Odpowiedziałem sobie na bardzo ważne pytanie: "co lubię w życiu robić" i... podróżuję po Azji.
czytasz blog:

Podróż do Xishuangbanna



6maj
2007

Wszystko co dobre... i trzeba wracać

1 0 10  
  Babu, Chiny, prowincja Guangxi Zhuangzu Zizhiqu

Od rana wielki szum i hałas dochodzą mnie z kuchni. To gospodyni połapała cykady i trzyma je w jakimś worku. Pewnie złapała je na obiad. Śniadanie jest bardzo obfite, dla mnie to aż za dużo, zastanawiam się, czy domownicy jedzą tak na co dzień, czy to tylko z okazji mojego przybycia... Na stole pojawiają się kolejno: zupa, różne warzywa i gotowane i smażone, jajka w jakiejś dziwnej postaci - chyba z domieszka mąki, 2 rodzaje mięs a gospodarz proponuje mi piwo. Ale odmawiam, to dla mnie za wczesna pora na picie piwa.

Po śniadaniu żegnam się z gościnną rodziną i wyruszam w drogę do Bulangshan. W tym dniu mam do przejścia tylko 10 km a w Bulangshan nie będę już nocowała. Po godzinie marszu zatrzymuje się traktor i zabiera mnie ze sobą już na miejsce. Na niewielkim targu zostawiam bagaż i udaję się na zwiedzanie wioski. Po 2-ch godzinach wychodzę już na trasę. Chcę się dostać do Menghun lub Menghai aby dalej pojechać do Xiding (w czwartki odbywają się tam słynne targi) a już o tej porze nie ma żadnego transportu. Jest stąd tylko jeden autobus o 8ej rano. Spotykam kilka ciężarówek, ale nikt nie jedzie w moim kierunku. Niektórzy są chętni mnie zawieźć, ale za niebotyczną cenę - 1300Y. Za tyle można by już kupić używany motocykl. Mam do przejechania ponad 100 km, muszę się zatem śpieszyć. Na przemian łapię stopa, najczęściej jest to motor, bądź też idę na piechotę przez las. Niestety robi się coraz później i zaczyna się chmurzyć i zbierać na deszcz.

Koło 4ej podjeżdża traktor (jedyny pojazd jaki mi się już od tej pory udało spotkać) i ładuję się na worki z herbatą. Kierowca ledwo zdąża rozciągnąć dziurawą plandekę, kiedy zaczyna się ulewa. Po 10 minutach jestem kompletnie przemoczona, pomocnik kierowcy próbuje obłożyć mnie i mój bagaż liśćmi palmy bananowej ale na nic się to zdaje, bowiem huśta traktorem na wszystkie strony a w którymś momencie o mały włos nie wylatuję na drogę. Rzuca nami na wszystkich wybojach a po godzinie "droga" (cały czas jedziemy przez dżunglę) zamienia się w bagno. Jednak kierowca bardzo sprawnie kieruje pojazdem i ani razu nie zdarza mu się utknąć w błocie. Po 2h przestaje lać, jest mi niesamowicie zimno chociaż jeszcze trochę świeci słońce. W sumie spędzam na traktorze ponad 4h wysiadam już w zupełnych ciemnościach jakieś 10 km od Menghun.

Tu sterczę przy drodze jakieś 15 minut, nikt nie chce mnie zabrać, aż w końcu nadjeżdża upragniony minibus i po 20 minutach (15Y) jestem już na miejscu, tzn. nie tam gdzie chciałam, czyli w Xiding, ale nie udało mi się w tym dniu tam dojechać. Idę do tego samego hotelu w którym nocowałam poprzednio (Golden Bowl Hotel). Właścicielka bardzo cieszy się na mój widok i od razu prowadzi mnie do pokoju.

Wieczorem jeszcze zasięgam informacji, czy rano będę miała transport do Xiding i wszyscy , których pytam, twierdzą, że tak, również i LP też tak podaje. Muszę się dostać na ten targ, bo to ponoć najciekawszy w Banna.

Następnego dnia, czyli w czwartek rano już b. wcześnie jestem na przystanku. Okazuje się, że nie ma żadnego bezpośredniego połączenia do Xiding i muszę jechać najpierw do Menghai (25 km - 5Y - 0.5h). Cały czas patrzę na zegarek i boję się, że mogę nie zdążyć na ten targ. W Menghai ucieka mi autobus a następny jest dopiero o 10.40. Zatem to już byłoby bez sensu. Targ kończy się już w południe. Po chwili namysłu, wynajmuję motocykl. Najpierw ustalam cenę, do przejechania jest 60 km, z tego 20 po wertepach pod górę. Zbijam cenę z 200 do 100Y. Może to i nie za tanio, ale bardzo zależy mi na zobaczeniu tego targu. Inni chcieli 150Y.

