Cóż.... na Mur wybralismy się z chińską wycieczką chcąc uniknąć nadmiernego tłoku na odcinkach połozonych jak najbliżej miasta. Namiary na wycieczkę dostaliśmy od koników przed wejściem do Zakazanego Miasta dnia poprzedniego - ulotkę z numerem telefonu.Następnie wieczorem skorzystaliśmy z uprzejmości naszego znajomego i jego dziewczyny która ustaliła, że autobus ma przyjechać po nas na stację metra o godzinie 6.30 rano ..... nie byłyby to Chiny gdyby nie .... telefon o 5 rano że nastąpiła zmiana planów i mamy stawić się na którejś tam stacji metra o 6.30 - autobus będzie tam na nas czekał (oczywiscie rozmowa przebiegała po chińsku, prowadził ją nasz znajomy).Szczęśliwie udało nam się tam dotrzeć - w autobusie dostaliśmy śniadanie - hamburgera i kawkę z MCdonaldsa.... 3 godzinna podróż na muer minęła szybko i sympatycznie przerywana od czasu do czasu przez chińską przewodnik mówiącą z zabawnym akcentem po angielsku. Po dotraciu na Mur zostaliśmy poinformowani że mamy 3,5 godziny na powrót i że mamy iść do wiezy z 5 oknami i z powrotem, gdyż o 14.30 był przewidziany obiad (zawarty w cenie wycieczki). Wycieczka kosztowała 250 RNB od osoby.... cena dość wysoka... ale rzeczywiście, można stwierdzić że na Murze byliśmy praktycznie sami, pomijając namolnych chińczyków próbujących wcisnąć nam a to snickersa ato koszulkę.Nauczeni jednak sytuacją z dnia pierwszego (patrz przechowalnia bagazu na placu Tiananmen) postanowilismy się nie odzywać i TOTALNIE OLEWAĆ chińczyków - po jakims czasie chyba stwierdzili że są z nami bez szans i odpuscili, dzięki czem mieliśmy całkowity spokój.Wycieczka na Mur mineła sympatycznie, do Pekinu wróciliśmy ok godziny 17 po czym udaliśmy się na Wanfujing Street na nocny targ z bardzo dziwnymi smakołykami.