wtorek, 8 gru 2009 Warszawa,
wtuczacz :P
Przygotowania do wylotu zajely nam cala noc. Ledwo patrzac na szczypiace oczy wsiedlismy po 0800 w metro by po 10 minutach zlapac 175 i pojechac na lotnisko. Bylem rozdrazniony i zmeczony wiec na razie nie odczowalem satysfakcji z wyjazdu.
Po nadaniu bagazu przesiedzielismy ponad godzine w poczekalni lekko podsypiajac. Potem tradycyjna odprawa z rozbieraniem sie i juz bylismy w samolocie. Lot jak lot,? bez niespodzianek. Rosjanki co chwile cos tam podawal a my siedzielismy jak w transie. Bylem tak zmeczony ze nie moglem spac, ale akurat jak dawali zarcie to przysnelismy oboje wiec trzeba bylo sie upomniec. Chyba musze stwierdzic ze daja to jedzenie coraz gorsze w Aeroflocie...
Po wyladowaniu na Szeremietiewie znow bez niespodzianek, terminal tranzytowo-bezclowy ciagle w remoncie choc juz sufit pojasnial wylozony jakimis nowymi panelami, reszta bez zmian, drogo i podle.
Zakupilismy wiec butelke czerwonego wina, ktore otworzylem za pomoca paleczek. Poniewaz na miejscu kreci sie sporo roznych sluzb nie moglismy wypic wina z gwinata wiec szybko znalezlismy jakis kubek i zrobilo sie jakos milej. Wyciagnelismy prowiant i tak pod kanapki i jajo na twardo popijajac czerwona Rioje przesiedzielismy 4h czekajac na kolejny lot do Hong Kongu.
Zdjecia do posta