niedziela, 19 lis 2006 Warszawa,
a kuku!
Autobus przyjechal po nas pare minut po 1900 pod hotel. Dzien wczesniej wykupilismy "open ticket" za 22$ na trasie Ha noi - Sajgon. Bardzo fajna sprawa bo jest dosc tani i wygodny w uzyciu. Wystarczy poprosic w hotelu by zadzwonili i potwierdzili rezerwacje a o ustalonej godzinie przyjezdza po ciebie autobus ktory jedzie w kolejne miejsce na trasie w ramach tej jednej oplaty. Lekko latwo i przyjemnie a przede wszystkim bezstresowo.
Odleglosc jak mielismy tym razem do pokonania nie przekraczala 100km. Miejscowosc Ninh Binh to niewielkie miasteczko?na trasie z Ha noi. Samo w sobie nie jest moze szczegolne ale w poblizu znajduje sie park narodowy oraz kilka bardzo atrakcyjnych miejsc.
Z Ha noi docieramy na miejsce kolo 2200. Autobus zatrzymuje sie pod samym hotelem Queen, 21 Hoang Hoa Tham (niestety nie maja strony www). Dostajemy do wyboru pokoj za 5$ bez klimy i za 8 z klima. Oczywiscie ekonomia przewaza nad luksusem i bierzemy ten za 5$. Od razu zamawiamy na drugi dzien wycieczke do Hua lo i Tam Coc. Poniewaz oboje z Karolina boimy sie motocykli wiec nie potrafimy ich prowadzic. Dlatego tez?decydujemy sie wynajac dwoch motocyklistow po 8$ za dzien do naszej dyspozycji ktorzy maja nas zawiezc do wspomnianych atrakcji. Rzecz jasna musimy takze potwierdzic rezerwacje na autobus do Hoi an na 2100.
Robimy jeszcze szybki wyskok na zarcie. Troche czasu nam zajmuje znalezienie o tej porze jakiegokolwiek miejsca z jedzeniem ale po 10 min poszukiwan odnajdujemy miejscowke z zupka ryzowa z kawalkami miesiwa i warzyw.
w swiatyni loozing nie mile widziany
Calkiem smaczna i tania.
Nastepnego dnia rano nasi bajkerzy juz czekaj na nas przy recepcji. Wywalamy bagaze, wsiadamy na motocykle i ruszamy. Po drodze zjadamy po zupce Pho Ga?na sniadanie.
Na pierwszy ogien docieramy do Hua lo, podobno jest to starozytna stolica Wietnamu. Placimy za wejscie po 10tys D. Sam budowla to raczej dziedziniec swiatynny, swiatynia i ogrody. Fajne i ladne ale bez przesady. Ciekawsze raczej jest przejscie sie po miescowej wiosce i popodgladanie codziennych obowiazkow lokalnej spolecznoci gdzie mozna zrobic kilka fajnych zdjec.
Dalej nasi wspaniali przewodnicy zabrali nas juz do Tam Coc. Po drodze mijalismy piekne krajobrazy godne zapamietania i uwiecznienia nie pomijajac lezacych "bykiem" stadka bawolow. :P
Tam Coc to wspaniala wycieczka lodzia wioslowa po snujacej sie rzeczce pomiedzy wysokimi kotlami skal i zieleni. Co chwile trzeba schylac glowy by nie zachaczyc o bardzo niskie mostki czy sufity jaskin ktorych na trasie naliczelm sie chyba ze trzy. Po drodze widoki wrecz zapierajace dech w piersiach. Czasami jednak czulem sie jak bym byl na splywie Dunajcem ale tam woda kipi pod pokladem a tutaj nasi "flisacy" raczej leniwie wioslowali. Mijani przez nas ich koledzy opanowali technike wioslowania obiema parami odnozy co jest dosc osobliwym zjawiskiem jednak jak widac?nie w Wietnamie. Cala wycieczka lodzia trwa okolo 2h i jest niewatpliwie niezapomnianym przezycie godnym polecenia a kosztuje 50tys D.
Zdjecia z wycieczki :)
Z aparatu Karoliny