piątek, 27 gru 2013 Madras, Indie
Koncesja francuska
Pondichery - niegdysiejsze francuskie terytorium na terenie południowych Indii. No rzesz kur... mać, spośród góry śmieci wystaje kilka ładniejszych budynków - znaczy kolonialnych. Wszędzie lansujący się Hindusi z klasy średniej myślący że są na wakacjach w Europie, gromady wrzeszczących, rozwydrzonych dzieciaków i jeszcze większe gromady lokalnych biedaków szukających szczęścia na wcześniej wymienionych. I do tego jeszcze grupki zagranicznych turystów, tak samo jak ja szukających francuskiego uroku o jakim rozpisywał się przewodnik. Chodzą zagubieni po kolejnych zaułkach, z aparatami gotowymi "do strzału" na wypadek gdyby francuski urok miał się znienacka objawić. Niestety za kolejnym zakrętem jest tylko kolejna góra śmieci, kolejna grupa lansujących się, głośnych Hindusów, sprzedawca różowej waty cukrowej i sprzedawca tandetnych wiatraczków. Zaczynam wierzyć w re-kolonializm.
Z życia wzięte:
Pondicherry - dworzec autobusowy po przyjeździe do miasta
Ja: ile za przejazd do francuskiej koncesji?
Ryksiarz: 150 rupii
Ja: (zirytowany) w książce której nie lubicie jest napisane 25 rupii, dam dwa razy tyle, 50 rupii
Ryksiarz: to za mało. 120 to ostatnia cena
Ja: No to pojedziemy na taksometrze
Ryksiarz: nie ma u nas taksometrów
Ja: (podchodząc do taksometru zamontowanego w rikszy) a co to jest?
Ryksiarz: to nie działa, a jaki hotel?
Ja: French Heritage Hotel (podałem najdroższy w okolicy, byle tylko zawiózł na miejsce)
Ryksiarz: We francuskiej dzielnicy nie ma dzisiaj nigdzie wolnych miejsc
Ja: wiem, ale ja mam rezerwacje (przynajmniej tak twierdziłem)
Ryksiarz: ok, ok, 100 rupii
Ja: 60, albo znajdę kogoś innego
Ryksiarz: ok, ok
Po dojechaniu na miejsce, zapłaciłem i bardzo skrupulatnie przeliczyłem oddaną mi resztę. Rikszarz widząc to dodał z dumą:
- mieszkańcy Indii nie oszukują...