Szybkie śniadanie w 7/11 i ruch w korku na lotnisko!! tego dnia o 12: 00 czasu lokalnego wracamy i tego samego dnia ale o 18:00 i czasu nie lokalnego znajdziemy się w zimnej europie. Wszystko co się zaczyna kiedyś musi się skończyć, chyba, że następnym razem inaczej postanowimy& kto to wie :P Jedno jest pewne?
Fakt, że ocknęliśmy się wszyscy o 15:00 chyba świadczy o tym, że impreza poprzedniego dnia była zacna, choć oczywiście mogą pojawić się głosy, że zacna to była by jakbyśmy się ocknęli o na przykład 21:00 ale nie ma co ukrywać, że niestety nie był zacny nasz stan, który mimo tego jakimś cudem pozwolił nam na przemieszczenie się do knajpy na późne śniadanie a następnie spowrotem do naszego bardzo sweety małego pokoiku celem dalszego dochodzenia do siebie.
Sweety guest house przy samej Khao San - jest sweety ale chyba z powodu naklejek myszki miki oraz oczywiści nie można zapomnieć o "przesłodkich" pokoikach wielkości w sam raz na łóżko i tyle czyli plecak wciśnięty gdzieś w niewielką szczelinę między łóżkiem a ścianą. Za to co za ruf top mieliśmy do dyspozycji...
Tego dnia ruszyliœmy dalej, ale ze wzglêdu na fakt degustacji dnia poprzedniego jak to zwykle bywa nie uda³o nam siê wstaÌ na czas i zamiast na ma³¹ wyspê Nusa Penida ruszyliœmy do, UBUD czyli kulturalnego centrum ca³ej BALI, co widaÌ by³o ju¿ na przedmieœciach pe³nych pracowni rzeŸbiarskich czy te¿ malarskich.
Tego dnia postanowiliśmy sprawdzić miejscową plaże o nazwie BLUE LAGUNE, lecz ciężko będzie teraz jakiejś plaży wpaść nam w oko po beztroskim tygodniu na plaży która w filmie o raju mogłaby zagrać główną rolę, no ale lepsze to niż czarny piasek i śmieci w wodzie to też cały dzień miną nam niesamowicie szybko.
?I tak też po wypasionym śniadaniu wliczonym w cenę pokoju (25 000 Rupi) gdzie takie śniadanie to często w knajpie koszt 25 000, postanowiliśmy dosiąść mechanicznych rumaków i znowu poczuć ten wiatr we włosach de facto znowu zasłoniętych spoconymi kaskami. Ogólnie rzecz biorąc plan był prosty, ciśniemy przed siebie krętymi górskimi dróżkami otoczonymi pięknymi polami ryżu oraz gai palmowych.
Wiatrak i wczorajszy arrak dobrze działał stąd taż spanie przedłużyło się do 10:40 a to dzień w którym mieliśmy się dostać na Bali i tam osiąść na chwilkę, stąd też po śniadaniu i prysznicu słodkiej wody w końcu (nie ciepłej, bo ciepłą to my w polskim domu mamy a tu gdzie wszędzie ciepło jest aż za nadto ciepła woda pod prysznicem nie jest potrzebna oczywiście po krótkiej chwili przyzwyczajenia najczulszych miejsc - wiecie pewnie o co chodzi ) Dotarliśmy do portu z miejscowym sprzedawcą transportu bezboleśnie i w pełnym spokoju czego nie można było powiedzieć o ludziach czyhających w porcie którzy to za wszelką cenę chcieli nam sprzedać niewiadomego pochodzenia i niepewnego wyglądu bilety, nasze odmowy nie spotkały się ze zrozumieniem i niestety reakcja ich była bardzo zaskakująca i niepozytywna, ale my nauczeni doświadczeniem z uśmiechem na twarzach nie daliśmy się sprowokować.
Koniec pobytu na wyspie zaczął się od tego, że publiczna łódeczka już odpłynęła mimo tego, że dopiero 9: 00 rano była, więc nam nie pozostało nic innego jak dołączenie się do niemieckiej pary i w 6 osób wyruszenie własną wynajętą prywatną trochę droższa, ale skoro chcieliśmy ruszyć dalej to wyjścia zbytniego nie mieliśmy.
Mieszkaliśmy w domku zrobionym z bambusa oraz słomy, woda płynąca z prysznica była tą samą słoną wodą, co fala wyrzucająca na plażę martwe koralowce i muszle, czyli nie było zbyt dużej różnicy ani sensu branie prysznica po kąpieli w morzu. Niebo nocą miało niespotykaną dotąd ilość gwiazd, lokalne punkty gastronomiczne były umiejscowione przy samym brzegu morza z widokiem na nie i z bezpośrednią możliwością ochłodzenia się w nim a kuchnie tych lokali przypominają prowizorycznie i na chwilę przed momentem postawione baraki z bambusa.
