czwartek, 27 lis 2014 Kuwejt, Kuwejt
Zamierzaliśmy cały dzień spędzić w stolicy regionu Dhofar. Salalah to zaskakujące duże i rozległe miasto, ewidentnie przeżywające bum budowlany. Odwiedziliśmy kolejny wielki meczet wybudowany na polecenie aktualnego sułtana, a później niespiesznie zaczęliśmy się kręciliśmy po mieście. Odwiedziliśmy eleganckie muzeum kadzidła, ruiny starożytnego portu Al Baleed oraz mauzoleum Nabi Urman. Umran był lokalnym arabskim poeta?, przez niektórych uważany za ojca Maryi - matki Jezusa, a przez innych za ojca Mojżesza. Jego sarkofag ma aż? 33m długości!
Generalnie Oman zamiera pomiędzy 14:00 a 17:00. Nie inaczej było w Salalah. Na ten czas zdecydowaliśmy się opuścić Salalah i ruszyć 30 km na północ do grobu biblijnego Hioba. Czas udało się zagospodarować, jednak samo miejsce jest mocno zaniedbane i niepozorne.
Jako że część ekipy znowu była głodna i przypominała wyjące wilki, a w bagażniku wieźliśmy 30 jajek i rozmrożone wołowe kiełbaski, zatem postanowiliśmy pojechać jeszcze na uroczą plażę Mughsayl, zjeść tam jajecznicę oraz przy okazji namierzyć miejsce na ostatni na plaży nocleg.
Wieczór spędziliśmy na suku. Początkowo wydał się nam bardzo lokalny i mało egzotyczny, ale z każdym kwadransem coraz bardziej wciągaliśmy się w bazarową atmosferę, przesiąkniętą zapachem unoszącego się w powietrza kadzidła. Obkupiliśmy się w kadzielnice, kadzidło, omańskie czapki i chusty. Egzotykę potęgowały sprzedawczynie, całkowicie zakryte czarnymi abajami.
Przy wyjeździe z miasta odwiedziliśmy po raz kolejny Carrefour gdzie uzupełniliśmy zapasy, a następnie ruszyliśmy ponownie na plażę Mughsayl. Woda w morzu wydawała się jeszcze cieplejsza niż poprzedniego wieczora...