W porywistym wietrze smagany deszczem maszeruję przez kolejne mosty zastanawiając się, czy zrobiłem słusznie rezygnując z jazdy do Niigata, ale wydawało mi się, że łatwiej będzie znaleźć miejsca na namiot tu, niż w gigantycznym Niigata. Kieruję się w boczną szosę idąc właściwie bez wyraźnego celu mając jednak nadzieję na jakąś wiatę, których jednak brak.
W Noshiro trafia mi się dziwna okazja. Idąc przez miasto zostaję zahaczony przez kierowcę. Mówi trochę po angielsku i jedzie na drugi koniec miasta - dobre i to. Wsiadając do samochodu zawsze mówię dokąd zmierzam. Tym razem wymieniam odległe o 400 km miasto Niigata. Zdaje się, że facet ma dużo czasu i chce pogadać po angielsku, bo decyduje się zawieźć mnie do Akita (70 km).
Na dworze jest jeszcze szaro, gdy mijają mnie pierwsi wielbiciele górskich wędrówek. Zostawiając plecak w krzakach ruszam szlakiem pod górę. Celem jest Shirakamidake, szczyt o wysokości 1232 m npm. Jest szaro, ale nie pada. Szlak nie jest łatwy, bo prowadzi nieprzerwanie ostro pod górę. Park Shirakami-Sanchi jest na liście UNESCO ponieważ jest to największy obszar lasów bukowych na świecie.
O zachodzie słońca zostaję dowieziony do latarni Benkei i do sklepu, gdzie jem posiłek. W wielu sklepikach 'Lawson Station' są stoliki, gdzie można zjeść. Zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz są gniazda elektryczne i tu ładuję akumulatory do aparatu fotograficznego. Wszystkie dzisiejsze latarnie są na uboczu, ale do wszystkich zostaję dowieziony.
Po dwóch nocach i jednym dniu przestaje wreszcie padać. Przez niezamieszkałe góry kieruję się do Sapporo. Ruch jest tu niewielki i to głównie samochodów ciężarowych. Droga, na której jestem jest dość nietypowa dla Japonii, bo choć prowadzi przez góry, ma mało tuneli i dużo serpentyn.
Kucharka częstującą mnie swoimi wyrobami dowozi mnie specjalnie do parku narodowego Akan, nad jezioro Wakoto, gdzie jest piękna trawa. W pięknej scenerii wulkanów rozbijam namiot. W nocy pada i nie przestaje. Zwijam namiot w deszczu, jestem zmarznięty, ale mam szczęście, bo w pobliżu jest naturalny basen z gorącym źródłem (japoński onsen).
Shiretoko, najdzikszy kawałek Japonii jest wpisane na listę UNESCO. Park obejmuje zarówno górzysty półwysep, jak i okalające go wody. Na lądzie żyją niedźwiedzie, a w wodach orki i wieloryby. Do punktu informacyjnego parku jadę z pracownicą parku Otrzymuję dość dokładną mapę i szereg rad, m.in.
Objeżdżamy cały półwysep odwiedzając dwie latarnie morskie, w tym najbardziej na wschód wysuniętą latarnię Nosappu Misaki. Widać stąd wyspy zajęte po drugiej wojnie światowej przez Rosjan. W miasteczku Nemuro zaskakują mnie napisy w języku rosyjskim. Kierowca zdaje się być bardzo uczynny, bo na wiadomość, że moim dalszym celem jest park narodowy Shiretoko rusza w jego kierunku.
Cel podróży kierowców, którzy mnie zabierają jest dla mnie zazwyczaj zagadką i jak dotąd bardzo rzadko udało mi się dowiedzieć dokąd kierowca jedzie. Podobnie jest z kierowcą, który zabiera mnie z Kushiro. Kierowca nie mówi ani słowa po angielsku i nie mogę się zupełnie dowiedzieć dokąd jedzie.
Docieram do rozległego Kushiro w pobliże portu. Jest już noc, a ja mając nadzieję, ze w pobliżu latarni znajdę miejsce na namiot rozglądam się za jej światłem. Przejechałem już spory kawałek północnej Japonii i mam ogólne wyobrażenie o miastach. Wszystkie są bardzo podobne do siebie.
