wtorek, 24 kwi 2007 Nanning, Chiny
Kamienny Las widziany z pociÄ…gu
I oto znowu jestem w podrozy. Zaczal sie weekend majowy, dla mnie troche wczesniej i moim celem stal sie poludniowy Yunnan a dokladniej rejon Xishuangbanna (Banna) polozony tuz przy granicy z Laosem i Mnyamarem.
W ostatnich latach rejon ten stal sie dla Chin jakby 'mini Tajlandia". Mnostwo tu malych wiosek zamieszkalych przez liczne mniejszosci narodowe: Dai, Hani, Lisu, Yao, Aini, Jinuo, Bulang, Lahu i Wa.
Mozna podziwiac wspaniale krajobrazy, roslinnosc i dzikie zwierzeta a takze wybrac sie na wycieczke do dzungli. Zamierzam zobaczyc jak najwiecej, ale wszystko tez bedzie zalezalo od transportu.
Po 36h jazdy non stop z Babu znalazlam sie wczoraj poznym wieczorem w Jinghong - stolicy Banny. Chcac zaoszczedzic na czasie, nie zatrzymywalam sie nigdzie po drodze.
Wyruszylam we wtorek zaraz po lunchu i jak zwykle przed podroza mialam "Reisefieber", choc to tylko niewielka wyprawa.
Pierwszy etap z Babu (Hezhou City) odbylam autobusem sypialnym (560 km, 150Y, 6.5h), kierujac sie do Nanningu, stolicy prowincji Guangxi aby tu wsiasc w pociag udajacy sie do Kunmingu. Znudzilo mi sie juz ciagle jezdzenie do Guilin ( w Babu nie ma koleii) i postanowilam zmienic kierunek i choc troche obejrzec sobie Nanning. A mialam ku temu okazje, bowiem dworzec autobusowy znajduje sie we wsch. czesci miasta i aby sie dostac na dworzec kolejowy musialam przejechac autobusem (701, 704) przez cale miasto. Miasto jest bardzo czyste, ulice wysadzane palmami a wysokie budynki podswietlone na niebiesko i zielono. Prezentuje sie okazale.
Na dworcu kolejowym bez problemu kupilam bilet na pociag o 22.42 (97Y, 850km, 12h), ktory akurat mial odjechac za godzine, tak, ze jeszcze zdazylam cos zjesc. Oczywiscie wzielam hard seat i calkiem slusznie, bo pociag byl prawie pusty i mialam cale 2 a potem nawet i 3 siedzenia, aby sie rozlozyc. Co innego bedzie spowrotem, kiedy skonczy sie weekend majowy i wszyscy beda wracac.