poniedziałek, 14 lip 2008 Baku, Azerbejdżan
M. Kaspijskie-zachód słońca
Cały następny dzień spędzamy w drodze na morzu. Niewiele można tu robić, spać, jeść, rozmawiać z pasażerami lub załogą i spacerować po statku.
Restauracja jest słabo zaopatrzona, można zamówić kilka dań jednak prawie każdy ma ze sobą jedzenie a tu pije się tylko herbatę, która jest ulubionym napojem Azerów. Wrzątek jest też dostępny bez problemów. Spotykam również mechanika, który uratował się z katastrofy promu w listopadzie 2002 roku. Opowiada mi całą historię jak to naprawdę było.
Do Aktau wpływamy dopiero o północy (normalnie rejs powinien trwać 18h) ale znowu czeka nas czekanie bowiem jest jakiś inny statek przed nami, który musi być rozładowany i załadowany aby mógł zwolnic nam miejsce.
Po sutej kolacji idę spać bo nie wiadomo kiedy zejdę na ląd. Sprzątaczki budzą wszystkich już po 6ej ale dopiero po 4h przyjeżdża po nas autobus i wiezie na celnicę. Tu zaczyna się odprawa, która trwa kilka dobrych godzin, zwłaszcza dla posiadaczy samochodów. Ja zostaję z moimi znajomymi aby im pomoc w załatwianiu formalności których jest cały stos a w międzyczasie jeszcze przerwa na obiad.
Więc stoimy sobie tak w słońcu i ja z Mareiką chodzę od budynku do budynku i zbieramy stemple aby wwieźć samochód na teren KZ. To istny cyrk i tego nie da się opisać to trzeba przeżyć.
kambuz na promie do Aktau
Każdy z urzędników chce pokazać iż jest ważniejszy i demonstruje swoją władzę, ale wydaje mi się że i tak idzie na lepsze i coś się tu zmieniło. Młodzi pogranicznicy są rozmowni, uśmiechają się i wydają się być życzliwsi.
Jesteśmy tak głodni iż nawet na oczach służb celnych przygotowujemy sobie jakiś posiłek na gorąco. Oczywiście wszyscy oglądają auto i jego wyposażenie a ma ono już 30 lat. W końcu jakaś młoda urzędniczka lituje się nad nami i bierze sprawy w swoje ręce (gdzieś dzwoni i przyspiesza wypisywanie bumag) i w końcu o 17ej w czwartek po 41 godzinach od wyjazdu z Baku możemy wjechać do Kazachstanu.
Miasto Aktau (150 000 mieszkańców) położone jest tylko 6 km od portu i jego nazwa oznacza Biała Góra. Kamień węgielny pod niego położono dopiero w 1958 roku gdy znaleziono tu duże złoża ropy. Jest to największy port morski w kraju. Na początku były straszne problemy z wodą pitną ale odp. urządzenia poradziły sobie i z tym problemem.
Miasto to wielkie blokowisko podzielone na Mikrorajony. Wzdłuż morza biegnie tzw. Promenada i jest też tu plaża oczywiście zaśmiecona, gdzie mieszkańcy chętnie spędzają wolny czas. Woda niezbyt czysta kusi jednak do kąpieli, jest tylko nieco zimna. Wieczorem właśnie tu rozkładamy się do spania. Mamy spory zapas wody pitnej i do mycia się.
Wcześniej szukamy jakiegoś ustronnego miejsca do biwakowania ale po ciemku jest to trudne do zrealizowania.
Dzis pokrecimy się jeszcze po mieście, podjedziemy na dworzec kolejowy (jest oddalony 12 km od miasta, aby sprawdzić pociągi) a potem mamy w planie przejechanie na północ do Fortu Schewczenko na półwyspie Mangyschlag. Jest tu ciekawy krajobraz, rosyjskie cmentarze .......
Ja potem udam sie do Benuye i dalej pociągiem już do Uzbekistanu jako że mam tylko tranzyt na KZ.
Temperatura w Aktau: 36C
Internet 1h = 300 T
1$ - 119 T 1E - 189 T (Tenge)