piątek, 30 paź 2009 Bangkok, Tajlandia
Na bazarze
01/11
Bac Ha
Najpierw kilka słów o podróży - wagon trafił się nam nieco zakaraluszony i atawizmy północnego Europejczyka dały znać o sobie. Miejscowi żyją z tymi robaczkami na codzień i tragedii nie robią...
No nic, trzeba się było przyzwyczaić i mieć nadzieję że podczas snu na głowę nie wejdą.
Po dwóch godzinach jazdy pociąg się popsuł i stanął w polu. Goście z obsługi nie bardzo wiedzieli o co kaman bo łazili nieco bez sensu wzdłuż torów świecąc sobie kolorowymi lampionami (wysiadł prąd) a co za tym idzie światło i klima) i stukając na chybił-trafił w kółka wagonów. W końcu odkręcili jakąś rurę z naszego wagonu i pociąg ruszył.
Busik z Lao Cai do Bac Ha (100 000 DNG/osoba, ale daliśmy się nieco zerżnąć - można negocjować i zrobić tą trasę taniej) dojechał po dwóch godzinach jazdy, także na miejscu byliśmy około 9.
Niedziela a zatem słynny w okolicy lokalesowy targ na który sciągają lokalne górskie mniejszości etniczne, głównie Kwieciści Hmongowie (Flower Hmong). Feeria barw strojów przepięknie ubranych kobiet Flower Hmong, które zdecydowanie dominują wśród tłumu Wietnamczyków oraz na szczęście niezbyt licznych turystów, także bazar ma charakter bardzo miejscowy.
Fantastycznie jest móc obserwować sylwetki tych dość biednych ludzi, żyjących w ciężkich górskich warunkach, nie zawsze cieszących się przychylnością wietnamskich władz.
Hmongowie stanowią odmienną od wietnamskiej kulturę - są w większości animistami, posługują się odmiennym językiem (zbliżonym do mandaryńskiego), mają inne obyczaje (wciąż jeszcze gdzieniegdzie uprawiają opium co jest obecnie przez władze niechętnie tolerowane). Pewnie za parę lat targ w Bac Ha stanie się kolejną cepeliowską atrakcją dla białasów, ale póki co to jednak wydarzenie głównie dla miejscowych, które my, turyści zakłócamy niestety naszymi aparatami i kamerami...Jak jednak utrwalać takie miejsca nie wchodząc zbytnio z butami w ich świat
Po południu, gdy bazar zaczął pustoszeć poszliśmy górską dróżką, wraz z grupkami wracających do swych domostw Hmongów na wycieczkę. Przepiękne widoki pól ryżowych sięgających praktycznie górskich szczytów. Szkoda jedynie, iż było już po zbiorach...
Kuchnia wietnamska w końcu zapunktowała - na kolację wspaniałe spring rollsy (czyli znane u nas sajgonki), wołowina z cebulą i grzybami oraz browarek - a to wszystko dla dwóch osób za 150 000 dongów. Ech, przyjemnie tu być :)
Polecany hotel w Bac Ha to Hoang Vu - 7$ (po krótkich targach) za czysty pokój z łazienką tuż obok bazaru.