Kierowca, szaleniec jak się okazuje, najpierw krąży po miasteczku w poszukiwaniu peleryny a potem pędzi jak na złamanie karku. Na szczęście nie pada. Ciągle muszę mu pokazywać na licznik, aby zwolnił. Nie lubię takiej wariackiej jazdy, zwłaszcza, że na tutejszych drogach jest naprawdę niebezpiecznie.

Szczęśliwie po 9ej jestem już na miejscu. Wioska jest mała i tłumy kolorowo poubieranych kobiet od razu przyciągają mój wzrok. Zostawiam bagaż w hotelu na dworcu autobusowym (15Y) i szybko podążam za tłumem. I tu dopiero spotykam kilku "białych" turystów, którzy też czają się z aparatami fotograficznymi. A jest co oglądać. Mnóstwo kobiet w kolorowych strojach, w przeróżnych nakryciach głowy. Niektóre z nich taszczą na plecach swoje dzieci w przepięknie haftowanych chustach lub specjalnych nosidłach.

Część kupujących to mieszkańcy okolicznych wiosek rozsianych po górach. Na targu można też zjeść przeróżne specjały miejscowej kuchni, potrawy z grilla, zupę z makaronem, napić się kieliszek wódki ryżowej oraz zaopatrzyć w przeróżne owoce i warzywa, pamiątki, ubrania, buty itd. Targ jest bardzo żywy i naprawdę taki jak go sobie wyobrażałam i mam nadzieję, że nie straci w najbliższej przyszłości na autentyczności.

W południe kończy się targ i pozostaje po nim kupa śmieci. Wtedy pojawiają się świnie, które są tu w swoim żywiole. Nawet walczą ze sobą o resztki jedzenia. Po południu włóczę się jeszcze po wiosce a wieczór spędzam w towarzystwie kilku podróżujących po Azji turystów. Trudno nam znaleźć coś do zjedzenia poza zupkami chińskimi ze sklepu, w końcu przy placu targowym jest otwarta jakaś "restauracja", w prawdzie niezbyt zachęcająco wygląda ale potem okazuje się, że jedzenie jest smaczne i świeże.

Następnego dnia rano jest autobus do Menghai. Wyrusza już o 7.30 spod hotelu i po półtorej godzinie przybywa na miejsce (12Y). Postanawiam się jeszcze zatrzymać na kilka godzin w Menghai, zrobić jakieś zakupy i zwiedzić miasto, aczkolwiek jest podobne do wielu innych chińskich mieścin. Jednak jest bardzo autentyczne, nie ma w nim wcale turystów a najbardziej zawsze interesują mnie bazary. Tak i tym razem, kieruję się w jego kierunku. I ten bazar jest bardzo duży, kolorowy, mogę jeszcze porobić trochę zdjęć. Również najczęściej jadam na bazarach, tu jest najtaniej i najświeższe jedzenie - największa przepustowość ludzi.

Moja podróż zbliża się już ku końcowi, zostało mi jeszcze 2 dni, aby dostać się z powrotem do Babu...

Jeszcze tego samego dnia wieczorem udaję sie autobusem sypialnym (185 Y, 688 km) z Jinghongu do Kunmingu. Z Jinghongu jest bardzo dużo połączeń i nie ma zupełnego problemu z zakupem biletu, nawet i w czasie sezonu. Mimo tych ferii nie zauważyłam tu dużej ilości turystów.

Podróż powrotna do Kunmingu minęła mi bardzo szybka (11.5h) bo całą drogę przespałam. Kiedy nad ranem dotarłam do stolicy Yunnanu było bardzo zimno, ale już po 8ej zrobił się niesamowity upał. Umyśliłam sobie, że najpierw podjadę do hotelu Camelia i spróbuję niezauważona skorzystać z łazienki i porządnie się umyć. W części dla plecakowiczów, jest zawsze tylko jedna osoba z obsługi (nocowałam tam już wcześniej 2 razy) i dużo gości, więc miałam nadzieję, że nikt się nie zorientuje. I udało się. Odświeżona ruszyłam w miasto, bowiem do odjazdu pociągu do Nanningu pozostało mi jeszcze kilkanaście godzin.

