czwartek, 27 lis 2014 Kuwejt, Kuwejt
Abu Dhabi położone jest na lagunie, dość głęboko wciętej w morze, składającej się z kilku połączonych ze sobą wysp, przez co wjazd do samego miasta zajmuje całkiem sporo czasu.
Na chwilę zatrzymaliśmy się w hotelu, by następnie pojechać do centrum miasta, na Central Market Souq. To centrum handlowe nawiązujące do idei arabskiego bazaru, w ciekawym architektonicznym połączeniu przeszłości z teraźniejszością?. Dość niecodzienne miejsce, bo z całą pewnością nie jest to arabski souq, ale też nie jest to typowe centrum handlowe jakich setki identycznych powstają na całym świecie. Od razu zaskoczyła nas duża liczba oferowanych pamiątek dla turystów. Naprawdę było z czego wybierać.
Dzień zakończyliśmy pyszną i obfitą kolacją w jednej z restauracji na "suku".
Po prawie 3 tygodniach spędzonych na pustyni, wielkomiejskość Abu Dhabi nieco przytłaczała. Szerokie ulice, ruch drogowy, wysoka zabudowa, to było wszystko z czym nie obcowaliśmy od dość dawna.
Dzień rozpoczęliśmy od najważniejszej i niemal jedynej atrakcji miasta - wielkiego meczetu Szejka Zayda. To architektoniczne dzieło sztuki jest jednym z największych meczetów na świecie, o pojemności 40.000 wiernych. Składa się? on z 82 kopuł, ponad 1000 kolumn, posiada pozłacane 24 karatowym złotem żyrandole i największy na świecie, ręcznie tkany dywan. Głowna sala modlitewna jest zdominowana przez jeden z największych na świecie żyrandoli o średnicy mierzącej 10 metrów, wysokości 15 metrów i wadze dwunastu ton. Na terenie Emiratów jest dosłownie klika meczetów, do których turyści mogą zaglądać, a i tak zwiedzanie odbywa się wyłącznie z przewodnikiem, w zorganizowanych grupach. W przypadku wielkiego meczetu w Abu Dhabi jest nieco inaczej. Można go zwiedzać indywidualnie, jednak 3 razy dziennie istnieje możliwość bezpłatnego przyłączenia się do przewodnika oprowadzającego po obiekcie. Naszym przewodnikiem w tym dniu była Lamia, młoda, atrakcyjna Arabka, która w jasny, klarowny, czasem zabawny sposób opowiadała o miejscu, detalach architektury oraz samej kulturze i religii regionu. Co ważne, z przewodnikiem mogliśmy wejść do tych części meczetu, które są niedostępne dla innych zwiedzających. Meczet jednym się podobał, dla innych był przekolorowaną wersją bajek z tysiąca i jednej nocy, jednak z całą pewnością nie można przy nim przejść obojętnym.
Abu Dhabi - może trochę w przeciwieństwie do Dubaju - swój rozwój i przyszłość wiąże z szeroko rozumianą sztuką i kulturą. Na północnych obrzeżasz stolicy znajduje się Wyspa Saadiyat. Na razie to jeden, wielki plac budowy, jednak już za parę lat - przynajmniej w zamyśle szejków - ma to być jeden z kulturalnych biegunów świata. Jak chcą tego dokonać? Otóż postanowiono zlokalizować na wspomnianej wyspie filie takich światowych gigantów kultury jak Muzeum Louvre czy Muzeum Guggenheima. Do tego budowane jest Muzeum Narodowo oraz Narodowe Centrum Sztuki. Wszystkie te obiekty mają niezwykłe, futurystyczne bryły i są już na etapie wczesnej budowy. Za parę lat zamiast do Louvru w Paryżu będzie można polecieć do Abu Dhabi. Aby przedstawić zwiedzającym wizję Wyspy Saadiyat miasto przygotowało specjalny pawilon wystawowy - Manarat Al Saadiyat, gdzie w formie makiet oraz video-prezentacji Abu Dhabi przedstawia świetlaną wizję okolicy.
O ile Abu Dhabi Guggengeim Museum jest cały czas we wczesnej fazie budowy, o tyle w pawilonie Manarat Al Saadiyat można oglądać już tematyczne wystawy prac. Trafiliśmy na dość niezwykłą wystawę prac artystów, których głównym przedmiotem jest światło oraz to co się dzieje z odbiciami, blaskiem i cieniami rzucanymi przez główny podmiot dzieła. Wystawa na pierwszy rzut oka wydawała się banalna czy wręcz naiwna i głupia - bo jak inaczej określić "wielkie dzieło" na które władają się dwa przezroczyste dyski oraz 3 kolorowe świetlówki. Jednak po głębszym "wgryzieniu się" w temat i wsłuchaniu w opis serwowany przez słuchawkowy system audio-guide, parę prac zaczęło nabierać sensu. Najbardziej przypadło nam do gustu dzieło na które składało się ciemne pomieszczenie oraz cała masa zmieniających kolory diod. Po wejściu do tego pomieszczenia całkowitemu zatarciu ulegała ocena dystansu, kierunku i wielości pomieszczenia. Miłe dla oka i ponoć słynne. Zatem w dużym uproszczeniu otarliśmy się w Abu Dhabi o wielką sztukę.
