sobota, 19 kwi 2008 Bangkok, Tajlandia
Sultan Omar Ali Saifuddin Mosque, i my:)
??? Mijamy granice Brunei, jednego z tych miejsc na ziemi, ktore budza nieustanna ciekawosc zwyklych smiertelnikow. Kraj roponosny, zapewne mlekiem i miodem plynacy, gdzie odlamki zlota mozna by sie spodziewac przewracaja sie niechciane na ulicy.
Za oknem krajobraz troche ksiezycowy. Z tafli morza dumnie wystaja niewielkie platformy wiertnicze. Na poboczu drogi rowny uklad cienszych i grubszych rur, ktorymi plynie czarne zloto. Ogrodkowe, miniaturowe pompy w nudnym rytmie nieustannie wyciskajaja rope. Dookola oszalamiajaca ilosc stacji Shella. Co rusz przecieramy oczy ze zdumienia, przeliczamy, nie wierzymy, znowu dzielimy i mnozymy, zamieniamy waluty...diesel w cenie 40, a litr benzyny za 55 groszy!!!
Ku naszemu rozczarowaniu w busie sultanatu Brunei zamiast pozlacanych ram okiennych, skorzanych obic, czy stewardess roznoszacych drinki z palemka panuje standard co najmniej indyjski. Nic w tym chyba jednak dziwnego. Przy kazdym z mijanych domow, o wygladzie ziemskich posiadlosci, stoja zaparkowane przynajmniej dwa samochody. To w przyjemnej kombinacji z cena benzyny skazuje juz tylko najbiedniejszych z biednych na podrozowanie autobusem.
Stolica Brunei, Bandar Seri Begawan (nazywana tu popularnie BSB) podczas wieczornego spaceru sprawia wrazenie miasta atrapy, zbudowanego w ramach jakiegos dziwnego eksperymentu dla niewidzialnych mieszkancow.
Sultan Omar Ali Saifuddin Mosque,
Wyludnione glowne ulice z cicho przemykajacymi, pojedynczymi taksowkami. Nieliczni mezczyzni w tradycynych muzulmanskich strojach niespiesznie zmierzajacy do glownego meczetu. Pare nadzwyczaj dobrze odzywionych, okraglych kobiet w nieduzym centrum handlowym, rodem jak z zapyzialego miasteczka. Puste sklepy, mnostwo wolnych stolikow w knajpach, cisza i spokoj. Od czasu do czasu powietrze przecina tylko agresywny burkot silnikow wodnych taksowek, ktore niestrudzenie kursuja od brzegu do wioski na palach na samym srodku jeziora. Niewatpliwie zycie sultana i blisko 400 tysiecy jego podwladnych toczy sie gdzies zupelnie indziej.
Sam wladca, 29ty juz monarcha najstarszej na swiecie obecnie rzadzacej dynastii, ktora panuje nieprzerwanie od XIV wieku, ma swoja rezydencje poza stolica. Obecnie zonaty z dwoma wybrankami losu, w tym jedna o 33 lata mlodsza, atrakcyjna prezenterka malajskiej telewizji; rozwiedziony z byla stewardesa linii singapurskich; szczesliwy tata 7 ksiezniczek i 5 ksiazat, zbudowal dom na miare potrzeb swojej duzej rodziny.
Istana Nurul Iman, bo tak wlasnie nazywa sie palac, ma 1788 pokoi i 257 lazienek oraz 5 basenow. Zajmuje skromny obszar 200 tys metrow kwadaratowych i kosztowal blisko 1.5 biliona $, czyli jak porownuja niektorzy mniej wiecej roczny budzet 125 milionow mieszkancow Bangladeszu. Ale nie jestesmy przeciez w Bangladeszu, a najbogatszy jeszcze niedawno czlowiek swiata moze sobie chyba pozwolic na odrobine luksusu.
ja kupie rope,ty kupisz rope,kazdy kupi rope...
Na przyklad na najwieksza na swiecie kolekcje unikatowych limuzyn (podobno ma ich 5000). Czy tez na prywatny samolot boeing 747 z pozlacanymi meblami. Stac go takze zeby zapewnic godziwe zycie swojemu mlodszemu bratu, ktory znany jest pod pseudonimem Playboy Prince. Ten swoje skromne kieszonkowe wydaje na coraz to nowe zachcianki, hotele, odrzutowce i zlote raczki na papier toaletowy w swoich lazienkach. Pod koniec lat 90-tych jako minister finanasow wslawil sie zdefraudowaniem 16 bilionow dolarow co niemal doprowadzilo kraj do bankructwa.
Gruby portfel sultana i niepodleglosc Brunei zawile powiazana jest z firma Shella. Ten potezny niegdys sultanat zostal niemal calkowicie wchloniety przez Sarawak w XIX wieku. W desperacji przyjal protektorat Anglikow i tak juz zostalo az do 1984 roku. W miedzyczasie gdzies na poczatku XX wieku u wybrzezy Brunei odkryto zloza ropy, ktorymi z przyjemnoscia zajal sie Shell (nie z przypadku firma angilesko-dunsko-amerykanska...). i tak tez juz zostalo. Shell i sultan dziela sie zyskami sprawiedliwie, pol na pol i w ten sposob wszyscy sa zadowoleni.
Co o tym mysla mieszkancy Brunei nie wiadomo. Prasa i telewizja nieoficjalnie naleza do sultana, totez chwala go od wschodu do zachodu slonca. Parlament i gabinet ministrow wybierany przez samego wladce pelni blizej nieokreslone funkcje doradcze. Zreszta sultan jest jednoczesnie premierem, ministrem obrony i finanasow oraz przywodca religijnym co przekonuje chyba ostatecznie o jego samowystarczalnosci. Dobrotliwie zgodzil sie raz, w latach 60tych, na wolne wybory, ale zaraz tez sie rozmyslil. Niezadowolone pomruki oszukanych demokratow szybko zostaly uciszone przy nieocenionej w takich wypadkach pomocy brytyjskich zolnierzy. Na pocieche obywatelom Brunei zostaje darmowa edukacja i opieka zdrowotna oraz brak podatku dochodowego.
******************
Zamiast autobusu na terminal promow do Malezji wiezie nas sympatyczny mieszkaniec BSB i jego zona. Tymczasowo jest bezrobotny i zarabia jako nieoficjalne taxi. Na ostatnim wzniesieniu samochod zaczyna wydawac niepokojace dzwieki, maz i zona wymieniaja wystraszone spojrzenia i wreszcie silnik gasnie. Myslalam, ze cos takiego jak brak benzyny w baku auta na brunejskich rejestracjach nie istnieje, a jednak. Sila rozpedu dojezdzamy szczesliwie do stacji Shella oczywiscie.
Podobno zloza ropy na swiecie ciagle sie kurcza. Podobno kiedys zabraknie jej i tutaj, w Brunei. Podobno bez benzyny w baku ten kraj nie dojedzie za daleko, stanowi ona w koncu, razem z gazem, ponad polowe jego dochodu. Podobno. Poki co sultan w swoim palacu i jego ulubione koniki pony do gry w polo w swojej klimatyzowanej stajni maja sie dobrze. A cena barylki ropy dzielnie pnie sie w gore.