poniedziałek, 14 lip 2008 Baku, Azerbejdżan
zdziwienie
Moim nastepnym miastem bedzie Gazli - to nic szczegolnego, miasteczko na pustyni gdzie wydobywa sie gaz ale chce tam przenocowac nim udam sie dalej az do Termez skad juz pojade do Tadzykistanu.
Chce troche oszczedzic na kosztach dlatego wybieram autobus a nie taxi.
Bilet do Gazli kosztuje 6500S (370 km) i odjezdza dopiero o 14ej. Aby zagospodarowac czas jade na duzy bazar na drugim koncu miasta. musze tez sobie kupic cos do zjedzenia bo nie wiem ile bedzie trwala jazda.
Obok dworca autobusowego jest tez dw. kolejowy, bardzo ladny poniekad - jak wiekszosc w UZ skad odjezdzaja pociagi do Moskwy, Samary, Taszkientu......
Autobus, ktorym jade jest strasznym rzechem i psuje sie co kawalek a jeszcze do tego kierowcy chca zarobic i biora po drodze worki z ryzem, ktore potem sprzedadza z nawiazka gdy dotra do Shahrisabz. To kontrabanda jak mi wyjasnil jeden z pasazerow ale musza tak robic bo ich pensje sa bardzo niskie. Upal jest niemozliwy i wszyscy sie wachluja i splywaja potem a powietrze z pustyni bucha do samochodu jak z rozzazonego pieca hutniczego.
Do tego jedziemy prawie caly czas przez pustynie i droga jest w remoncie wiec i predkosc nie jest za szybka.
Miedzy poszczegolnymi prowincjami sa punkty kontrolne ale jak na razie jest ok i nikt mnie nie kontroluje.
Po 11 godzinach jazdy czyli o 1 w nocy kierowca budzi mnie i wysadza na zupelnym pustkowiu oznajmiajac ze to Gazli. Miescina zostala gdzies z boku a ja wodze ze niedaleko jest jakas restauracja (choykhona) otwarta cala dobe dla przejezdzajacych aut.
Od razu sie wiec tam kieruje i okazuje sie ze moge tam spac na ziemi i to nawet za darmo.
Wlasciciel oferuje mi nawet lazienke z wanna z prysznicem... tyle tylko ze woda jest w beczce i trzeba sie polewac ale jestem bardzo zadowolona bo przeciez od dluzszego czasu juz sie nie mylam. Kazde warunki sa dobre byle woda byla.
Szybko zamykam oczy bo sa tu takie wielkie zuki na 10 cm i usypiam w mig i wypoczeta budze sie poznym rankiem.