piątek, 22 paź 2010 Katmandu, Nepal
Okolice Phakding
Pobudka o 5.30 i 20 minutowa podróż taksówką przez pustawe jeszcze o tej godzinie ulice Kathmandu na lotnisko krajowe. Terminal który przypomina nieco piękne obiekty PKP Przewozy Regionalne to taki większy baraczek. Sama procedura wchodzenia do samolotu linii Agni Air też różni się nieco od tej z "normalnych" lotnisk. Przez pół godziny czekamy na płycie lotniska aż z samolotu który wylądował właśnie z lotu powrotnego zostaną wypakowane bagaże powracających pasażerów oraz oni sami. Widoki otaczających lotnisko pasm Himalajów powodują jednak, iż oczekiwanie się nie dłuży. Można też przysiąść na fotelikach stojących na trawce obok pasa które wyglądają jakby były wymontowane z malucha...
Sam lot do Lukli trwa ok. 25 minut - ten sam dystans pokonywany kombinowanym transportem autobusowo-pieszym zajmuje ok. 6-7 dni, ale jesteśmy wtedy zdecydowanie lepiej zaaklimatyzowani, także jeśli ktoś dysponuje czasem warto przemyśleć...
W samolocie warto zająć miejsce z lewej strony - przez cały lot mamy wówczas piękne widoki na góry.
Lądowanie w Lukli (2700 m npm - jedno z 10 najbardziej wypadkowych lotnisk na świecie) również dostarcza emocji - przed idącym pod górę pasem (pomaga wyhamować) jest przepaść a kończy się skałą. 250 m asfaltu na którym piloci muszą posadzić i zatrzymać samolot.
Lotnisko w Lukli
Mają goście nerwy...
Po odbiorze plecaków otacza nas od razu tłum potencjalnych przewodników i tragarzy. W planie mieliśmy iść sami ale po godzinnych negocjacjach decydujemy się ostatecznie na wynajęcie jednego z najbardziej upartych Szerpów na przewodnika-tragarza. Negocjacje które zaczęły się od 20 $ za dzień dla jego i brata kończą się ostatecznie na 15$ tylko dla niego. Niepozornie wyglądający Szerpa o imieniu Lakpa będzie niósł nasze 2 plecaki ważące w sumie ok. 27 kg co jest nieco więcej niż przyjęta umownie maksymalna waga (25kg) którą noszą poterzy obsługujący trekkerów (szerpowie noszący cargo biorą często sporo powyżej 50kg).
W Lukli odczuwa się już inny klimat - wysokość robi swoje także jest zdecydowanie chłodniej niż w Kathmandu. Pierwszy dzień marszu jest dość łagodny: trasa wiedzie na zmianę w górę i w dół także dzień w wiosce Benkar (2630 npm) kończymy nieco poniżej punktu startowego. Przez cały mamy widok na szczyt Kusum Kanguru (6367 npm) który dominuje nad pasmem innych 5 i 6 tysięczników.
Na nocleg decydujemy się w lodgy Himalaya Guest House - dość czystej i przyjemnej lodgy z pięknym widokiem na Kusum Kanguru.
Lukla 9.45 - Cheplung 10.15
Cheplung 10.15 - Ghat 11.20
Ghat 11.20 - Phakding 12.10 (lunch)
Phakding 13.00 - Benkar 14.30
Total time: 4.45
Walk time: 4.00
Start/finish różnica wysokości: -210m
Kilka uwag dot. noclegów: spanie w lodgy jest zazwyczaj bardzo tanie (od 200 NPR za pokój) pod warunkiem, iż je się na miejscu. W przeciwnym razie cena za pokój wzrasta kilkukrotnie. Jedynym ogrzewanym miejscem w lodgy jest stojąca w jadalni koza opalana drewnem lub na wyższych wysokościach jaczymi odchodami. Pali się max. do 20-21 także po tej godzinie w całej lodgy jest już zimno ale wtedy wszyscy są już praktycznie w łóżkach. W pokojach w nocy temperatura spada do 0-10 stopni także ważny jest odpowiedni śpiwór. My mieliśmy puchowy do -5 i syntetyk do 0C i oba spokojnie wytrzymywały. Zamawianie posiłków odbywa się poprzez szerpów - osoby podróżujące samodzielnie zazwyczaj będą obsługiwane w drugiej kolejności także jest to kolejny argument za wynajęciem potera.