Z zakupem biletu na pociąg też miałam niezłe przejścia. Kiedy jechałam w tamtą stronę, po przyjeździe do Kunmingu chciałam od razu kupić sobie bilet na powrót, ale okazało się, że jest to w tym dniu jeszcze za wcześnie. Z pomocą przyszedł mi pewien poznany w pociągu Chińczyk, który zaproponował, że kupi mi bilet i spotka się ze mną właśnie dzisiaj, w sobotę na godzinę przed odjazdem pociągu. Zaufałam mu, dałam pieniądze na hard seat - 99Y, bo i tak nie miałam właściwie wyjścia. Umówiłam się z nim, że, następnego dnia zadzwonię do niego już z Jinghongu i powie, czy ma dla mnie bilet. Facet okazał się uczciwy, przyszedł o umówionej godzinie i wręczył mi bilet.

Jak było do przewidzenia, pociąg był zatłoczony, ale jakoś przeżyłam tą 13 godzinną podróż. Kiedy przybywam do Naningu, wita mnie żar z nieba. Idę na pyszne śniadanie - smażone pierogi i mleko sojowe. Potem podjeżdżam autobusem 704 (1.2Y) na wschodni dworzec autobusowy (Lang Dong), z którego już o 11ej mam autobus do Babu (150Y). Ostatni odcinek podróży zajmuje mi "tylko" siedem godzin. Szczęśliwa wracam z nowymi wrażeniami do "swojego domu" w Chinach.

 


Odległość pokonana od ostatniego punktu (Nanning, Chiny): ok , mierzona w linii prostej.
Całkowity przebyty dystans to ok. .

 
  • Opublikuj na:
6maj
2007

Komentarze (10)

 
Liczba komentarzy: 10
Ecmnhr

order arimidex 1mg without prescription order anastrozole 1 mg for sale anastrozole 1 mg us

Chxplq

arimidex usa buy arimidex generic order anastrozole 1 mg for sale

Vbgaad

cialis online buy tadalafil 5mg sale ed pills online

Bsvpwb

cialis pills overnight delivery cialis erection pills

Uxqiae

cheap cialis 10mg buy cialis 40mg online cheap where to buy ed pills online

Hexmdj

cialis 10mg pills generic cialis 40mg generic ed drugs

Wfauca

buy tadalafil 5mg tadalafil 5mg us gnc ed pills

Yxuqvk

generic allergy medication list types of allergy pills allergy med comparison chart

Ccihoi

best allergy over the counter best allergy over the counter best allergy over the counter

Kqysfu

prescription strength allergy meds best allergy medicine for itching allergy pills for rash

Dodaj swój komentarz - bo każdy ma przecież coś do powiedzenia...

Nie jesteÅ› zalogowany. Aby uproÅ›cić dodawanie komentarzy oraz aby zdobywać punkty - zaloguj siÄ™

ImiÄ™ i nazwisko *
E-mail *
Treść komentarza *



Na mapie

 

Spis treści

1 8
1. Babu - Nanning Nanning, Chiny
wtorek, 24 kwi 2007
Nanning, Chiny Babu - Nanning, Nanning, Chiny
1 33
2. Znowu w podróży Jinghong, Chiny
czwartek, 26 kwi 2007
Jinghong, Chiny Znowu w podróży, Jinghong, Chiny
1 89
3. Na bazar w Menghun Menghun, Chiny
sobota, 28 kwi 2007
Menghun, Chiny Na bazar w Menghun, Menghun, Chiny
1 23
4. Celem jest Damenglong Menglong, Chiny
niedziela, 29 kwi 2007
Menglong, Chiny Celem jest Damenglong, Menglong, Chiny
1 45
5. Trekking Manpo, Chiny
poniedziałek, 30 kwi 2007
Manpo, Chiny Trekking, Manpo, Chiny
1 33
6. Weidong, Chiny wtorek, 1 maj 2007 Weidong, Chiny Weidong, Chiny
1
7. Wszystko co dobre... i trzeba wracać Babu, Chiny
niedziela, 6 maj 2007
Babu, Chiny Wszystko co dobre... i trzeba wracać, Babu, Chiny

Na skróty

Podsumowanie

ostatni wpis: 6 maj 2007  (17 lat temu)
pierwszy wpis:24 kwi 2007  (17 lat temu)
  
liczba tekstów:7
liczba zdjęć:231
liczba komentarzy:47
odwiedzone kraje:2
odwiedzone miejscowości:7

Uczestnicy

Skontaktuj siÄ™ ze mnÄ…

strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone