poniedziałek, 14 lip 2008 Baku, Azerbejdżan
baza dla ciezrowek i ich kierowcow w Nuri
Nastepnego ranka, zamrznieta wychodz na droge i po 5 minutach siedze w cieplej ciezarowce zmierzajacej do przeleczy Irkiesztam, do wsi Nura (71 km). Ta chinska ciezarowka zostala zakupiona przez 2 Kirgizow z Osz i wozi towary z Nura do Osz. Koszt takiej maszyny to 45 000 $. Podroz trwala 3h, bo droga jest fatalna, bedzie gotowa dopiero za 1-2 lata ale widoki na gory Alaj byly po prostu niesamowite. Ostatnie 10 km to lusus - tu juz jest asfalt i pierwszy punkt kontrolny. Na tych odcinkach mozna zabrac sie ciezarowkami zupelnie za darmo a kierowcy chetnie zabieraja plecakowiczow.
Kiedy podjezdzamy na granice (wszystkie ciezarowki podjezdzaja na tzw. terminal po towar, a w chwili obecnej tylko chinskie moga przekraczac granice) wysiadam i kieruje sie do gospody, ktorych jest tu kilka aby napic sie kawy i cos zjesc. Ceny sa wysokie: np. chleb 20s ale ja mam ze soba jedzenie biore wiec tylko wrzatek 5s.
Bardzo szybko przekraczam granice kirgiska, trwa to chyba 5 minut (jednak cos sie juz zmienilo na lepsze) i znowu ciezarowka podjezdzam do drugiego punktu kontrolnego. A dalej juz niewielki kawalek ide wraz z innymi turystami na piechote. Chinczycy przyjmuja nas milo, troche grzebia w bagazach, zabieraja nam paszporty (jest nas cztery osoby) i laduja do busa sluzbowego (10Y) aby nas zwiezc do wlasciwej granicy, jakies 5 km.
Tu niestety musimy czekac okolo 3h ze wzgl.
pasmo Alay
na zmiane czasu i na Beijing time. PIlnuje nas 2 zolnierzy, ale mozemy sie poruszac, wychodzic na papierosa a ja nawet serwuje moim wspoltowarzyszom (2 os. z Hiszpanii i 1 z Taiwanu) kawe. Zawsze mam ze soba grzalke a gniazdko tez sie znajdzie.
Budynek chinskiej celnicy jest w oplakanym stanie (4 lata temu byl ok) a do WC lepiej nie wchodzic.
Potem znowu jestesmy poddani kontroli paszportowej i celnej ale jeszcze najpierw moje jablko, ktore nie dojadlam a w ktorym znajduje sie robak jest poddane dokladnym ogledzinom. Sluzby sanitarne w koncu stwierdzaja, ze to nic groznego.
Po drugiej stronie granicy jak zwykle ruch i mnostwo chetnych taksowkarzy by mnie zabrac. Moi wspoltowarzysze podrozy maja auto z agencji turystycznej i odjezdzaja z przewodnikiem i kierowca.
Ja od razu kieruje sie na droge wylotowa, mijam wszystkie ciezarowki stojace w kolejce do granicy (caly czas jedzie za mna taxi i wola 15$, ale go ignoruje) i po chwili udaje mi sie wsiasc do ciezarowki zmierzajacej do kaszgaru (210 km). Jedzie sie super, troche trzesie ale droga jest luksusowa a od gor nie moge oderwac oczu, teren jest zupelnie bezludny.
Niestety jednak podroz koncze po 110 km w Wuqla, bo tu kierowcy zatrzymuja sie na noc. Stad jade juz taksowka, ktora akurat nawija mi sie pod reke i ma juz pasazerow za 7$ do Kaszgaru (90 km) do samego hotelu Seman.
Droga jest wysmienita, ale po drodze jest kilka checkpointow, policjanci skrupulatnie notuja dane z dokumentow wszystkich pasazerow i zajmuje to sporo czasu a poza tym sa radary.
Hotel Seman, w ktorym bylam juz kilkakrotnie jest prawie pusty. Dostaje lozko w pokoju 3os. za 20Y, lazienka i WC na korytarzu. Chyba wiecej tu w tej chwili obslugi niz turystow. Hotel jest po remoncie, ale ceny pozostaly takie same.
Wieczorem spotykam sie z poznanymi na granicy turystami i wspolnie jemy kolacje w ujgurskiej restauracji. Posilek jest obfity, sklada sie z: kurczaka z kartoflami w ostrym sosie, wolowiny na ostro i smazonych warzyw i za to wszystko placimy po 22Y na osobe plus 5Y za butelke 0.6l Xinjiang Beer.
1$=6.80Y
1E=9Y
internet 1h=5Y