lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Maskat  
Wielki Meczet Sultan QaboosBousher, Omanźródło: Stock.XCHNG
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
czytasz blog:

Południowe Indie: 10-11/2006



30paź
2006

Na plaży

4 9 0  
  Pololem, Indie, prowincja Goa

Ujscie rzeki do morza w Palolem Najpierw muszę się cofnąć do zwiedzania Mumbaju. Po powrocie z wyspy zgłodnieliśmy zdziebko, także trzeba się było rozejrzeć za czymś do zjedzenia. Napotkane po drodze knajpy z miejscowymi nie zachęcały jednak do wejścia. Nie chciałbym spędzić kolejnych kilku dni wakacji walcząc z rozstrojem żołądka. Atmosfera oczywiście zrobiła się nerwowa, ale w końcu znaleźliśmy w przewodniku knajpę, która wg. opisu jest kultowym miejscem dla turystów z Zachodu i powinna być niedaleko od miejsca w którym bidusy staliśmy. I rzeczywiście po kilku minutach spaceru dotarliśmy do Leopold Cafe.

Całkiem spokojne miejsce, wypełnione w 100% przez turystów z Zachodu. Ja wziąłem kebab z pieczywem czosnkowym (podobny do pity) a Kaśka kurczaka z pieca tandoor z ryżem. Jej wybór był zdecydowanie lepszy. Brzuszki napasione, także czas na zwiedzanie. Nie byliśmy specjalnie oryginalni i poszliśmy utartym szlakiem - muzeum, Flora Fountain, Victoria Terminus. Ogólnie potwierdzenie wrażeń z dnia poprzedniego - gorąco, brudno, tłumy naulicach, chaos, trąbienie wszystkich na wszystkich. Z ciekawostek odnotować należy tabliczki zakazujące sikania na murek jakiegoś bodajże ministerstwa. To znaczy, że gdzie indziej można Ogólnie spoko-loko-luz i spontan.

Do hotelu wróciliśmy ok. 19.00 - opłukaliśmy się z brudu, który w ciągu dnia pokrył nasze ciałka lepką warstwą i po godzinie zamówiliśmy taksówkę na dworzec.

Poczekalnia - patrz rozdział wcześniej.

Przyjazd na dworzec 3 h przed odjazdem pociągu okazał się błędem. Romantyzm na maxa :) Zachód słońca nad Palolem Na dodatek okazało się, że nasz pociąg jest opóźniony. W międzyczasie bagażowy próbował nas wsadzić do pociągu jadącego do Lucknow, który odjeżdżał z tego samego peronu co nasz. W końcu, po paru godzinach doczekaliśmy się na nasz pociąg. Jego wjazd na peron był nieco stresowy. Hindusi przypuścili szturm podobny do tych jak u nas na filmach wojennych: jadący peronem pociąg był pełen wiszących u drzwi gości, walczącycych w biegu o dostanie się do środka.

Udało się nam jednak dość szybko znaleźć nasz wagon. Konkretnie rzecz biorąc naszym bagażowym, którzy po wniesieniu rzeczy do przedziału zażądali dość kosmicznej opłaty - 250 RPS. Skończyło się na setce ( i tak za dużo) po czym rozstaliśmy się z gośćmi wzajemnymi ukłonami i podziękowaniami.

Przedział okazał się ku naszemu miłemu zaskoczeniu super wygodną dwu-osobową salonką z umywalką, szafą, klimą i czystą pościelą. Normalnie wypas na maksa, także podróż mineła miło i przyjemnie, Aha, bym zapomniał - o 9 rano było serwowane śniadanie - średnio jadalne a indyjski czaj jak dla mnie wogóle nie do picia ale zawsze miło. Pociąg dotarł do Margao z ponad dwugodzinnym opóźnieniem, ale nikt się tym specjalnie nie przejmował.

