wtorek, 20 cze 2006 Babu, Chiny
luksusowy statek na Jangcy
Przejechaliśmy do portu trzema taksówkami (10y za każdą) juz przed 4.00, okazało się że musimy czekać na autobus, który ma nas zawieść do przystani do Maoping. Dopiero tutaj zorientowaliśmy się że jest kilka agencji i że mamy bilety na normalny statek którym jadą tylko Chińczycy z tabunami, dziećmi i tobolami. Tu znaleźliśmy się już po godzinie jazdy autobusem. Statki przypływały i odpływały a nasz przybył dopiero po 2h, płynął z Wuhan. Jest tu normalna przystań (port) i pasażerowie się zmieniali a my cały czas czekaliśmy łażąc dookoła i robiąc zdjęcia wielkiej tamie. Cały czas obskakiwali nas nachalni sprzedawcy map, książek, papierosów, napojów o itp. Ok 19.30 wsiadamy na statek, który okazuje się być zwykłym tanim statkiem pasażerskim przypominającym statki z XIXw.
Dostaliśmy obskurną 6os. kabinę z umywalką i oknem. Dwie osoby spały w kabinie na przeciwko. Lóżka piętrowe, a pościel oczywiście bardzo "przechodzona". Okazało się że był tylko 1 prysznic na wszystkie 4 pokłady. Chyba tylko my i załoga korzystała z tego przybytku. Większość pasażerów spała na pokładzie na porozkładanych szmatach i foliach. Wszystkie kabiny do siebie podobne więc nie bardzo rozumiem gdzie I i II klasa (my kupiliśmy III za 204Y za os.). I była podobno jeszcze IV klasa!!!!! Latamy z aparatami i robimy ludziom na pokładzie zdjęcia.
ta dziewczynka ciagle pozowala mi do zdjec
Najpierw się boją i wstydzą, odwracają się i odchodzą ale kiedy pokazujemy im zdjęcia to sami pozują i domagają się jeszcze.
Płyniemy przez prowincję Hubei (640 km) a końcówka to Syczuan. Cały czas płyniemy przez góry, mijając wsie i miasteczka i wielkie miasta, niekiedy całkiem wyludnione. Woda w rzece brudna i zaśmiecona, ludzie wyrzucają wszystko co możliwe do niej, a w którymś momencie zauważamy płynącego trupa i martwą świnię. Na brzegach rybacy łowią ryby. Zastanawiam się czy woda w prysznicu i umywalce też jest z Jangcy. W nocy jest duszno i nie mam czym oddychać. Jest jakaś klimatyzacja w kabinie ale tak działa że w ogóle jej nie czuć. W drugą noc była burza, błyskało i grzmiało i lato jak z cebra. Była niesamowita mgła. Statek czasami zatrzymuje się w portach i pasażerowie się zmieniają.
Ruch na rzece jest bardzo duży i mijamy też duże statki luksusowe- wycieczkowe. Niestety nie dane jest nam zwiedzić te wszystkie zabytki, które są opisane w przewodniku, może innym razem. Za to klimaty, które panują na statku są niepowtarzalne i czuje się jak bym płynęła na Titanicu na dolnym pokładzie. Po ponad 40h przypływamy do Chongquin. Wszyscy pchają się do wyjścia, tłocząc się niesamowicie. Na nabrzeżu łapie nas od razu naganiacz, który oferuje nam autobus do Chengdu (zbijamy cenę ze 100Y na 70Y/os). Takich agencji oferujących przejazdy autobusami do różnych miast i rejsami po Jangcy jest tutaj wiele. Oczywiście jak to zwykle bywa czekamy dłużej na odjazd autobusu niż nam obiecano. Przejazd do Chengdu trwa ponad 5h (330km, cały czas jedziemy autostradą, i mimo tego są korki a szczególnie przed tunelami) i kiedy tu przyjeżdżamy jest bardzo późno. Instalujemy się w hotelu Holly's (50Y/os). Hotel jest w miarę czysty i godny polecenia. Oferuje wszystkie możliwe wycieczki, lot do Lhasy (1900Y) i darmowy Internet.