żeby też nam nie zabrakło, kiedy będziemy chcieli uczcić nasz pobyt na wyspie... :)
W ten oto sposób chwilę później po obowiązkowych negocjacjach jechałem na motorku (VT) z miejscowym załatwiaczem różnych różności, udaliśmy się 2 minuty od portu do jakiegoś domu gdzie też przemiła pani na jasne wezwanie tego pana przyniosła nie całkiem legalnych 7 litrów arraku. Arraku domowej roboty prawie oryginalnie zapakowanego w plastikowe butelki po mineralnej. Tak przygotowani i zadowoleni, choć nieświadomi jeszcze mocy, którą mieliśmy w plastikowych butelkach zasiedliśmy na prom.