wtorek, 20 cze 2006 Babu, Chiny
stawy z kwiatami lotosu
Podroz do Baoshan to jak bajka, nowoczesny autobus (186 km-47Y) , swietna autostrada a podroz trwala tylko 2.15 minut. Bylam zaskoczona ze maja tu takie drogi, lepsze niz w Europie. Samo miasto to nic szczegolnego, polozone w dolinie na zboczch gor Gaoligong. Troche ciezko znalezc tu tani nocleg, brak dormitoriow bo tez i kompletny brak turystow. Przynajmniej ja nie znalazlam. Przyjechalam do baoshan aby spotkac sie z Bobem i jego zona. Ich mieszkanie jest w tej chwili jeszcze w trakcje malowania, zatrzymalam sie w hotelu Jaotong blisko dworca autobusowego, gdzie za tzw. economy room place 30Y. Niestety nie ma prysznica, sa tylko miski i zimna woda. Ale po zaprawie w Zach. Tybecie juz sie przyzwyczailam do spartanskich warunkow. Miasto nie wyroznia sie niczym szczegolnym, podobne do tego w ktorym ucze, ale okolice sa duzo ladniejsze-gory i mniejszosci narodowe. Baoshan posiada nawet muzeum (wstep darmowy o dziwo), teatr i kilka swiatyn buddyjskich. Wszedzie cisza i spokoj, nie ma naganiaczy, zebrakow i straganow z pamiatkami. Jesli sie tu ktos zatrzymuje to raczej tylko w drodze do Birmy. Klimat jest bardzo przyjemny, nie jest upalnie i duszno a zima ponoc srednia temperatura to nawet 18C.
Wczoraj tez zaliczylismy masaz i kapiel nog polaczony z masazem ciala i okladami z goracego piasku trwajacy az 100 minut za jedyne 50Y a do tego jeszcze zimny napoj cytrynowy i Guilin Gao (specjal z Guilin podobny do galaretki koloru czarnego). Bylismy po poludniu juz tak zmeczeni zwiedzaniem (rano zwiedzalismy tez uczelnie w ktorej bedzie pracowal Bob, piekny, nowy i b.nowoczesny campus) iz doszlismy do wniosku, ze bedzie to najlepsza forma relaksu.
Wieczorem na ulicach pojawiaja sie stragany z jedzeniem tzw. night market i zewszad dolatuja zapachy smazonych mies lub warzyw.
Dzis wyjezdzam juz do Kunmingu, 530 km z Baoshan ale ponoc same autostrady. jade przez Dali tzn. przesiadam sie w Xiguan (Nowe Dali).
Wczoraj jeszcze zwiedzilismy okolice Baoshan, gdzie jest mnostwo stawow z kwiatami lotosu a w miejscowych restauracjach (bardziej to podobne do garkuchni) mozna zjesc rozne specjaly przyrzadzane z tej rosliny. I tak wlasnie mialam okazje jesc: smazone kwiaty lotosu z jajkami, salatke z korzenia lotosu z miesem (szynka) i pietruszka w sosie sojowym lub cos w tym rodzaju, smazone liscie lotosu na gl. oleju chyba obtoczone w mace, jakies zielone warzywa z papryczka chili, i ostra zupe z ryby tez z tych stawow. Do tego podano nam jeszcze placki ziemniaczane z zielona cebula a wszystko popijalismy herbata z mlodych lisci lotosu o kolorze zoltym, ktora ponoc obniza cisnienie i zbija cholesterol. W ogole jedzenie w Yunnanie bardzo rozni sie od tego w Guangxi i jest chyba smaczniejsze a ludzie milsi i bardziej otwarci.