10:29 Budzi mnie telefon: "I jak? Pozałatwiane wszystko?" "Mamo, o 7.00 rano się położyłam, dopiero pojadę, budzik mam na 10.30, dam radę." "No jak? 10.30? No to już! Dziecko, nie zdążysz! Już powinnaś mieć wszystko gotowe." "Tak wiem? Aha mamo, nie macie może flagi Polski? wczoraj się doczytałam, wymiary 1 x 1,5m." (poważnie, małym druczkiem to napisali pod programem konferencji - dobrze, że to zauważyłam!). Na szczęście w sytuacjach kryzysowych, a ta do takich należy, moi rodzice nie tracą czasu na marudzenie tylko szukają rozwiązań. "Ok. to zaraz poszukam gdzie możemy jeszcze kupić. A Ty wstawaj!"
Pakuję się, kupuję ostatnie rzeczy, w tym dolary (jenów nadal brak, kupię na lotnisku), gotowe =) Ze zdziwieniem i zadowoleniem jednocześnie stwierdzam, że moje obawy czy się zmieszczę do walizki były bezpodstawne. Ba! Nawet mam miejsce na suweniry! Moja nowa walizka okazała się udanym zakupem.
Aha jeszcze tylko sprawdzę jej wagę, bo mam ograniczenie do 23kg.
F.ck, f.ck, f.ck! ("O kurczę!" - jakby to przetłumaczyli w polskim dubbingu) Skąd? Ktoś mi tu coś podrzucił?! Do Japonii ze względu na 35-cio stopniowe upały, biorę same lekkie zwiewne ciuszki - one nie mogą ważyć 30 kg!!!
Rozpoczynam ciężki proces decyzyjny, które z niezwykle niezbędnych, wybieranych i przebieranych od tygodnia rzeczy zostawię w Polsce?
Po wyjęciu połowy rzeczy, walizka nadal przekracza limit kilogramów. Wyciągam drugą walizkę i rozkładam całość na dwa bagaże. (też absurd mam możliwość wzięcia 2 bagaży po 23 kg, ale jednego trochę cięższego to już nie). Przyjeżdżają rodzice "Masz tu flagę, wymiary 1 x 1,5m?" "Tak, ale mówiliście, że nie ma takiej?" "Tata wymyślił, że przecież mogę ją uszyć. Proszę." "Nawet w foli i z etykietką! A kod EAN gdzie?" - pytam ;) "To tak tylko,żeby Japończycy z Polski Monaco nie zrobili." ...=)
Na lotnisku znowu ważę walizki, nadalprzekraczam limit o 2 kg, przekładam bambetle z jednej do drugiej, kieszenie mam już pełne, pod bluzą obładowana torebka - celnicy na pewno się nabiorą, że jestem w zaawansowanej ciąży. Eh zaczynam godzić się z myślą, że pierwszym wydatkiem okaże się dopłata 100euro za nadbagaż, i w tym momencie słyszę dziwny trzask i... zamknięta torba nie będzie już więcej zamknięta. Pękł zamek w mojej nowej super pojemnej walizce. WITAJ PRZYGODO!
Właśnie przelatują mi przed oczami kolorowe obrazy jak we Frankfurcie przerzucają walizkę, a moje rzeczy wirują w powietrzu...SUPER! (Czy mogę jeszcze zwrócić bilety?! Rezygnuję, nie lecę!)
Walizka spięta kupionymi przed chwilą pasami waży się na odprawie... "Pani bagaż przekroczył dozwoloną wagę o 0,3kg.", Kurde?;/ "To przez te pasy... zamek mi się przed chwilą popsuł" - oczy kota ze Shreka ostro działają... "Ale to ostatni raz." - uff...
Z podręcznym nie mogę się już stresować.Ta walizka sama w sobie waży 3kg, a w dodatku wygląda, że nie mam szczęścia do walizek - kupuję lekką torbę. Wszystko się w niej mieści, waga odpowiednia, płacę. Jeszcze kantor - kupuję jeny i biegnę na check in, po drodze odkrywam, że torba powinna mieć pasek taki na ramię, czy ja go w ogóle mam? Z tego pośpiechu nie sprawdziłam... aaa jest =) hm... tylko urwany... GREAT! Pan w sklepie już mnie polubił uśmiecha się, gdy mnie widzi... po chwili mina mu rzednie, ale proponuje podmianę paska z innej torby. Szybkie pożegnanie z bliskimi: "Już mi się nic więcej nie przydarzy - limit wyczerpany" - uspokajam ich, ochroniarz puszcza mnie pod taśmami na skróty, swoją drogą po co ustawiają te labirynty? Odkładam torbę do skrzynki, przechodzę przez bramkę i... PIK PIK! czerwone światła migają na około, wszystkie oczy na mnie, tylko neonów brakuje "Proszę się cofnąć." Robię co każą. "Proszę ściągnąć buty." Na bosaka drugie podejście... PIK PIK! - nic dziwnego - buty mam szmaciane. Podpowiadam, że może zegarek... ale Pani na bramce się tym nie przejmuje, bez pardonu podchodzi: "Ręce na bok!" i ku mojemu przerażeniu, a uciesze Panów celników zaczyna mnie dotykać...To mój pierwszy raz kiedy obmacuje mnie kobieta i to publicznie! "Nogi szerzej!" - nie będę do tego tęsknić.
Jestem po drugiej stronie, udało się, choć z przygodami... Ile było? Rozwalony zamek, zerwany pasek w torbie, pikająca bramka (choć powinnam napisać gwałt); OK.! tym razem już naprawdę wyczerpałam limit.