Puri - Rybacy sortujacy polow
Po półtoragodzinnej podroży na stojąco w zatłoczonym autobusie wylądowałem w Puri. Tu chciałbym sprostować któryś z wpisów na TransAzji - Puri nie słynie wcale ze "świętej plaży". Nie ma takiego pojęcia w hinduizmie. Parędziesiąt lat temu, żaden hindus (poza rybakami) nie zajrzał by na plażę. Plażę w Puri wylansowała dopiero turystyka, a szczególnie "pielgrzymki" hippisów w latach 70-ych zeszłego wieku, którzy na tej plaży zwyczajnie koczowali zwabieni tu legalną marihuaną świątynną. Puri słynie z najważniejszej świątyni Jaginnath'a, tak ważnej, ze jest obiektem (prawie) obowiązkowych pielgrzymek każdego hinduisty. Ściągają ich tutaj miliony rocznie, a cale miasteczko żyje tylko "dla nich". Swego czasu zbudował tu także kościół pod wezwaniem MB Częstochowskiej, polski misjonarz - śp. o. Marian Żelazek SVD. To on nazwał Puri hinduską Częstochową kiedy odwiedziłem go tutaj po raz pierwszy w 1986r. Zbudował też szkolę i sławną wioskę trędowatych. Teraz takie wioski funduje rząd prawie w każdym rejonie, ale wtedy to było coś! Leczyć trędowatych, tych wyrzutków, pokaranych za grzechy, których każdy omijał z dystansem.
Ponieważ bylem w Puri parę razy, nie zamierzałem już niczego zwiedzać. Przyjechałem tu tylko po to, by w niedziele (jutro) rano pójść na Msze św. do kościoła. A przy okazji sobotnie popołudnie spędziłem skacząc przez wysokie fale...