Tym razem do celu dotarlismy komfortowo. Z braku jakichkolwiek innych biletow kupilismy klase softsleeper. Pociag w ktory wsiedlismy to nowo uruchomiony sklad jadacy z Lhasy - rzeczywiscie robil wrazenie, wygodne lozka, kazdy ma wlasny telewizor LCD i gniazdo z tlenem (pociag jezdzi na wysokosci 4000 mnpm). Zaczal sie swiateczny tydzien majowy co oznacza, ze miliony chinczykow zaczynaja podrozowac. Widac to na dworcach i podczas zwiedzania atrakcji turystycznych.
W Pekinie zameldowalismy sie w milym aczykolwiek nieco duzym Far East Youth Hostel posrodku zrownywanych systematycznie z ziemia hutongow. Pokoj dormitorium dostalismy w przypominajacej wiezienie piwnicy. Atmosfera za to panuje tutaj wielce miedzynarodowa - pokoj dzielimy z Kanadyjczykiem pochodzacym z Jamajki i Nowozelandka pochodzaca z Malezji.
Pekin rozni sie od dotychczas odwiedzanych miast - ulice sa jeszcze szersze niz gdzie indziej (nawet po 8 pasow w jedna strone), a odleglosci trudne do pokonania na piechote. W bardziej uczeszczanych miejscach potrafia sie tworzyc kolejki podczas wsiadania do autobusow, kierowane przez specjalne sluzby. Przez tutejsze zabytki przewijaja sie nieprzeliczone masy ludzi (czyzby weekend majowy?).
Wczoraj zwiedzilismy srodek srodka panstwa srodka czyli oltarz na ktorym cesarz skladal ofiary w intencji pomyslnych plonow. Nieopodal znajdowala sie pieknie odnowiona Swiatynia Niebios i ... milion Chinczykow. Na szczescie udalo sie troche odsapnac w otaczajacym olbrzymim parku.
Nastepnie stanelismy na slynnym placu Tiananmen, gdzie pierwszy raz w Chinach poczulismy atmosfere kraju komunistycznego (wizerunki Mao, wszedzie powiewajace czerwone flagi, sztywno maszerujacy zolnierze, policjanci pilnujacy wejsc na plac i betonowa pustka).
Dzis wczesnie rano wyruszylismy na Wielki Mur. Po odstaniu w kolejce do autobusu podmiejskiego, przez dwie godziny pokonalismy okolo 60km w ciaglym korku i dotarlismy do Huairu. Stad juz sprawnie taksowka trafilismy do Mutianyu, gdzie naszym oczom ukazal sie slynny mur i ... pol miliona oblegajacych go Chinczykow. Na mur prowadzily dwa wyciagi krzeselkowe. My wdrapalismy sie na piechote. Mur jest wspanialy, pogoda dopisala, ale panujacy skwar i szesc kilometrow schodkow w gore i w dol nas nieco wyczerpalo. Do Pekinu wrocilismy niezle zmeczeni.