lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Astana  
Mauzoleum Kozha Akhmed YasauiTurkestan, Kazachstanfoto: Małgorzata Maniecka
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
czytasz blog:

Borneo 2014



18mar
2014

Welcome to the jungle

4 127 16  
  Sandakan, Malezja, prowincja Sabah

Poranna mgła 7.30 rozpoczynamy 5-godzinny transfer do Sepiloku, gdzie mamy spotkać się z dziczyzną naziemną. W trakcie drogi próbują nas zabić klimatyzacją włączoną na full, ale się nie dajemy - nasze organizmy już się chyba przyzwyczaiły do ekstremalnych zmian temperatur. Na miejscu, czyli w "operation base" czeka na nas lunch a następnie dalsza podróż 1,5 godziny minibusem w trakcie której na nasz wehikuł spadają pierwsze krople deszczu. Nie wróży to dobrze. Kiedy docieramy do tzw jetty leje już niewyobrażalnie. Zejście do rzeki to stroma skarpa gliny, która po deszczu robi się ekstremalnie śliską. Ekipa Uncle Tana z którą wybraliśmy się na tą wycieczkę pomaga nam się przedostać na dół co o mały włos nie kończy się upadkiem. A cóż okazuje się na dole? Nasza łódeczka nie posiada nic nawet skromnie przypominającego zadaszenia i tym sposobem kolejne 1,5 godziny w gigantycznej ulewie płyniemy twardo robiąc dobrą minę. Do campu docieramy przemoczeni do majciochów z wiedzą że te ciuchy już nigdy tak na prawdę nie wyschną :(

Na miejscu wita nas Akin - człowiek z lasu. Oprócz nas w camp'ie przebywa jeszcze tylko kilka osób tak więc dostajemy "prywatny" domek. I tu właśnie spieszę wytłumaczyć co oznacza domek. A więc domek to ulokowane na bagnie na palach ściany z dachem, bez okien i drzwi :) Ale co tam, to też dla nas pewnego rodzaju atrakcja i stawienie czoła naturze. Nasze rzeczne ferrari W środku jedynie materac i moskitiera. Gdy tylko deszcz słabnie, wybieramy się na nocne safari na łodzi. Jest to idealny moment, by obserwować śpiące na gałęziach ptaki (od malutkich, kolorowych kingfisherów do sów), przeróżne żaby (pozdro dla Ali G) i lśniące oczy krokodyli na rzece. A dalej już tylko do... hmmm... do naszego Hiltona.

Noc przebiega prawie bez przeszkód poza faktem, że jest upiornie gorąco i wilgotno no i nastąpił pewien incydent a mianowicie ktoś nie powiemy kto śmiertelnie przestraszył się klamry do włosów. Ach te klamry w nocy wyglądają zupełnie jak skorpiony (SPOILER ALERT - które żywe spotkamy nocy następnej)! Ranek (czyli radosne Goodmorning! Akina o godzinie szóstej) wita nas mglisty, a wszystko jest bardziej mokre niż dnia wcześniejszego. Czy to w ogóle możliwe? Tak! ściągamy więc mokre ciuchy i zakładamy kolejne - też mokre. A dalej już znów na łódkę. Mgła jest strasznie gęsta, ale z każdym kolejnym promieniem słońca rozpogadza się. Tego poranka mamy szczęście oglądać dzikie gibony, orangutana i lokalną mafię, czyli makaki. Oprócz małp ptaszyzna jak malutkie kolorowe kingfishery, hornbile, a także drapierzce.

Kolejna wyprawa to już my vs dżungla. Tak więc zaciągamy skarpety na długie spodnie (nikt w końcu nie chce dzielić się krwią z pijawkami) i do przodu. Jungle mafia Akin opowiada nam o lokalnym robactwie i roślinach - niektóre nawet próbujemy (rośliny, nie robaki) i okazują się całkiem smaczne. Od innych trujących, trzymamy się z daleka. Temperatura w lesie sięga na oko miliona stopni, woda leje się z nas strumieniami. W ponad półtorej godziny robimy niecały kilometr. Przerywany anegdotami Akina ale ciągle jest to tylko kilometr.

