poniedziałek, 14 lip 2008 Baku, Azerbejdżan
w porcie
Do portu powróciłam już na 3 ale chyba zupełnie niepotrzebnie bo przyszło mi czekać jeszcze kilka ładnych godzin. Odebrałam bilet i wręczyłam kasjerce upominek w postaci 5$ bo bardzo się tego dopominała. Zrobiło mi się jej żal i pomyślałam, że przy tej cenie biletu (90 AZN) to i tak już nie ma znaczenia a kobicina aż mnie ucałowała z radości. Dałam jej jeszcze taką smycz do komórki i długopis (mam ich spory zapas właśnie na prezenty) i jak się potem okazało bardzo mi się to opłaciło, bowiem dała mi kabinę z łazienką.
W kolejce oczekujących samochodów poznałam młodych Niemców, którzy byli jedynymi obcokrajowcami oprócz mnie oczekującymi na prom do Baku. Przyjechali busem z Berlina i w planach mają Kazachstan i Kirgizję. Takie stanie w kolejce sprzyja nawiązywaniu znajomości i po niedługim czasie Niemcy (Mareike i Stefan) i ja zostaliśmy zaproszeni przez innych kierowców na herbatę z konfiturami do pobliskiej restauracji.
Czas dłużył się niesamowicie, ale najpierw przybył prom z Turkmenii i nastąpił jego rozładunek i załadunek, co trwało kilka godzin a nasz prom Merkury czekał na redzie bo jest tylko jedno miejsce w porcie. My mogliśmy wejść na prom dopiero o północy (wcześniej jeszcze pomagałam im załatwiać zezwolenie i opłaty na wjazd dla busa). Prom zabiera oprócz pasażerów i samochodów osobowych także wagony kolejowe pełne materiałów budowlanych, bo to ponoć jest taniej i właśnie ten ich załadunek trwa tak długo.
Ucieszyłam się z kabiny z prysznicem, bo Mareika i Stefan mieli bez łazienki choć zapłacili tyle samo. Sama kabina, czystość i jej stan pozostawiał wiele do życzenia. Statek był odnawiany 5 lat temu w Gdyni ale wszystko już jest zrujnowane. Kiedyś pływał przez Wołgę/Don do St. Petersburga i do Szwecji ale te czasy już dawno minęły.
Gdyby ktoś chciał płynąc tą trasą należy wziąć kabinę powyżej nr 30. Albo po prostu już na pokładzie zażądać zamiany kabiny na lepszą. Promy do Turkmenistanu kosztują tyle samo i pływają prawie codziennie.
Jeszcze tej samej nocy zostaliśmy zaproszeni przez kierowców na późną kolację na którą podano kurczaka z kartoflami, sałatkę z pomidorów i ogórków, coś podobnego do naszych kotletów mielonych, chleb a wszystko było zakrapiane oczywiście wódką. Odpłynęliśmy dopiero o 3ej nad ranem. Morze było tak spokojne, że nie czuło się żadnego bujania.