poniedziałek, 14 lip 2008 Baku, Azerbejdżan
w takim baraku spedzilam noc
Okazalo sie, ze kierowcy ciezarowki jada jeszcze dzis dalej do granicy i maja wolne miejsce, wiec moga mnie zabrac. Nie zastanawialam sie zatem wcale bo w rezultacie nastepnego dnia moge nie miec zadnej okazji i sterczec na drodze niewiadomo ile jeszcze godzin. Wyruszylismy kolo 20ej kiedy zaczelo sie juz sciemniac.
Do granicy bylo okolo 50 km ale droga fatalna, pelna dziur i niekiedy przeprawialismy sie przez male strumyki. Caly czas wzdluz granicy z Chinami ktorej juz teraz nikt tak nie pilnuje jak za czasow ZSRR. Kiedy przyjechalismy do Kyzyl Art byla juz dziesiata.
Tu najpierw poddani zostalismy ogledzinom brygady antynarkotykowej (ja zostalam zaproszona na herbate do wewnatrz baraku), potem sluzba celna i odprawa paszportowa. Spotkalam moich znajomych celnikow z ktorymi jechalam autem sluzbowym z Murgab do Karakol. Zolnierze pelniacy sluzbe na granicy maja straszne warunki. Spia w baraku lub w cysternach (doslownie), nie maja zadnych warunkow sanitarnych ale za to ciekawi sa swiata i przejezdzajacych tu turystow.
A tacy zjawiaja sie codziennie w obu kierunkach zarowno samochodami jak i na rowerach i nie zwazaja na ciezkie i na prawde trudne warunki przejazdu.
Na nocleg zatrzymalismy sie pomiedzy granicami na tzw. terytorium niczyim, gdzie mieszka jakas rodzina. Poczatkowo nie chciano nam otworzyc, noca bowiem chodza tu tylko przemytnicy narkotykow, ale po jakims czasie ukazalo sie swiatlo i zostalismy wpuszczeni do srodka.
Ja dostalam lozko w pokoju z kobietami i poszlam natychmiast spac tak jak stalam, we wszystkim co mialam na sobie.
Poczatkowo bylo strasznie zimno ale jakos otulilam sie w koldre watpliwej czystosci i zasnelam.
Juz o 6ej bylam na nogach i kiedy wyszlam na zewnatrz okazalo sie, ze jestesmy na zupelnym odludziu. Mieszka tu tylko jedna rodzina z dziecmi hodujaca jaki. Kiedys, gdy jeszcze byly czasy radzieckie przejezdzaly tedy samochody, mozna zauwazyc slady warsztatu samochodowego, walaja jeszcze jakies rdzewiejace plugi, koparki i chyba byl tu jakis solchoz.
A dookola same gory, ale to juz koncowka Pamiru Wschodniego.