wtorek, 20 cze 2006 Babu, Chiny
kamienny mostek w Lijangu
W Lijiangu zostalam jeszcze jeden dzien dluzej, a to ze wzgl. na MAME wlascicielke hotelu). Kiedy jej ;powiedzialam, ze bardzo lubie gotowac i chetnie sie czegos od niej naucze, bardzo mnie namawiala abym zostala dzien dluzej no i uleglam jej namowom. poszlysmy razem na targ z duzymi koszami na plecach tak jak to robia miejscowe kobiety. bylam chyba niezlym widowiskiem. targ olbrzymi z mnostwem owocow, warzyw i miesa. MAMA kupowala takie ilosci jakby to mialo byc wesele. Zreszta zwsze zostaje na stolach duzo jedzenia. Powoli uginalysmy sie pod ciezarem koszy. Popoludniu bylo obieranie i mycie warzyw, potem krojenie i smazenie. A to tak jak u mnie w collegu, powoli i po koleii bo w kuchni jest tylko jeden palnik. Podpatrzylam pare rzeczy, tylko niestety wszedzie tu i u MAMY dodaje sie glutamian sodu (to co jest w kostkach rosolowych i vegecie) do wszystkich potraw i wszystko smakuje podobnie. W kazdym sklepie mozna go dostac i kosztuje grosze.
Nastepnego dnia od rana wybieralam sie do Dali ( ale MAMA mnie zatrzymywala) i ponoc nie mialo byc problemu z kupnem biletu (autobus co pol godziny) a kiedy przyjechalam na dworzec (MAMA osobiscie odprowadzila i wsadzila mnie do minibusa, ktory mnie zawiozl na dworzec) okazalo sie ze dopiero za 3h sa bilety, wszystko wczesniej wykupione. Musialam wiec przeszwendac sie po okolicach dworca i jeszcze raz wrocilam na starowke. KOlejny kierowca jechal jakby wczoraj zrobil prawo jazdy az zatrzymala go policja i trzymali go chyba 40 minut. Ciagle wyprzedzal na zakretach w miejscach slabo widocznych-czlowiek bez wyobrazni. Do Dali dotarlam po 4h godzinach 175km-40Y.
Tu zatrzymalam sie w hotelu Guesthous No5, polecanym zreszta we wszystkich hostelsach i spotkalam mnostwo znajomych z Lijiangu. Jest tu tez darmowy internet tak jak u MAMY, pralka, goraca woda na okraglo, restauracja, wypozyczalnia rowerow, wieczorem filmy na duzym ekranie. Nocleg w dorm. 20Y.
Starowka w Dali nie podoba mi sie az tak bardzo jak ta w Lijangu, ale jeszcze tez wszystkiego nie widzialam.
Wczoraj wieczorej zjadlam prawdziwa pizze z pieca, troche dosyc mam juz tego chinskiego jedzenia z MSG. Restauracja prowadzona jest przez Wlocha, zna sie wiec na rzeczy. Bialych i chinskich turystow zatrzesienie. Zwiedzaja, kupuja pamiatki i jedza. A lokali-wprost niesamowita ilosc:chinskie, europejskie, koreanskie itd. Jest tu tez sporo sklepow ze sprzetem turystycznym i mozna go kupic za na prawde male pieniadze (plecaki, kurtki, spiwory itd.)