Po powrocie do obozu i obiedzie opadamy całkiem z sił. Chcielibyśmy się zdrzemnąć, ale pogoda nas nie rozpieszcza, powietrze stoi bez ruchu a słońce wisi pionowo nad nami. Ale my mamy na to sposób - wybieramy się na wędkowanie, które okazuje się bardzo przyjemne - na łódeczce w cieniu sączymy piwko i rozmawiamy z Akinem o życiu w Malezji i o byciu muzułmaniniem. Jesteśmy tylko my dwoje więc chłopak się rozluźnia i opowiada jak to rozwiódł się z pierwszą żoną bo była zbyt "sociable", a przed ślubem zgrywała taką co to spokojnie w domu będzie rodzić dzieci, a na mieście iść 3 metry za mężem :). Nie zraziło go to przed planowaniem kolejnego ożenku już w czerwcu, oczywiście zaproszona cała wioska, a on nigdy nie był z narzeczoną sam na sam. Ach co to za religia - bierzesz taką niesprawdzoną i potem wychodzą kwiatki!

Tak więc ze złowioną kolacją wracamy do obozu. Tam po krótkiej przerwie znów wybieramy się na łodzie w górę rzeki, gdzie przychodzi nam podziwiać wyczyny małp proboscis (występują tylko na Borneo). Zmierzch spędzamy na łodzi oglądając przelot latających lisów (gatunek nietoperza). Nie pozostaje nami nic innego, jak zmierzyć się z dżunglą w nocy. Ale o tym już następnym razem.

18mar
2014

Fear of the dark

4 127 16  
  Sandakan, Malezja, prowincja Sabah

Żabka Noc na tej szerokości geograficznej przychodzi szybko i niezmiennie - po szóstej robi się szaro, latające lisy powoli znikają na coraz ciemniejszym niebie. A my naciągamy skarpety na spodnie, dalej gumiaki i wchodzimy w ciemność. Jeśli u nas w obozie jest w nocy głośno, to tu aż czuć jak wszystko dookoła żyje. Akin sugeruje nam, byśmy poruszali się szybciej niż w ciągu dnia, a my szukamy zwierząt (węży, pająków, śpiących ptaków) oświetlając liście i pobliskie konary. Do śpiących ptaków można podejść o wiele bliżej niż w ciągu dnia, ich kolory nawet w świetle latarki robią niesamowite wrażenie. Jaka szkoda, że nie udaje nam się zrobić im zdjęć o przyzwoitej jakości. Na ziemi oglądamy kolejne żaby o niesamowitych oczach. W pewnym momencie Akin z drzewa, o które się w zasadzie opieraliśmy, wyciąga skorpiona. Jak się okazuje mają one w zwyczaju chować się w korzeniach. Skorpion jest niemal wielkości ludzkiej dłoni. Akin z powodzeniem łapie go za ogon i pokazuje nam dokładnie, która część jest niebezpieczna. Skubaniec nie widzi problemu we wzięciu go na ręce. Proponuje to również i nam, ale grzecznie odmawiamy. Pomagamy mu tylko odłożyć go na miejsce. Po takim spotkaniu jeszcze bardziej spoglądamy pod nogi i uważamy, za co łapiemy. Dookoła na drzewach są pająki (Akin znów się popisuje i biorąc jednego za nogę do buzi). Skorpion Ale i nam udaje się go zaskoczyć, gdy dostrzegamy w błocie żółwia, którego on ominął.

Ponad godzinne przejście przez nocną dżunglę trwa dla nas niczym cała noc. Strach wyostrza nam zdecydowanie zmysły. Na deser, po zejściu nad rzekę otrzymujemy niesamowity widok. Noc jest bezchmurna przez co niebo usłane jest gwiazdami. Tylu gwiazd jeszcze nigdzie nie widzieliśmy, nawet na Czarnowie. Na miejscu w obozie poznajemy się z nowo przybyłymi, wymieniając doświadczeniami z dotychczasowej podróży. Na odstresowanie jeszcze po piwku. No i spać. Noc znów jest nieznośnie gorąca i wilgotna. Dodatkową atrakcję stanowi "coś", co przez ponad godzinę żeruje na naszym dachu. Ani latarka, ani uderzenia od spodu nie są w stanie przepłoszyć intruza, więc nie pozostaje nam nic innego, jak pogodzić się z nowym rezydentem.