Większość kierowców, którzy mnie zabierają nie mówi ani słowa po angielsku. Sądzą pewnie, że się zawieruszyłem, bo prawie każdy z nich próbuje dowieźć mnie do dworca kolejowego. Muszę się językowo nieźle nagimnastykować, aby im wytłumaczyć, że pragnę pozostać na trasie. Tak docieram do Muroran.
Ruszam w kierunku wschodnim wzdłuż wybrzeża zabudowanego nieprzerwanie małymi domostwami rybaków. Ruch samochodów jest średni, a ponieważ szosa jest kręta i dość wąska, to samochody jadą powoli. Dość szybko łapię okazję do pierwszej latarni morskiej na przylądku Shiokubi jednocześnie wydostając się z obszaru Hakodate.
Jest sztorm - leje, wieje i buja. Po 4 godzinach dopływam do Hakodate, mieście leżącym na wąskim półwyspie zakończonym wysoką górą. Nie ma co wychodzić na deszcz - nocuję na miękkich siedzeniach w ciepłym budynku terminalu promowego. Chyba się wypadało, bo poranek jest słoneczny. Po dobrej godzinie marszu docieram w centrum do informacji turystycznej.
Pada. Z deszczu dość szybko zabiera mnie ponownie kobieta - elegancka businesswoman. Z nią przejeżdżam kilkadziesiąt kilometrów górskimi drogami do niewielkiej osady. Kobieta przeprasza mnie, że nie może zawieźć mnie dalej, ale spieszy się na spotkanie. Dziś mam szczęście do kobiet, bo prawie nie moknąc jadę za chwilę dalej.
W Morioka opuszczam drogę nr 4 kierując się na zachód. Pragnę dotrzeć do Kakunodate, miejscowości ze starymi domami samurajów. Mży i choć jest duży ruch bardzo długo tkwię zanim zostaję zabrany przez pracownika salonu gier jadącego do pracy. Przejeżdżamy w deszczu i zimnie (13 C) przez główne pasmo górskie pokonując dziesiątki tuneli i mostów.
W Fukushima kierowca po wielokrotnym pytaniu, czy będzie mi to odpowiadało, wysadza mnie przy sklepie 'Lawson Station'. Można tu kupić gotowy obiad za rozsądną cenę 350 Y - 500 Y. Wybór jest dość spory, a jedzenie smaczne. Dotąd jadłem cienkie zupki w sieci tanich restauracji 'Yoshinoya'.
Za Iwaki wydostaję się z terenów miejskich i gdzieś w górach wśród traw przy lesie rozbijam namiot. W terenie wiejskim znalezienie miejsca na zatrzymywanie samochodów jest proste. W niedzielne przedpołudnie wysiadam w centrum Koriyama na trasie nr 4 wiodącej do Aomori. Tu po raz pierwszy
Zaczynam autostop. Ruch jest spory, ale nikt nie zatrzymuje się. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony przejeżdżających kierowców, zupełnie jakby mnie nie zauważali. Po jakimś czasie zatrzymują się obok mnie policjanci. Nie mówią ani słowa po angielsku, mają wygląd bardzo dobroduszny i wzywają kolegów do pomocy, ale i w drugim samochodzie żaden policjant nie mówi po angielsku.
Ląduję w Haneda późnym wieczorem. Potrzebuję przede wszystkim informacji i mapy kraju, niestety informacja turystyczna jest już zamknięta, więc nie pozostaje mi nic innego, jak poczekać do rana. Punkt informacji turystycznej jest otwierany o 9:00. Sprzed lotniska Haneda nie da rady zacząć autostopu, wokół mnie jest miasto.
Lot z Doha do Tokyo Narita ma międzylądowanie na lotnisku Kansai (sztuczna wyspa zbudowanej specjalnie dla lotniska). Wszyscy pasażerowie opuszczają samolot, aby można było go posprzątać. W dwie godziny później ma nastąpić dalszy lot do Narita. Wylot samolotu jest przekładany, w końcu okazuje się, że samolot nie wystartuje z przyczyn technicznych.
ostatni wpis: | 18 lis 2010 (13 lat temu) |
pierwszy wpis: | 19 wrz 2010 (14 lat temu) |
liczba tekstów: | 25 |
liczba zdjęć: | 160 |
liczba komentarzy: | 0 |
odwiedzone kraje: | 2 |
odwiedzone miejscowości: | 69 |
strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl
transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.