piątek, 30 paź 2009 Bangkok, Tajlandia
4-5/11
Zatoka Ha Long.
Prosto z pociągu który tym razem dotarł do Ha Noi punktualnie czyli o 4.15 rano jedziemy do rekomendowanego biura podróży Sinh Cafe (trzeba uważać bo mistrzowie podróbek jakimi sa Wietnamczycy podrabiają dosłownie wszystko - w samej stolicy "oryginalnych" Sinh Cafe jest co najmniej kilkanaście) mieszczącego się na Luong Ngoc Quyen.?Poranna podróż taksówką to już atrakcja sama w sobie - gość na żadnym ze skrzyżowań nie zwalnia, dając znać, iż się zbliża jedynie klaksonem. Oczywiście nie jest wyjątkiem :)
Za dość astronomiczną jak na tutejsze zwyczaje kwotę 107$ wykupujemy dwudniowy rejs po Zatoce Ha Long z noclegiem na statku. Sama zatoka rzeczywiście jest piękna choć myślę, że trzeba było tu dotrzeć jakieś 15 lat temu. Teraz pełno tu łodzi obładowanych turystami i pływających sklepów - komercja na maxa. No trudno - przyjechaliśmy, zaliczyliśmy, odjechaliśmy. Atrakcja # 1 Wietnamu za nami. Co do biura to mimo wysokiej ceny opinia jak najbardziej pozytywna - z różnych opisów wynika, iż docierając do Ha Long samemu dużo taniej nie wyjdzie a i tak się ostatecznie ląduje zazwyczaj na turystycznej łodzi. Minusem jest jedynie sam czas trwania rejsu - biorąc pod uwagę trzygodzinny dojazd w każdą stronę na łodzi wychodzi w rzeczywistości doba.