czwartek, 27 lis 2014 Kuwejt, Kuwejt
Najważniejszym zadaniem było zakupienie biletów na poranny autobus do Dubaju. Powinniśmy to byli zrobić 2 tygodnie wcześniej, jednak nikt nie wpadł na taki pomysł. Teraz pojawił się niepokój czy będą miejsca i co zrobić jeśli będziemy musieli pojechać o innej godzinie lub kolejnego dnia.
Na główny dworzec autobusowy dotarliśmy po 15:00. Na szczęście nie było problemów z zakupem biletów, zatem spokojnie pojechaliśmy na obiad. Następnie udaliśmy się jeszcze na suk w dzielnicy Mutrah, aby zakupić ostatnie pamiątki i wydać pozostałe riale.
Do hotelu dotarliśmy późnym wieczorem. Opróżniliśmy samochody i w 3 osoby odprowadziliśmy je na lotnisko w Seeb. Smutno było patrzeć, jak obcy kierowca odjeżdża nimi na parking. Dobrze nam służyły i dość mocno się z nimi związaliśmy. Brud, piasek i zaschnięte błoto na karoseriach było świadectwem przejechanych prawie 4 500km (dokładnie 4 478km). Pathfindery okazały się być niezawodne, komfortowe i wszechstronne. Ich wybór okazał się strzałem w dziesiątkę.
Do hotelu wróciliśmy już taksówką. Pozostało zaledwie parę godzin na przepakowanie bagaży, prysznic i 3-4 godziny snu.
To była bardzo krótka noc. Budziki zadzwoniły około 04:00, o 05:15 przed hotel podjechał zamówiony van-taksówka, o 05:40 byliśmy na dworcu, a o 06:00 wyruszyliśmy w drogę do Dubaju.