wtorek, 8 gru 2009 Warszawa,
moj urlopowy "Wietnamski" stosunek do pracy wykonywanej....
Kazdy kto podrozuje po Wietnamie predzej czy pozniej trafia do tego miejsca. Ja tu juz trafilem po raz trzeci. No coz lubie sobie z podrozy po Azji przywiezc jakies oryginalne ciuchy... uszyte na miare hehe.
Moj plan byl prosty spodnie i koszula, Dasia wymarzyla sobie kiecke, spodenki i cos tam jeszcze ale ostatecznie pozostala przy sukience i spodenkach. Z moim zamowieniem uwinelismy sie dosc szybko, wybor materialu na spodnie zajal z tego najwiecej czasu reszta to pomiary i pare slow co do wymagan, z koszula poszlo jeszcze szybciej. Kolejne pol dnia zajelo nam a raczej Dasi wytlumaczenie i dogadanie tego co sobie wymarzyla paniom krawcowym w jezyku angielskim, przy czym wietnamki chyba lepiej byly obeznane z fachowym slownictwem niz my....
Nastepnego dnia przy wstepnej przymiarce wskazalem kilka drobnych poprawek co do spodni. Niestety w przypadku zamowienia Dasi bylo juz o wiele gorzej, spodenki okazaly sie o dwa numery za male, wiec trzeba bylo zdjac jeszcze raz pomiary i kroic material od nowa, natomiast w przypadku kiecki - DRAMAT!
Kolejne dwie godziny lamentowania, stanow wrecz histerycznych itp, tlumaczenia co jest nie tak i co nalezy poprawic...
Na szczescie efekt ostateczny okazal sie calkiem niezly wiec moglem liczyc na spokojna podroz powrotna do Sajgonu ktora miala trwac 24h. Na szczescie tym razem w wygodnych lezankach w sleepieng busie...
Zdjecia z Hoi an