Gruzja 2007
- autor: Kinga Dębiec
- źródło: www.gruzja.czopowicz.pl
Do Gruzji dostajemy się drogą szybką, ale wieloprzesiadkową. Cała podróż trwa zaledwie dwie i pół doby, z czego cały jeden dzień spędzamy u naszych ukraińskich przyjaciół w Dniepropietrowsku. Startujemy z Warszawy. Pociągiem przejeżdżamy do Przemyśla z przesiadką w Rzeszowie. Stamtąd do Lwowa decydujemy się dostać na raty, żeby nie płacić dodatkowo za samo przekraczanie granicy koleją czy autobusem. Przebijamy się więc przez dzicz polsko - ukraińską na granicy w Medyce, a stamtąd dalej jedziemy busem. We Lwowie udaje nam się złapać pociąg do Dniepropietrowska, skąd lecimy samolotem prosto do Tbilisi.
Bilety do Gruzji są coraz tańsze, a ten kierunek coraz bardziej popularny - przyp. red.
Ukraińskie pociągi okazują się świetnym środkiem lokomocyjnym. Duże, długie, wysokie wagony z miejscami do leżenia, w środku panuje iście domowa atmosfera, pasażerowie w podomkach, rodzinnie posiłki, herbata z samowara, wykrochmalona bawełniana pościel do spania. Po podróży polską koleją możemy w końcu porządnie się wyspać. Lot w przestworzach wywiera na nas niezapomniane wrażenia. Lecimy nad Kaukazem, tuż obok giganta Elbrusa, widoki zapierają nam dech w piersiach.
Na dworcu we Lwowie ustalamy trasę naszego wypadu. Stolicę postanawiamy zostawić sobie na deser i zwiedzić ją tuż przed wylotem powrotnym. Od razu z lotniska ruszamy zatem dalej, w nieznane. Udaje nam się wytargować i tak morderczo drogi kurs lotniskową taksówką do Sagaredżo (Dolna Kartlia), najlepszego miejsca wypadowego do Dawid Geredża i Signaghi (Kachetia), naszego następnego celu. Decydujemy się na takie szaleństwo pierwszy i ostatni raz podczas tego wypadu. Z nieba leje się żar, przez otwarte okno w samochodzie chłodzi nas wiatr, przy dźwiękach gruzińskiej muzyki z radia podziwiamy pierwsze pustynne krajobrazy. Wysiadamy na środku martwego placu, wypalone słońcem twarze starców na ławce pod płotem zwracają się z zaciekawieniem w naszą stronę, ruszamy na poszukiwanie lokum na noc. Pytamy trochę wśród miejscowych, dzięki czemu udaje nam się znaleźć pierwszy nocleg i załatwić taksówkę na następny dzień rano do kompleksu klasztornego wykutego w skale, David Geredża. Jadąc do Gruzji nie należy liczyć na wielkie wygody, ale miejsce do spania oraz zimną wodę prosto z gór do umycia zawsze się dostanie. Przy odrobinie szczęścia można załapać się również na pyszną kolację z lokalnymi specjałami. My już pierwszego wieczora mamy okazję spróbować domowej roboty chaczapuri z serem i grochem, sera, bakłażanów oraz narodowej wódeczki z winogron - czaczy.
Widok z tarasu widokowego na klasztor Dawid Geredża
fot. Kinga Dębiec
Następnego dnia przemierzamy pustynne krajobrazy górskie rozklekotaną Ładą. Czujemy pod stopami jak wielkie kamienie uderzają w podwozie. Samochód co kilkanaście metrów gaśnie. Kiedy docieramy na miejsce jesteśmy mile zaskoczeni spokojem i ciszą jaka panuje na terenie klasztoru. Godzina jest jeszcze wczesna, więc w Dawid jesteśmy jedynymi turystami. Między nogami przemyka nam tylko kot. Z malutkich drzwi wyłaniają się od czasu do czasu mnisi. Jeden z nich wskazuje nam taras widokowy. W tym czasie nasz kierowca naprawia samochód. W skałach dotykających klasztoru widać szereg okien i drzwi prowadzących do wykutych pomieszczeń. Z dziedzińca rozpościera się widok na niekończące się górskie połoniny w kolorze spalonej słońcem trawy. Kiedy odjeżdżamy do Geredża podjeżdża bus zapakowany amerykańskimi turystami. Odjeżdżamy zadowoleni, że zdążyliśmy zasmakować atmosfery klasztoru zanim się pojawili.