Margao

Na peronie byliśmy oczywiście jedynymi białymi. Po krótkiej chwili zastanowienia gdzie iść - w stronę morza czy czegoś co sprawiało wrażenie ulicy zdecydowaliśmy się na to drugie. Miejscowi też przychodzą na plaże Mimo, że niebo było pochmurne po 5 minutach płynęliśmy potem. Po dotarciu na placyk pełen motoriksz, busików i wędrujących podróżnych Kaśka zaczęła się dogadywać z właścicielem jednego z mikrobusów w sprawie podwózki. Opcje były trzy - Betaulim, Colva i leżące najdalej Palolem (za którym zresztą optowałem). Wybraliśmy w końcu (zresztą również za namową taksiarza) Palolem i ruszyliśmy w godzinną podróż. Cena 600 RPS. Gość podwiózł nas do wejścia na plażę, gdzie od razu otoczył nas rój nagabywaczy. Na chybił-trafił wybraliśmy jednego z nich który zaprowadził nas na "swoją część plaży". Chata stała mniej więcej w 3-4 rzędzie od morza z niezłym na nie widokiem, a składała się ze stojącej na palach "chaty właściwej" (:)), łóżka z moskitierą, stołu, dwóch krzeseł, werandy i hamaka.

Proponowana cena (250 RPS za noc) to podobno dość drogo, ale byliśmy już nieco zjebani podróżą, także szybka decyzja - bierzemy. Po szybkim obiadku w knajpie na plaży poszliśmy na spacer, potem drinio w innej knajpie, pobujaliśmy się na hamaku i w końcu wdrapaliśmy się pod moskitierę. Nie za bardzo mieliśmy zresztą co robić, bo w całym Palolem wyłączyli wkrótce prąd (miało się to okazać zresztą codziennym rytuałem, ale jeszcze wtedy tego nie wiedzieliśmy).

Noc zapowiadała się na niezły koszmar. Dla mnie jeszcze spoko, ale Kaśka przez godzinę piszczała że nie da rady. Gorąco, wilgotno, zaduch. Człowiek po minucie cały pokryty był potem. W końcu jednak zasnęliśmy choć Kasia twierdziła oczywiście że spała tylko trzy godziny

30paź
2006

Na wczasach w Palolem :)

4 9 0  
  Pololem, Indie, prowincja Goa

Palolem - 2 dni spędzone jak na prawdziwych wczasowiczów przystało - leżenie z książką na plaży przerywane czilautem w knajpie (super jedzenie & driny, mega tanio), kręceniem się po okolicy czyli z jednego końca plaży (fajne skałki) na drugi (wyspa i ujście rzeki o temperaturze wody chyba z 30C), gibaniem się na hamaku, słuchaniem muzyki na mp3 (do mojego megazajebistego odtwarzacza o poj, 256 MB udało się zapakować prawie całe 3 płytki - nowa Coma, I Am X i fragment bootlega The Cure, także po dwóch dniach można było mieć lekki przesyt hehe) i ogólną nudą. Ech, wczasy.....

30lis
2006

Goa na skuterze

4 9 0  
  Pololem, Indie, prowincja Goa

Agonda Beach Objazd skuterem po okolicy

Wypożyczenie skutera (Honda) na cały dzień kosztuje śmieszne pieniądze - 200 RPS za cały dzień + koszt wachy. Także szybko załadowałem do bagażnika 2 ręczniki i plecak a na siedzenie Kaśkę i ruszyliśmy na północ. Pierwsza uwaga - rzeczywistość ma się nijak do map. Druga uwaga - nie ma sensu na jeden dzień lać do pełna - nie wyjeździliśmy nawet połowy benzyny.

Pierwszym celem wycieczki był fort Capo De Rama. Pozostałość portugalskiego fortu z XVII w. Zanim tam jednak dojechaliśmy odbiliśmy w bok do widocznej z drogi hinduskiej świątyni. Przemiły staruszek (mnich) wskazał nam miejsce do zaparkowania bike'a po czym zaprosił do środka objaśniając imiona wszystkich bóstw którym miejsce było poświęcone. Niestety zapamiętałem tylko Ganesi. Niesamowite uczucie, potęgowane przez to, iż świątynia była praktycznie pośrodku dżungli.

