niedziela, 24 sie 2008 berlin, niemcy
Wyspy Meno okolica !!Jaka piękna to dzielnica a pod wodą widać już koralowce gdzie woda ma głębokość pół metra na ten przykład :)
Mieszkaliśmy w domku zrobionym z bambusa oraz słomy, woda płynąca z prysznica była tą samą słoną wodą, co fala wyrzucająca na plażę martwe koralowce i muszle, czyli nie było zbyt dużej różnicy ani sensu branie prysznica po kąpieli w morzu. Niebo nocą miało niespotykaną dotąd ilość gwiazd, lokalne punkty gastronomiczne były umiejscowione przy samym brzegu morza z widokiem na nie i z bezpośrednią możliwością ochłodzenia się w nim a kuchnie tych lokali przypominają prowizorycznie i na chwilę przed momentem postawione baraki z bambusa. Białe piaski plaży całkowicie pustej idealnie nadają się do leżenia a bajecznie ciepła woda kryje zaraz przy brzegu ogromne i niesamowicie kolorowe lasy koralowców oraz niezliczone ilości mieszkańców tego świata pod taflą wody. Obejście całej wyspy zajmuje 1 godzinę i daje okazję do znalezienia niejednego dziewiczego terenu na sprzedaż za bardzo przystępną cenę. Na tej wyspie w ciszy i spokoju na totalnym chill out mieliśmy? okazję zostać i zapomnieć się na cały tydzień, i nawet dziwny posmak nafty w profilaktycznie zakupionym arraku nie zepsuje nam tego klimatu, tak jak psuje zdrowie na drugi dzień. :)
Na wyspie tej postanawiamy nic nie robić i jeszcze nigdy nic nie robienie nie przynosiło nam tak dużej radości i nie zajmowało tak ciekawie czasu. Ta wyspa to Wspaniała czarna dupa, w której praktycznie poza jedzeniem i leżeniem nie ma nic innego do roboty, to miejsce gdzie lokalni czekają cały dzień leżąc i drzemając w specjalnie do tego celu przygotowanych mini altankach na plaży, czekają chyba na to aż słońce zajdzie i będzie można się wychylić z mini altanek specjalnie przygotowanych do celów wychylania się. Na wyspie tej nie ma znanego nam, dzwięku pędzących samochodów, nie ma przenikliwych odgłosów małych silników z motorków a jedynym używanym tu środkiem transportu (towarów), które czasami przypływają łódeczką, są małe wózeczki przymocowane do małych koników.
Otaczająca nas rafa koralowa inspiruje nas do skorzystania z możliwości zanurkowania z pełnym ekwipunkiem na plecach na głębokości 12m a drugim razem przez przypadek 18m (mimo braku uprawnień z naszej strony) jedyne, co to szybki godzinny kurs i już wylądowaliśmy pod wodą próbując uskuteczniać dopiero, co nabyte umiejętności odtykania sobie uszu zatykanych przy schodzeniu na głębokość. Ot to cała aktywność z naszej strony przez ten tydzień wspaniałego nic nie robienia. No może warto wspomnieć o zdradzieckim 4 godzinnym nurkowaniu z maską i rurką po którym to moje łydki i plecy już nigdy nie będą podczas tej wyprawy takie same - pisząc prościej piekły jak cholera a kolor miały czerwony i tak aż do momentu kiedy nie zrzuciłem skóry.
ps. nigdy się na czerwono nie opalałem (VT) i nigdy już nie chcę :)