piątek, 30 paź 2009 Bangkok, Tajlandia
Przejście graniczne w Aranyaprathet (Kambodża-Tajlandia)
11/11
Rankiem wyjeżdżamy z Siem Reap do Tajlandii - przejazd na Koh Chang kombinowanym transportem kosztuje 12 $ od osoby (warto poszukać na miejscu w kilku agencjach bo ceny są dość mocno żróżnicowane). Słynna droga do granicznego Poipet, której pokonanie w przeszłości zajmowało nawet do ośmiu godzin jest już w całości wyasfaltowana także nad granicę jedziemy niecałe 4 godziny. Dobrze, że wsiadaliśmy jako jedni z pierwszych bo osoby które dosiadają się jako ostatnie podróżują na taboretach ustawionych w korytarzu busa - nieco niewygodnie nie wspominając o niebezpieczeństwie w razie jakiegokolwiek wypadku. Nieco męczące jest z kolei samo przekraczanie granicy - długie kolejki do odpraw po stronie zarówno kambodżańskiej jak i tajskiej, upał ponad 30 stopni o wilgotności nie wspominając oraz roznoszący się zapach mączki rybnej tudzież innego równie aromatycznego wynalazku.
Niestety Kaśkę dopada jakaś choroba wyglądająca na moje laickie oko na typowe objawy malarii. Droga zamienia się w udręgę - decydujemy się jechać jednak do końca: medycyna w Tajlandii stoi jednak chyba na wyższym poziomie niż w Kambodży.
Na Koh Chang docieramy po 20.00 i po znalezieniu bungalowu (700 BHT - ale drożyzna...) decydujemy się jechać do kliniki. W końcu przyda się raz ubezpieczenie. Temperatura 39C - nie dziwne, że dziewczyna spływała potem na przemian z dreszczami, zaaplikowane lekarstwa i zaproszenie na badanie krwi za dwa dni na obecność wirusów...no ładnie.
ps. cała droga mogłaby być spokojnie skrócona o jakieś 2-3 godziny. Niestety co najmniej 1,5 godziny trwa oczekiwanie na busa po tajskiej stronie granicy w Aranyaprathet, do tego dochodzą także przerwy na kawę po drodze oraz czekanie na prom na Koh Chang.