Capo De Rama to kościół i mury na skarpie z pięknym widokiem na morze. Naprawdę warto podjechać.

Następnym celem naszej podróży była położona w głębi lądu świątynia hinduistyczna. Zanim tam jednak dotarliśmy wykąpaliśmy się w uroczym miejscu nieopodal totalnie odciętej od cywilizacji wioski, której nazwy na żadnej mapie nie byliśmy w stanie zidentyfikować. Zero turystów, parę chat i miejscowe dzieciaki popisujące się włażeniem na palmy.

Droga do świątyni wiodła już teraz przez całkowite zadupie. Przed świątynią Po drodze spotkaliśmy (oczywiście obok wszechobecnych krów) małpy siędzące na palmach i przypatrujące się dziwnym przybyszom czyli nam.

W jednej z mijanych wiosek na całej długości wszyscy jej mieszkańcy rąbali kilofami ziemię wzdłuż pobocza. Nie za bardzo wiedząc gdzie jesteśmy postanowiliśmy zapytać się o drogę do celu naszej wycieczki, jednego z chłopów. W tym momencie wszyscy miejscowi zaczęli biec w naszym kierunku. Kaśka zaczęła krzyczeć żebyśmy uciekali, ale jak to zrobić jak mapa w rękach Hindusa, nie wiemy jak jechać dalej a wokół nas coraz większy tłum wieśniaków. Na szczęście Hindus potwierdził drogę i z uczuciem ulgi odkręciłem gaz w skuterze ruszając w dalszą drogę. Miejscowi pewno chcieli nas tylko zobaczyć albo dotknąć, ale było to mimo wszystko dziwne uczucie. W końcu dojechaliśmy do świątyni. Tym razem nie było to jednak nic szczególnego, zresztą akurat była remontowana.

Zdecydowaliśmy się wracać do domu, zahaczając po drodze o Agonda Beach. Super długa i pusta plaża z zajefajnymi falami. Infrastruktura trochę mniej rozwinięta niż w Palolem ale chyba w sumie fajniej.

Jeszcze miły ksiądz otworzył nam drzwi do miejscowego katolickiego kościoła pod wezwaniem bodajże św. Anny, a na słowa iż jesteśmy z Polski wyraźnie się ucieszył, komentując iż to kraj z którego pochodził Giovanni Paulo Secondo. Miło

30lis
2006

Wakacji ciÄ…g dalszy

4 9 0  
  Pololem, Indie, prowincja Goa

W drodze do Capo de Rama Karaluch którego Kaśka znalazła rano w torebce był zapowiedzią ciężkiej nocy z 1 na 2 listopada. Najpierw trzeba było dokonać przeszukania rzeczy i chaty w celu odnalezienia jego kumpli. Chyba wyjechali jednak na wakacje bo nie znaleźliśmy żadnego. Potem tradycyjnie siadł prąd co przy piekielnej tej nocy wilgotności było rzeczywiście trudne do zniesienia. Wreszcie przewrażliwiona nieco tej nocy na robactwo Kaśka stwierdziła, iż pełno ich chodzi po dachu. Nie były to jednak robale a początek mega ulewy, która trwała praktycznie do rana. Ciężko spać gdy monsun wali w plastikową płachtę pełniąca rolę dachu, a co pół godziny Kasia jęczy że nie zaśnie i daje kłujki w bok żeby z nią gadać.

Ranek był pochmurny i trochę kapało, ale jaka za to kąpiel w morzu przyjemna. Ech, trwaj chwilo...