Kolejny dzień i kolejne radosne Goodmorning! o szóstej nad ranem. Tym razem na łódki wypływamy z Teo. Cel na ten poranek to proboscis i orangutan. Udaje się go zrealizować jedynie w połowie, a same proboscis niestety chowają się w gęstych konarach drzew. Południe spędzamy na odpoczynku, udaje nam się nawet trochę zdrzemnąć. Gdy tylko słońce nieco odpuszcza wybieramy się po raz kolejny na łódki, nowo przybyli (tzw, junior tourist) łowią rybki, a my relaksujemy się na łódce, przy okazji przeglądając i wyszukując w książkach dotychczas spotkane zwierzęta. Gdy już ryb jest pół wiadra kontynuujemy wyprawę wzdłuż rzeki, by tym razem natknąć się na całą watahę proboscis, które fantastycznie przeskakują z drzewa na drzewo. Tym przedstawieniem zdecydowanie nadrobiły dość skromne poranne show.

Przed nami trzecia już noc w obozie. Jak na razie jest ekstra, tak bezpośredniej konfrontacji z przyrodą jeszcze nigdy nie przeżyliśmy. Spotkani ludzie są strasznie życzliwi i czuć, że jest to dla nich więcej niż praca. A dla nas jest to więcej niż tylko wakacje. To zmierzenie się z samym sobą. Właśnie takie momenty są warte zapamiętania.

18mar
2014

In the jungle orangutan sleeps tonight!

4 127 16  
  Sandakan, Malezja, prowincja Sabah

Orzeł I nadszedł czas - poranne safari na łodzi, nasze już ostatnie. Teo prowadzi, obiecuje dać z siebie wszystko by znaleźć nam orangutany i krokodyle. I tak z godzinnego safari robi się prawie trzygodzinne. Z początku szczęście nam dopisuje do hornbilli, widzimy ich różne odmiany, różne stadia dojrzałości. Również spotykamy lokalnych drapieżników - orły. O mafii dżunglowej chyba pisać nie trzeba. Mimo wielkich starań Teo (przepłynęliśmy naprawdę spory kawałek) nie udaje nam się zobaczyć dzikich orangutanów. Za to w drodze powrotnej dopisuje nam szczęście do krokodyla. O ile wcześniej udało nam się wypatrzeć młode sztuki (tak do 1,5 metra), to ten wydaje się być naprawdę duży. Nie widzimy go w całości, ale stawiamy na 2,5-3 metry. Po chwili gdy nas dostrzega, zanurza się w rzece (Garymoveout! Keep him at the bay!). My tymczasem pakujemy się i żegnamy w obozie. Na powrót Teo wsadza tylko nas na łódkę, podczas gdy na drugiej reszta kisi się w piątkę :P.

Tym razem pogoda jest dla nas łaskawa i przyświeca nam słońce. W południe dojeżdżamy do Sepiloku, gdzie kwaterujemy się na jedną noc. Jakie to wspaniałe uczucie wziąć prysznic. Nawet zimna woda nie psuje nam relaksu. W bazie wypadowej Uncle Tan ludzie również są przemili. Podwożą nas prywatnym samochodem do centrum rehabilitacji orangutanów, jak również polecają zwiedzenie po zamknięciu Rainforest Discovery Centre (jak się okaże jest to strzał w dziesiątkę! Hornbill z młodym ).

Tak więc na pół godziny przed karmieniem orangutanów jesteśmy na miejscu, ludzi nie ma tak dużo, autokary wycieczkowe odwiedzają to miejsce na porannym karmieniu. Jak się potem okazało po rozmowie z pewnym Australijczykiem, rano ludzi było trzy razy więcej a orangutan pojawił się jeden. My mamy większe szczęście i obserwujemy dorosłe sztuki razem z orangutanami, które musiały tam trafić niedawno - są strasznie wychudzone. Orangutan do 7 roku życia wychowywany jest przez matkę. Ta uczy go wszystkiego - chodzenia po drzewach, budowania gniazd (co noc orangutany budują sobie nowe), wyszukiwania pożywienia. Tak więc gdy młody orangutan traci matkę jest to dla niego niemal wyrok śmierci. Chyba że mu się poszczęści i trafi w to miejsce. Tu wolontariusze zastępują mu matkę, ucząc wszystkiego co potrzebne, by mógł zostać wypuszczony na wolność. Nawet jedzenie na karmieniu jest ciągle te same, by orangutany się nim znudziły i same wyszukiwały to, co im smakuje najbardziej.

Tak więc obserwujemy te rozkoszne zwierzaki w akcji. A one jakby chciały się popisywać - wyginają się na linach, sikają bez wstydu, zaczepiają opiekunów. Sielanka. Dla nas jednak widok dzikiego orangutana nad rzeką sprawił więcej radości niż ta cała paczka. Troszkę brak tu elementu przygody. Nie zmienia to faktu, że jest to miejsce zdecydowanie warte zobaczenia.

W drodze powrotnej, już piechotą, zachodzimy zgodnie z rekomendacją do Rainforest Discovery Center. Do zamknięcia jest jeszcze niecała godzina, ale na wejściu już nikt nie sprzedaje biletów, więc wchodzimy na dziko. Ścieżka to podwieszane między drzewami mosty. Jest również kilka wież obserwacyjnych. Zachodzące słońce dodaje temu miejscu zdecydowanie uroku. Po drodze obserwujemy podobnie jak nad rzeką - ptaki i makaki. W drodze powrotnej, na wysokości jednej z wież przecieramy oczy ze zdumienia, niemalże na wyciągnięcie ręki orangutan wspiął się na pobliskie drzewo w poszukiwaniu dojrzałych owoców. No tego pana się tu nie spodziewaliśmy. Nawet na karmieniu orangutanów w centrum rehabilitacji nie byliśmy tak blisko, a jesteśmy tu niemalże sami (jeszcze parka Niemców). Gdy już słońce zachodzi, a orangutan wciął wszystkie dojrzałe owoce, wracamy do nas i do normalnego łóżka i klimatyzacji!

18mar
2014

Stary niedźwiedź mocno śpi...

4 127 16  
  Sandakan, Malezja, prowincja Sabah

Sunbear Rano chwilę przysnęliśmy spóźniając się na poranny transport do Orangutan Centre na przeciwko którego znajduje się ośrodek dla najmniejszych na świecie niedźwiedzi słonecznych do którego zamierzamy się wybrać. Mocno się tym faktem nie przejmujemy bo 2km na nóżkach to żaden wyczyn. Tak więc wciągając na śniadanie popularne tu Mee (makaron smażony w sosie sojowym) ruszamy na spotkanie misiom. Na miejscu udaje nam się przez przypadek zaczepić założyciela całego centrum, który okazuje się prawdziwym pasjonatem i z chęcią rozgaduje się o uratowanych z niewoli zwierzakach, które stara się zrehabilitować aby wróciły na wolność. Niestety nie każdemu się to uda. na począku obserwujemy 7-latka, który spędził 5 pierwszych lat swojego życia w maleńkiej klatce. Niestety z jego zachowania łatwo można wywnioskować dokładnie jakiej wielkości owa klatka była, niedźwiadek krąży nerwowo w tą i z powrotem ciągle w tym samym miejscu. Przechodząc dalej widzimy jeszcze dwa już lepiej zrehabilitowane misie które wygrzewają się na słońcu leżąc na pleckach z łapkami w górze! Sweetaśne! Po prawie dwóch godzinach z niedźwiadkami przed centrum rehabilitacji orangutanów czekamy na transfer do naszego hoteliku w trakcie którego ku ogólnej uciesze zwiedzających knajpkę i parking atakują orangutany. Wszyscy ganiają za nimi z aparatami tak więc i my przyłączamy się do ogólnego szaleństwa. W tym ogólnym chaosie, kiedy opiekunowie starają się jak mogą marchewką i kijem przywrócić małpy do porządku, odjeżdżamy na lunch po którym ruszamy w 7 godzinny transfer z powrotem do KK. Szybko znajdujemy pokój na noc, idziemy na drinka do znanej już nam knajpki (mrożona passion fruit margarita!) a potem już tylko do łózia.

 


Odległość pokonana od ostatniego punktu (Semporna, Malezja): ok , mierzona w linii prostej.
Całkowity przebyty dystans to ok. .

18mar
2014

Galeria (127)

 
  Sandakan, Malezja, prowincja Sabah
 
  • Opublikuj na:
18mar
2014

Komentarze (16)

 
Liczba komentarzy: 16
Alicja

I jak tam dżungla nocą?

Michał Kołodziejczyk

Głośna i żywa :). I nieustannie mokra.

Kama

Hej Kochani,

Ten Wasz domek przypomina troche apartamenty na Malediwach:) fajne zdjecia. buziaki

Michał Kołodziejczyk

Jeśli byłaś na Malediwach i wsadzili cię do takiego "domku", to wiedz że ktoś cię oszukał :P

drzazga

"opiekunowie starają się jak mogą marchewką i kijem przywrócić małpy do porządku"

:)

Cóż, to tak jak u ludzi, powiedziałby Marks. Oraz Lenin.

Sytqsd

arimidex 1mg over the counter oral arimidex cheap anastrozole

Mtcvkm

arimidex 1mg cost order generic anastrozole buy anastrozole 1mg

Avavib

cheap tadalafil 5mg order cialis natural pills for erectile dysfunction

Hxfqyq

cialis 20mg oral tadalafil 10mg cost buy ed pills us

Mxciir

order tadalafil order cialis 40mg for sale buy ed pills sale

Danielkidly

http://amoxil.icu/# generic amoxil 500 mg

Antoniojossy

https://ciprofloxacin.life/# ciprofloxacin generic price

MichaelEnala

order clomid can you get clomid without dr prescription - how to get generic clomid for sale

Ngzdpj

allergy medications prescription list prescription allergy medication without antihistamines zyrtec canada over the counter

Thmqiu

doctor prescribed allergy medication common prescription allergy pills kirkland allergy pills toronto

Wkklws

types of allergy pills names of prescription allergy pills best allergy medicine for rash

Dodaj swój komentarz - bo każdy ma przecież coś do powiedzenia...

Nie jesteÅ› zalogowany. Aby uproÅ›cić dodawanie komentarzy oraz aby zdobywać punkty - zaloguj siÄ™

ImiÄ™ i nazwisko *
E-mail *
Treść komentarza *



Na mapie

 

Spis treści

1. Warszawa, niedziela, 9 mar 2014 Warszawa, Warszawa,
1 1
2. Dalej niż bliżej Amsterdam,
niedziela, 9 mar 2014
Amsterdam, Dalej niż bliżej, Amsterdam,
3. Kuala Lumpur, Malezja poniedziałek, 10 mar 2014 Kuala Lumpur, Malezja Kuala Lumpur, Malezja
2 16
4. First Polish this year Kota Kinabalu, Malezja
poniedziałek, 10 mar 2014
Kota Kinabalu, Malezja First Polish this year, Kota Kinabalu, Malezja
6 89
5. W przedsionku podwodnego świata Semporna, Malezja
środa, 12 mar 2014
Semporna, Malezja W przedsionku podwodnego świata, Semporna, Malezja
4 127
6. Welcome to the jungle Sandakan, Malezja
wtorek, 18 mar 2014
Sandakan, Malezja Welcome to the jungle, Sandakan, Malezja
3 12
7. Jak mBank popsuł nam dzień Kota Kinabalu, Malezja
niedziela, 23 mar 2014
Kota Kinabalu, Malezja Jak mBank popsuł nam dzień, Kota Kinabalu, Malezja
3 57
8. Orou Sapulot! Keningau, Malezja
środa, 26 mar 2014
Keningau, Malezja Orou Sapulot!, Keningau, Malezja
9. Kota Kinabalu, Malezja sobota, 29 mar 2014 Kota Kinabalu, Malezja Kota Kinabalu, Malezja
10. Kuala Lumpur, Malezja niedziela, 30 mar 2014 Kuala Lumpur, Malezja Kuala Lumpur, Malezja
11. Londyn, poniedziałek, 31 mar 2014 Londyn, Londyn,
12. Warszawa, poniedziałek, 31 mar 2014 Warszawa, Warszawa,

Na skróty

Podsumowanie

ostatni wpis:31 mar 2014  (10 lat temu)
pierwszy wpis: 9 mar 2014  (10 lat temu)
  
liczba tekstów:19
liczba zdjęć:302
liczba komentarzy:72
odwiedzone kraje:4
odwiedzone miejscowości:8

Uczestnicy

strona jest częścią portalu transazja.pl
© 2004-2024 transazja.pl

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone