piątek, 22 paź 2010 Katmandu, Nepal
A więc jeszcze jeden dzień w Namche. Rano w pokojach leciała para z ust a szyby były od wewnątrz pokryte szronem ale wyżej będzie jeszcze zimniej. Oddałem swój puchowy śpiwór Kasi, w jej syntetyku było dość rześko ale można wytrzymać. Śniadanie o 7.30 i o 8 ruszamy na kolejną aklimatyzacyjną wycieczkę po okolicy. Po drodze znajduję zaplątanąw krzakach taśmę z wyblakłymi od słońca i wiatru modlitewnymi flagami. Mam nadzieję, że nikt tam na górze się nie obraził że zapakowałem je do plecaka jako pamiątkę tego dnia - wyglądały jakby leżały tam od dawna i czekały aż ktoś je znajdzie. Ból głowy przechodzi także dzień mija nam nam włóczeniu się po okolicy i kontemplowaniu widoków. Przypomina mi się tekst jednej z piosenek z teatru Witkacego w Zakopcu: "Jaki jesteś drobny wśród tych stromych grani...." Chyba nigdzie nie pasuje on bardziej niż tu - w sercu Himalajów. Jutro czas ruszyć dalej w góre - do Tengboche.