piątek, 22 paź 2010 Katmandu, Nepal
Poranne godziny szczytu w Kathmandu
5-7/11
Aby odpocząć nieco od gór oraz brudu Kathmandu jedziemy do leżącego na południu kraju parku narodowego Chitwan. Ciekawym doświadczeniem jest sama podróż - drogi w Nepalu należą niewątpliwie do najgorszych i najbardziej niebezpiecznych na świecie. W ciągu siedmu godzin jazdy widzimy 5 wypadków, droga upływa w niekończącym się sznurze wszelkiego rodzaju pojazdów z przewagą ciężarówek i busów a wyprzedzanie odbywa się zawzwyczaj w miejscach w których nie ma jakichkolwiek szans na dojrzenie pojazdów nadjeżdżających z przeciwka. Wszystko to dzieje się nad kilkudziesięciometrową przepaścią bez żadnych zabezpieczeń. I tak w sumie dobrze, że nie podróżujemy jak miejscowi na dachu autobusu...choć w razie wywrotki i lotu w przepaść nie miałoby to i tak większego znaczenia.
Sam park narodowy lekko nudzi - przejażdżka łodzią, spacer po dżungli, trip na słoniach. Dość komercyjno-emerycka impreza której głównym celem jest zobaczenia pasących się na wolności nosorożców (udało się nam zobaczyć 4 sztuki), krokodyli (jeden) oraz kilku bliżej nieokreślonych gatunków ptaków. Właściwie to niegorzej jest u nas na Biebrzy. Pięknie wyglądają natomiast majaczące w oddali (ok. 200km) szczyty Annapurna Himal. Nad subtropikalną równiną sprawiają nierealne wrażenie.
Cała wyprawa zajmuje 3 dni z czego praktycznie dwa spędzone są na podróży - pewnie można spędzić czas na miejscu ciekawiej ale trzeba poświęcić na to więcej czasu i zorganizować działanie na miejscu z dala od oklepanych szlaków.