Targ Panjiayuan
Pekin to nowoczesna metropolia. Miasto podąża za zachodnimi trendami, atakuje zagranicznymi markami, pnie się wysoko w górę.
Spośród ogromnej ilości chińskich restauracji wybijają neony zachodnich fast-foodów. Choć widok ten może niekiedy przeszkadzać, trudno się temu dziwić. Rynek hamburgerów, frytek i kurczaków z Kentucky znalazł w Chinach rzesze wielbicieli.
Lawirując pomiędzy zabytkami (nierzadko w pełni zrekonstruowanymi), miasto jest bardziej nowoczesne, niż przypuszczałam. Dla młodych Chińczyków, widok drapaczy chmur czy siatki autostrad zawieszonych nad miastem, stanowi integralną część Pekinu.
W odpowiedzi na pytanie o wymarzone mieszkanie, bez wahania odpowiadają, że chcieliby zamieszkać w wysokich apartamentowcach. Coś, co dla statystycznego Europejczyka wydaje się niezrozumiałe (mam na myśli swoje subiektywne odczucia :), zamknięcie w szklano-betonowej klatce z widokiem na podobną szklano-betonową klatkę, według ich uznania jest czymś prestiżowym, symbolem luksusu i nowoczesności.
Przy przebudowie miasta najbardziej ucierpieć musieli jego starzy mieszkańcy.
Tradycyjne hutongi, które niegdyś zamieszkiwali, ustąpiły miejsca drapaczom chmur (w ten właśnie sposób powstało m.in. miasteczko olimpijskie wybudowane pod igrzyska w 2008 r.). Zdarza się, że o nowopowstałych obiektach mieszkańcy nic nie wiedzą. Przekonałam się o tym podróżując metrem. Wielu Pekińczyków nie wiedziało, że linia nr 15 wogóle istnieje!
Stary Pekin odnalazłam w parkach i na targowiskach. Owe miejsca, wciśnięte gdzieś pomiędzy nowoczesną zabudowę, wydają się być najciekawszymi punktami na mapie miasta. Stary Pekin odnalazłam też w malutkich jadłodajniach (sądząc po minach kucharzy i klienteli, rzadko odwiedzanych przez turystów). Właśnie takie miejsca, (za które człowiek nie dałby przysłowiowego złamanego grosza) są dla mnie największym odkryciem. Zawsze, a to zawsze! jedzenie w takich lokalach było czymś wyjątkowym, smakowało wyśmienicie i kosztowało grosze.