I tak też musiała nastąpić podróż autokarem gdzie raz było zimno a drugim razem leciało ciepłe powietrze wraz z niewątpliwie kiepskim zapachem z toalety autokarowej a to nie było zbyt przyjemną opcją na spędzenie wieczoru oraz nocy. Nie ma co ukrywać, że nie mieliśmy innego wyjście kiedy chcieliśmy się dostać promem na wyspę BALI a potem kolejnym na wyspę LOMBOK z której już będzie możliwe wzięcie łódeczki na jedną z trzech wysp czyli Gili Meno !
O 4: 00 rano wstaliśmy i ruszyliśmy pieszo w stronę wulkanu, tak aby zdążyć przed wschodem słońca i na własne oczy zobaczyć jak dzień się budzi i pochłania całe bezdroże otaczające wulkan BROMO. Prawie się udało, prawie bo wstaliśmy o 4:00, ale trasa zajęła nam więcej niż początkowo nam się wydawało, co niewiele zmieniło, bo byliśmy świadkami wschodu słońca lecz nie z perspektywy szczytu wulkanu lecz u jego bezdrożnego podłoża i okolicy.
Po około godzinie mocnego podjazdu w ciekawych jak ledwo można się w ciemności domyślić okolicznościach dojeżdżamy na miejsce, czyli do wioski umiejscowionej w bezpośredniej okolicy aktywnego wulkanu BROMO (2304 mnpm). Zaraz po wyjściu z pojazdu musimy dosyć szybko dokopać się do nieużywanych do tej pory ciepłych rzeczy, temperatura w górach w ogóle nie jest podobna do panującej do tej pory a i wilgotność gdzieś się podziała i zamiast ciągle zroszonej skóry i ciężkiego od potu t-shirta zakładamy bluzy, długie spodnie, buty skarpety i wszystko, co możliwe, aby ograniczyć zimo i gęsią skórkę.
Pobudka o 6: 00 do najprzyjemniejszych nie należy bez względu, w jakich okolicznościach przyrody dane nam jest wstawać. Tym razem podróż blisko 8h w pociągu do Prombolinggo do tak przyjemnych nie należała jak trasa z Jakarty do Yogyakarty a to z powodu dużego zatłoczenia w pociągu co nie pozwalało nam się wyłożyć niczym na łóżku a i tłok jak zapewne można się domyślić wpłyną na temperaturę panującą wewnątrz wagonu- WYSOKĄ TEMPERATURĘ!
Planowanie pobudki i atrakcji nie jest najlepszym pomysłem, kiedy dnia wcześniejszego pije się do 4 nad ranem Welcom drinka z nowoprzybyłym do hotelu podróżnikiem prosto z kanady. Zamiast wcześnie rano to my na totalnym lajcie wstaliśmy o 12:00 i ruszyliśmy spokojnie znane już 6 kroków obok do knajpy na wypasione śniadanie. Zaraz po śniadaniu postanowiliśmy uskutecznić plan, czyli podjąć wyzwanie wynająć 4 skutery i wyruszyć prosto przed siebie, ale tak, aby dotrzeć do świątyni hinduskiej Prambanan Temple.
Tym razem plan jest napięty i zaraz po śniadaniu udaliśmy się w stronę dworca w celu przemieszczenia się do największej świątyni Buddy w całej indonezji czyli Borobudur. Na dworcu już okazało się, że plan ulega zmianie i zamiast ruszyć pociągiem możemy wziąść sobie lokalnego kierowcę taxówki który za 4 dolce od białej głowy spędzi z nami praktycznie cały dzień najpierw jadąc około 1,5 godziny w stronę świątyni potem poczeka na nas a następnie wróci z nami spowrotem.
no i .... jesteśmy w świecie którego sobie nawet nie potrafiliśmy wyobrazić... gdzie nic, absolutnie nic nie jest takie samo jak w europejskiej puszce w obrębie której gdzie się nie przemieścisz potrafisz się szybko zaaklimatyzować, bo w sumie o to samo wszędzie mniej więcej biega...a tu ?
No i jesteśmy w dojczlandzie po ostrym pożegnaniu u pana PZ a jak wiadomo w pewnych kręgach towarzyskich takie pożegnania to nigdy nic prostego nie było o czym może świadczyć fakt, że? dopiero po Poznaniu poznałem, że ruszyliśmy PKP w miesięczną podróż. W każdym bądź razie przed n
ostatni wpis: | 23 wrz 2008 (16 lat temu) |
pierwszy wpis: | 24 sie 2008 (16 lat temu) |
liczba tekstów: | 21 |
liczba zdjęć: | 180 |
liczba komentarzy: | 0 |
odwiedzone kraje: | 3 |
odwiedzone miejscowości: | 17 |
strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl
transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.