Czy Wy też macie czasem ogromną, niezaspokojoną potrzebę posiadania przy sobie złota? Ja tak nie mam, ale widać problem jest poważny, bo szejkowie z Abu Dhabi postanowili zaspokoić także i tę - jakże ważną - potrzebą społeczną stawiając sieć złotomatów. Złotomat to nic innego jak bankomat, z tą różnicą, że zamiast gotówki wypłacane jest złoto. Może ono być w formie niewielkich sztabek lub okolicznościowych wyrobów, kojarzonych bezpośrednio z lokalizacją danego złotomatu. Z takim właśnie urządzeniem spotkaliśmy się po raz pierwszy w jednym z najbardziej luksusowych hoteli w tej części świata - hotelu Emirates Palace. Stał sobie przy ścianie w głównym atrium, budząc niemałe zainteresowanie, głównie pośród chińskich turystów. Czy do tak luksusowego hotelu może wejść każdy "z ulicy"? W zasadzie tak, ale musi mieć na sobie długie spodnie i koszulkę. Wychodząc z samochodu jedno z nas powiedziało: "gdybym był właścicielem takiego hotelu to bym nie wpuszczał o tak ludzi z ulicy"... my weszliśmy do środka, ale autor tych słów już nie - miał na sobie krótkie spodnie?
Czas do zachodu słońca spędziliśmy kręcąc się po okolicach Abu Dhabi Marina, tym bardziej, że w okolicy rozstawiło się miasteczko Volvo Ocean Racing - łodzi wyścigowych startujących w regatach dookoła świata.
Na koniec dnia, już po zmierzchu wróciliśmy ponownie do Wielkiego Meczetu Szejka Zayda. Warto to miejsce odwiedzić dwukrotnie, bo po zmierzchu nabiera zupełnie innego wyglądu. Cała elewacja rozświetlona jest reflektorami, których animowany cień rzucany jest na bryłę meczetu. Dodatkowo wiele elementów konstrukcji jest uwypuklona błękitnym lub żółtym światłem, co dość mocno zmienia sposób postrzegania tego miejsca.
Abu Dhabi na razie nie zachwyca, ale generalnie podoba się nam.
Przez całodniowe zwiedzanie Abu Dhabi poprzedniego dnia praktycznie w całości wyczerpaliśmy jego podstawowy, turystyczny potencjał. W mieście nie ma dużo więcej do oglądania - nie licząc oczywiście wysublimowanych atrakcji takich jak skoki ze spadochronem, rejsy luksusowymi jachtami czy plażowanie na zamkniętych plażach ultra-drogich hoteli.
Tego dnia musieliśmy dotrzeć daleko na obrzeża kraju, do pustynnej oazy Liwa. Nie chcieliśmy jednak dotrzeć tam za wcześnie, przez co potrzebowaliśmy znaleźć jeszcze jakąś atrakcję w Abu Dhabi.
Postanowiliśmy odwiedzić Woman Handicraft Centre. To nie jest w zasadzie atrakcja turystyczna, lecz realne miejsce, gdzie arabskie kobiety w dość podeszłym wieku kultywują sztukę wyplatania koszy, tkają materiały w beduińskim stylu itp. Ośrodek mieści się niedaleko królewskich stajni i aby się dostać do środka trzeba pokonać recepcję i recepcjonistę. Nie tyle że było trudno, ale recepcjonista - nieanglojęzyczny Arab - zdecydowanie swoją postawą, zachowaniem i wyglądem przypominał nam eunucha strzegącego wejścia do haremu sułtana niż tradycyjnego recepcjonistę. Po krótkiej, telefonicznej rozmowie dostaliśmy zgodę na wejście.
Woman Handicraft Centre mieści się w 8 betonowych bungalowach. W każdym budynku, grupa kobiet w podeszłym wieku tka, haftuje, wyszywa czy plecie. Przed wejściem do każdego pomieszczenia należało zdjąć buty i w krótkim czasie próbować przełamać niezręczną atmosferę milczenia gdy ktoś niezapowiedziany wchodzi do czyjegoś miejsca pracy i jeszcze do tego próbuje robić zdjęcia. To co było dość niezwykłe, to fakt, że panie - nie wiedząc że nadchodzimy - ubrane były w pełne abaje oraz w zdecydowanej większości nosiły skórzaną maseczkę na twarzy - bardzo charakterystyczną dla Arabii sprzed czasów ropy naftowej. Taka trochę ostoja tradycjonalizmu w ociekającym złotem i ropą mieście.