wtorek, 24 kwi 2007 Nanning, Chiny
sprzedawca pamiątek na bazarze dla turystów
Kunming przywitał mnie upałem i duchotą, zakorkowanymi ulicami, chodnikami pełnymi przepychających się przechodniów, naganiaczy i żebraków. Od razu skierowałam się na dworzec autobusowy, skąd odjeżdżają autobusy pospieszne w różne rejony Yunnanu. Mieści się on wychodząc z dworca kolejowego i idąc prosto na północ, przy pierwszym skrzyżowaniu po lewej stronie. Jest jeszcze inny dworzec autobusowy, przy samym dworcu PKP, po prawej stronie, ale to dworzec autobusów sypialnych (sleeperów).
Podróż pospiesznym autobusem do Jinghong (168Y, 620 km,) była wygodna, ale trwała aż 9.20h i ciągnęła się w nieskończoność. Połowa drogi to wspaniałe autostrady, ale potem zaczęły sie "schody": wertepy, zakręty, roboty drogowe itd.
Późno w nocy dotarłam do hotelu: Dai Building House polecanego przez LP. Mieści się w centrum i składa się z kilku bambusowych domków, zbudowanych niestety bardzo blisko siebie. Cena w pokoju 3-osobowym to 25Y. Na szczęście na razie jest pustawo, niewielu "białych", mogłam się wyspać, choć nad ranem przeszkadzało mi pianie kogutów.
Dziś zwiedzałam miasto w towarzystwie młodego Szwajcara, który zjawił się wczesnym rankiem. Miasto jest spokojne (wbrew temu, co napisano w LP), czyste i wszędzie posadzono dorodne palmy. Przepływa przez nie rzeka Mekong, można sobie zafundować przejażdżkę po niej, ale to dosyć droga atrakcja.
Dużo tu sklepikarzy z Birmy i Laosu i jest nawet specjalny targ z pamiątkami i odzieżą z Tajlandii, Wietnamu, Laosu dla turystów. Na ulicach stragany ze świeżymi owocami (mangosteen, lichi, mango, ananasy, banany, pomarańcze, arbuzy itd.) kuszą zapachami. Można też zjeść posiłek w tajlandzkiej lub laotańskiej restauracji a ceny są całkiem przystępne. Wieczorem wybieram się na bazar nocny (Night Food Market), który znajduje się nad Mekongiem.