Aha, plaża zniknęła w 3/4. Nie wiem czy to efekt tylko przypływu czy też deszczu ale skurczyła się nieźle. Pogoda hu.... więc poranek spędziliśmy w naszej już praktycznie restauracji. Gawędziliśmy długo z dwoma kelnerami, którzy widząc moje przewodniki bardzo chcieli pokazać skąd pochodzą. Jeden z okolic Darjeeling a drugi Daramsala po dwóch różnych stronach Himalajów. Aby dojechać na Goa jeden z nich musi jechać 5 dni. Zajebiście. Mimo kompletnego zachmurzenia dało się jednak posiedzieć na plaży, także resztę dnia spędziliśmy ponownie jak prawdziwi wczasowicze :)


Po południu zaczął się z kolei bardzo silny odpływ także poszliśmy na wycieczkę na wyspę leżącą po prawej stronie plaży. Tam gdzie normalnie była głęboka woda dało się teraz przejść w wodzie do pasa.

Wieczorem tradycyjnie: kolacja (tym razem zaszaleliśmy i zjedliśmy wypasiony seafood), pastylki na malarię, wódka z colą, hamak i odwiedziny u znajomych Polaków (pozdrawiamy Śląsk i Kraków :)) Miło nam te wakacje mijają !

 


Odległość pokonana od ostatniego punktu (Zurych, ): ok , mierzona w linii prostej.
Całkowity przebyty dystans to ok. .

30paź
2006

Galeria (9)

 
  Pololem, Indie, prowincja Goa
 
  • Opublikuj na:
30paź
2006

Komentarze

 

Na mapie

 

Spis treści

2 4
1. Mumbai Mumbaj, Indie
sobota, 28 paź 2006
Mumbaj, Indie Mumbai, Mumbaj, Indie
1
2. Wwa-Zurych: głównie poczekalnia na lotnisku :) Zurych,
piątek, 27 paź 2006
Zurych, Wwa-Zurych: głównie poczekalnia na lotnisku :), Zurych,
4 9
3. Na plaży Pololem, Indie
poniedziałek, 30 paź 2006
Pololem, Indie Na plaży, Pololem, Indie
1 3
4. W drodze do Kerali Koczin, Indie
piÄ…tek, 3 lis 2006
Koczin, Indie W drodze do Kerali, Koczin, Indie
1 5
5. Rozlewiska Kerali Alleppey, Indie
niedziela, 5 lis 2006
Alleppey, Indie Rozlewiska Kerali, Alleppey, Indie
1 3
6. ZwiedzajÄ…c Cochin Koczin, Indie
poniedziałek, 6 lis 2006
Koczin, Indie ZwiedzajÄ…c Cochin, Koczin, Indie
1 4
7. Welcome To Paradise Agatti Island, Indie
wtorek, 7 lis 2006
Agatti Island, Indie Welcome To Paradise, Agatti Island, Indie
1 7
8. Raj - dzień drugi Agatti Island, Indie
środa, 8 lis 2006
Agatti Island, Indie Raj - dzień drugi, Agatti Island, Indie
1 8
9. Lakkadiwy - dzień ostatni Agatti Island, Indie
czwartek, 9 lis 2006
Agatti Island, Indie Lakkadiwy - dzień ostatni, Agatti Island, Indie
2 5
10. I znów w Cochin Koczin, Indie
piÄ…tek, 10 lis 2006
Koczin, Indie I znów w Cochin, Koczin, Indie
1 3
11. Ta ostatnia niedziela..... Mumbaj, Indie
niedziela, 12 lis 2006
Mumbaj, Indie Ta ostatnia niedziela....., Mumbaj, Indie

Na skróty

Podsumowanie

ostatni wpis:12 lis 2006  (17 lat temu)
pierwszy wpis:27 paź 2006  (17 lat temu)
  
liczba tekstów:16
liczba zdjęć:51
liczba komentarzy:0
odwiedzone kraje:2
odwiedzone miejscowości:6

Uczestnicy

agentcooperWarszawa

Skontaktuj siÄ™ ze mnÄ…

strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone