czwartek, 26 sty 2017 Dżafna, Sri Lanka
Malownicza droga z Jaffny do Ponnalai
Kolejny dzień eksploracji północy wyspy. Tym razem skupiam się na samej Jaffnie.
Gdy do tej pory opowiadałem ludziom o chrystianizacji mieszkańców Sri Lanki w czasie epoki kolonialnej, posługiwałem się danymi których - jak się okazuje - znaczenia do końca nie rozumiałem. Miałem świadomość, że wiara chrześcijańska jest bardziej popularna pośród ludności tamilskiej niż syngaleskiej, jednak dopiero po odwiedzeniu północy Cejlonu, zagadnienie to nabrało dla mnie zdecydowanie namacalnego wymiaru. Podróżując tylko po samej Jaffnie, dostrzega się liczne kościoły chrześcijańskie, na czele z potężną, wręcz monstrualną Katedrą Świętej Marii. Budowla dość skromna w środku, zaskakuje nie tylko swoją przestrzenią, ale również rozwiązaniami niespotykanymi powszechnie w tego typu miejscach. Wybudowana w XVIII wieku przez Holendrów niemal zachwyca budową sklepienia. Typowe drewniane krokwie podtrzymujące dach, w tym przypadku zostały zastąpione misterną, stalową kratownicą. Ciężką, ale równocześnie ażurową i majestatyczną. To nie jedyny taki przykład. Wiele skromnych wiosek rybackich rozsianych na linii wybrzeża północnej Sri Lanki szczyci się posiadaniem przepięknych, okazałych kościołów, z bogatymi frontonami, kaplicami i umiejscowionymi najczęściej osobno smukłymi dzwonnicami. W połączeniu z licznymi świątyniami hinduistycznymi tworzy to niezwykle barwny koloryt regionu.
ÅšwiÄ…tynia Varatharajap Perumal Kovil w Ponnalai
Siedzę w hotelu i rozmawiam z menadżerem. Vignaraj to młody Tamil. Ma nie więcej niż 26 lat. Obok krząta się przygotowując dla mnie śniadanie jego żona - Danushia. Pytam go o sytuację polityczną na północy wyspy.
- Jest całkiem dobrze. Wojna wydaje się już tylko złym wspomnieniem, choć rany będą się zabliźniać jeszcze przez całe lata. Region jest otwarty i bezpieczny od lat, ale wydaje się, że świat o tym nie wie. Tylko nieliczni turyści tu docierają, pomimo ogromnego potencjału regionu - mówi.
Sam się przekonałem o tym, że jest tu niewielu turystów. Jest luty, na wyspie szczyt sezonu turystycznego, a w czasie trzech dni mojego tu pobytu nie widziałem więcej niż 15 obcokrajowców.
- Region otwiera się ponownie na świat. Następuje stopniowa asymilacja z resztą wyspy. W samej Jaffnie otwierają się przedstawicielstwa lankijskich firm z południa. Tworzone są oddziały i filie. Syngalezi powoli inwestują, podróżują i zwiedzają. Wielu z nich podjęło studnia na uniwersytecie w Jaffnie. To dobrze - ciągnie dalej Vignaraj.
- A widzisz jakieś problemy, mają miejsce jakieś przypadki nierównego traktowania Tamilów? - pytam.
- Tak - odpowiada mój rozmówca. Jednym z problemów jest nierówne prawo obowiązujące Tamilów i Syngalezów. Co więcej, jest ono stosowane na całej wyspie, nie tylko na północy.
Dworzec autobusowy w Jaffnie
- Jakiś przykład?
- Inne są kary za drobne wykroczenia i przewinienia. Na przykład Syngalez przyłapany z niewielką ilością narkotyków trafia do więzienia na trzy do pięciu dni i musi zapłacić kilka tysięcy rupii grzywny. Podczas gdy za to samo przewinienie, Tamil spędzi w więzieniu niemal miesiąc i zapłaci kilkukrotnie wyższą grzywnę. To tylko przykład, ale mechanizm karania jest podobny niemal w każdym przypadku - wyjaśnia mi. To budzi frustrację i poczucie krzywdy.
- Jak twoim zdaniem będzie wyglądała przyszłość? - pytam
- Wszyscy mamy równe prawo do mieszkania na tej wyspie. Syngalezi zdają się to wreszcie rozumieć. Jeśli to w pełni zaakceptują i zrozumieją nasza przyszłość będzie dobra. Przyszłość całej wyspy będzie dobra - dopowiada.
To ważne słowa. Chyba w głębi duszy właśnie to chciałem usłyszeć. Vignaraj to przedstawiciel młodego pokolenia Tamilów. To on i jemu podobni będą kształtować przyszłość regionu. W żadnej z jego wypowiedzi nie wyczułem żalu, złości czy nienawiści. Jeśli tak myśli i rozumuje większość to faktycznie, przyszłość północy Cejlonu rysuje się pozytywnie. Mam nadzieję że tak właśnie będzie.
Mój pobyt na północy wyspy, u Tamilów dobiegł końca. W ciągu trzech dni przejechałem na skuterze ponad 350 km, eksplorując wszystko do czego byłem w stanie dotrzeć. Doświadczałem, eksplorowałem, rozmawiałem, podpatrywałem, podglądałem. Często bywam w zakątkach, które można określić mianem "końca świata", jednak ten konkretnie koniec świata mnie zwyczajnie zauroczył i zafascynował. Nie często mi się to zdarza. Doświadczyłem miejsc, o istnieniu których nie wiedziałem, a których piękno, naturalność oraz nieskażona turystyką prostota, zwyczajnie zwala z nóg. Północ Cejlonu to ani Sri Lanka, ani Indie. To Tamil Land, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bez negatywnego zabarwienia związanego z czasem wojny domowej. To region przepełniony unikalną kulturą i przyrodą, zamieszkały przez Tamilów - prostych, życzliwych, uśmiechniętych i pomocnych ludzi. Ten krótki pobyt na północy Cejlonu, na lata pozostanie żywy w moje pamięci...