Po 25 godzinach jazdy zaskakujaco czystym i nowym pociagiem (klasa hard sleeper) spedzonych w towarzystwie milego Pakistanczyka dotarlismy do parnego Kantonu dla Chinczykow GUANGHZOU. Ogolne wrazenia mamy jak dotad dobre, moze za wyjatkiem incydentu w Hangzhou, kiedy nie bylismy w stanie dostac sie na dworzec, bo nikt nie rozumial, o co pytamy (byl to inny dworzec niz ten, na ktory przyjechalismy). Chlopak w autobusie, ktory niby zrozumial, nas zmylil i uratowal nas tylko przypadkowy przechodzien mowiacy po angielsku i uprzejmy taksowkarz, ktory nas zawiozl na dworzec (i nie chcial pieniedzy!).?
W Kantonie wspolnie z Pakistanczykiem znalezlismy hotel i znow okazalo sie, ze mamy szczescie, bo jutro z powodu targow ceny noclegow wzrosna 2 lub 3-krotnie! A dzis przespimy sie w prawie luksusowym hotelu po bardzo przystepnej cenie. Po odpoczynku ruszylismy w miasto - Kanton bardzo nam sie spodobal ze wzgledu na klimat, ktory nieco przypominal nam Indie (goraco, glosno, brudno, stragany z tanim jedzeniem i inne uliczne uslugi).