wtorek, 20 cze 2006 Babu, Chiny
Przed dworcem czeka na mnie Selena wraz z kolezanka. Od razu jedziemy do niej do domu autobusem miejskim (1.8Y za bilet, drozej niz w Kunmingu a miasto jest 4 razy mniejsze). Selena gotuje jakis obiad a ja odrazu wskakuje pod prysznic, na niewiele sie to jednak zdaje bo juz pod woda pot ze mnie splywa. Jest duszno a slonce pali niemilosiernie.
Wieczorem odwiedzamy jej dalsza rodzine i roznych znajomych i wszedzie pelno jedzenia na stole. Glownie potrawy miesne a ja mam coraz mniejsza ochote aby go jesc. Wszyscy chca sie ze mna fotografowac a i to tez juz mnie powoli nudzi.
Kolejne dni sa do siebie podobne, noce duszne mimo wentylatora, ktory robi wiecej halasu niz z niego pozytku.
Troche tez chodzimy po sklepach, ogladamy telewizje i ucze ja gotowac polskie potrawy. Ciagle cos pichci i widze, ze sprawia jej to przyjemnosc. W czasie wakacji mama pracowala wiec ona przejela jej obowiazki.
Wlasciwie to marze juz by wrocic do siebie. W czwartek rano po 6h podrozy autobusem (85Y) laduje w Hezhou. Selena zostaje jeszcze w domu, chce zostac z rodzina i przyjezdza do szkoly dopiero pozno w niedziele.
I tak zakonczyla sie moja 63 dniowa podroz po Chinach. Teraz czeka mnie segregowanie zdjec i ich przesylanie. Nazbieralo sie tego sporo.
W poniedzialek zaczelam juz zajecia, mam 12h tygodniowo-swietny plan bo az 2 dni wolne: wtorek i piatek i oczywiscie weekendy i wszystkie zajecia do poludnia. Zyc nie umierac.