wtorek, 15 sty 2008 Warszawa,
lozeczko takie male a nozki takie duze...
Doszukiwanie sie podobienstwa w nazwie w zupelnosci uzasadnione!
Po spakowaniu manatkow, wprost z GH udalismy sie trolejbusem nr 5 na dworzec kolejowy spod ktorego? mial odjezdzac nasz autobus - "wybawaca" do Xi'an. Autobus to faktycznie byl, ale nie wybawca ale masakrator.
Zaczelo sie kiepsko, bo juz od wejscia do biura nie moglismy zlokalizowac nikogo kompetentnego kto moglby nam udzielic informacji skad rzeczony autobus ma odjezdzac. Poza klebiacym sie tlumem chinczykow spogladajacych na nas z pewnym niedowierzaniem z nikad nie bylo pomocy....
Pare minut przed godzina odjazdu pojawil sie organizator, ktory zaskoczyl nas sprawnym i sympatycznym" zalogowaniem" nas na pokladzie autobusu w pierwszej kolejnosci przed tlumem chinczykow. I tu jak by sie zakonczyla opieka pana organizatora. Po ulozeniu sie dosc wygodnie na naszych przydzialowych lezankach rozpoczelismy...... oczekiwanie na odjazd....
Po 50 min dodatkowego postoju pojawia sie spozniona rodzinka i mozemy ruszac. Przed nami 16h? nie..., 24h nie..., 36 h jazdy - O YES YES YES!!!!
Nasz kierowca nie wiedziec czemu (oczywiscie zawsze chodzi o kase) postanowil nie jechac prosta i latwa autostrada ale lokalnymi drogami pelnymi zakretow i czychajacych niespodzianek. Poczatkowo nawet niezle mu szlo ale po jakim czasie rozpoczelo sie cos w rodzaju wycieczki objazdowej po okolicznych i napotykanych po drodze miastach i miasteczkach.
W pewnym momencie nasza wycieczka objazdowa zostala brutalnie przerwana postojem w szczerym polu pod wiaduktem gdzie spedzilismy nastepne 5h do godziny 0530! Pan kierowca postanowil sobie uciac krotka drzemke.
Gdy juz sie wyspal ruszyl i.... 15 min pozniej wyrzucil nas z autobusu do innego ktory juz oczekiwal na nas gdzies tam w Chinach.
W trybie ekspresowym dokonalismy check out i check in na nieco innych miejscach niz poprzednio i ruszylismy w nieoplacona wycieczke objazdowo - krajoznawcza po wsyzstkich juz napotkanych wioskach, miastach i miasteczkach tudziez dziurach bez nazwy.
Kolo poludnia dotarlismy do miasta gdzie powinnismy byc juz 12h wczesniej i spedzilismy na podziwianiu jego ulic, placow i domow nastepne 2h gdyz nasz kierowca sie zagubul biedaczek i nie wiedzial jak wyjechac na trase bo postanowil rzecz jasna ominac platna autostrade.
Tak juz bylo do samego konca, bo katastrofalne opady sniegu spowodowaly ze pozamykano wszysktkie autostrady na trasie. Choc umeczony kierowca nie chcial dalej oszczedzac kasy na oplatach, to nie bylo juz mu dane tego dokonac bo nie wpuszczano nas najzwyczajniej na autostrady.
Tak wiec nasza wesola kompanija popijajac chinska wodeczke po 36h dotarla do zasniezonego i mroznego Xi'an.
Zdjecia z masakry