poniedziałek, 7 wrz 2009 Warszawa, Polska
Z domu wyjechał Krzyś ok. 8 rano, 30. lipca. Z Mamą i tatą. Autobusem na lotnisko, plecak ojcu wydał się nie taki ciężki na jaki wyglądał (jechali z jednym dużym plecakiem + małym podręcznym), w każdym razie na krótki dystans. Na Okęcie dotarli mniej niż 2 godz. przed odprawą, do stanowisk Areoflotu już spora kolejka stała. Ale jako podróżnych z dzieckiem bez problemu odprawili ich przy stanowisku dla klasy biznes. Starzy byli zmęczeni, bo i późno poszli spać, i nie mogli spać w nocy (z wrażenia może). Nie dotyczyło to jednak Krzysia, który sprawiał wrażenie nie męczącego się. Godzina w strefie wolnocłowej szybko im minęła, szybko weszli do samolotu. Jedzenie przyzwoite, obsługa normalna (choć stewardessa ledwie mówiła po angielsku).
Na Szeremietiewo doleciał Krzyś zanim się zorientował. Na Okęciu i potem na Szeremietiewie liczył Krzyś samoloty i rysował flagi krajów, z których pochodzą. Z lądującego samolotu z zainteresowaniem spoglądał na niewielką "koronę" wieżowców moskiewskich i wieżę Ostankino (chyba...). Przy kolejce do okienka "tranzyt" zdziwienie. Współpasażerowie, którzy również lecieli do Szanghaju mieli już (co zresztą powinno być i zazwyczaj bywa, normą) karty pokładowe na lot Moskwa - Szanghaj, których Krzysiowi i jego rodzicom nie dano w Warszawie, bo rzekomo nie było stamtąd dostępu do systemu. Ale bez problemu wystawiono je przy stanowisku tranzytowym. Dziwne było także to, że ponownie trzeba było prześwietlać bagaże, zdejmować buty itd. I wywalać (lub dopijać) napoje! Także np. puszkę pepsi wyniesioną z samolotu. Ale czegoś kupionego w strefie wolnocłowej w Warszawie - już nie...
Rodzice trochę się bali tych 6 godzin oczekiwania, ale zleciało szybko. Głównie dzięki świetnej i bezproblemowej postawie Krzysia. Pod koniec czekania zaczęło być tłoczno. Samolot spory, zajęli 3 m-sca w środkowym rzędzie Boeinga 767-300 (proszę wziąć pod uwagę, że dla Krzysia są to niezmiernie istotne informacje!). Bardzo miła obsługa. Krzyś (jedyne dziecko na pokładzie) dostał prezenty od Aerofłotu. Dobre jedzenie, bardzo dobre wręcz. Nie grymaszą, gdy się poprosi o kolejny sok czy kawę. Krzyś i rodzice umyli zęby, przespali się. Rano trochę rozespany jeszcze Krzyś dostał dobre - też ciepłe - śniadanie. Fajnie, bo Mama Krzysia miała uprzedzenia co do rosyjskich linii - tata ma nadzieję, że się ich pozbyła.