Taksówkarz, którego wynajmujemy, żeby zawiózł nas do Signaghi zatrzymuje się na trasie na zrobienie kilku zdjęć. Opowiada nam historie związane z kolejnymi zabytkami, które mijamy. Gruzińska gościnność i sympatia do Polaków miło nas zaskakuje. Kierowca pomaga nam znaleźć kolejny nocleg. Zawozi nas na miejsce. Jest nam przykro, że nie możemy zapłacić mu więcej pieniędzy za przejazd, pewnie na to po cichu liczył. Zatrzymujemy się w rozpadającym się domu z wielkim tarasem obrośniętym winogronem, z którego widzimy miasto i resztki muru. Jesteśmy zachwyceni. Nasz gospodarz i jego córka Meggie częstuje nas mocną kawą, świeżym chlebem i otwiera dla nas ostatnią puszkę sardynek. Tobiasz nienawidzi ryb, więc jem za niego. Cierpię patrząc na wybałuszone oczka rybek. Zamykam oczy, kiedy wkładam widelec do ust. Na deser jemy soczystego, słodkiego arbuza, najlepszego, jakiego kiedykolwiek jedliśmy. Po poczęstunku idziemy zobaczyć miasteczko i odwiedzamy znajdujący się ok. 2 km od niego monastyr Bodbe. Wieczorem gospodarz zabiera nas na szczyt góry, na której wybudowane jest Signaghi. Żadne zdjęcia nie oddadzą tego widoku, a żadne słowa uroku tego miejsca. Wokół nas jest płasko. Jakbyśmy byli na jedynej górze wyrosłej na rozległej równinie poprzecinanej co kilka kilometrów drobnymi punktami skupiającymi się wokół miast. Na horyzoncie wyrasta otulona wieczorną mgłą ogromna ściana Kaukazu. Otar opowiada nam o sobie, o życiu w Gruzji. Nie musi nam tłumaczyć, dlaczego tak mocno kocha swój kraj i miejsce, w którym żyje.
Widok na okolice z twierdzy Gremi.
fot. Kinga Dębiec
Następnego dnia jedziemy do Telawi (Kachetia). Adres kwatery mamy z Internetu. Udaje nam się ją w miarę łatwo znaleźć z pomocą połowy taksówkarzy stojących przy dworcu. Jadąc do Gruzji należy być przygotowanym, że pytając jednego Gruzina o drogę, nigdy nie odpowie ci sam, skonsultuje się z połową ulicy, także wszyscy wiedzą skąd jesteś i gdzie idziesz. To nasza pierwsza noc z woda w kranie, a nie w misce. Jest nawet wanna. Co prawda ciepłej wody nie ma, ale będzie jutro z rana. Mamy dla siebie całe piętro, wygodne łóżka ze świeżą pościelą. Wracamy na dworzec i szukamy marszruty do Gremi, stolicy regionu z XV wieku. Następnego dnia kolejne dwa zamczysko-kościoło-twierdze: Alaverdi i Ikalto. Wszystkie okazują się wyglądać raczej podobnie, co trochę nas rozczarowuje. Upał tego dnia jest jeszcze bardziej nieznośny niż zwykle. Ledwo powłóczę nogami. Po drodze spotykamy grupę sympatycznych Czechów, z którymi wracamy do Telawi. Na miejscu decydujemy się jeszcze zwiedzić ogrody Tsinandali. Marszruta wysadza nas przy samym wejściu. Zbaczamy z trasy i idziemy posilić się do pobliskiej restauracji. Jedyne co potrafi nam wytłumaczyć z menu kelnerka to chaczapuri i bakłażany. Bierzemy po porcji i zamawiamy pół litra miejscowego lanego z beczki wina za psie pieniądze. Wchodzimy do ogrodów z pełnymi brzuchami i w dobrych humorach. Tobiasz daje się namówić w kasie na degustację wina. Do pomieszczenia z degustacją prowadzi nas jakiś mężczyzna. Mijamy wielkie beki wina ustawione jedna koło drugiej, przy których siedzi pijany starzec. Wykrzykuje coś w naszą stronę. Dowiadujemy się, że jest to właściciel winnicy. Prowadzi nas do pomieszczenia stylizowanego na średniowieczną rycerską salę jadalną. Panuje półmrok, przez mały otwór w suficie wpadają tylko nikłe smugi światła. Atmosfera jest czarująca. Siadamy przy wielkim drewnianym stole, próbujemy dwa rodzaje win. Mężczyzna dolewa nam do kieliszków nowe porcje, mimo, że dziękujemy. Pękamy już w szwach, a w głowach zaczyna nam szumieć na całego. Decydujemy się kupić jedną butelkę białego Tsinandali. Marszrutą wracamy do Telawi.
Następnego dnia ruszamy do Mcchety (Kartlia Wewnętrzna), starej stolicy Gruzji, z zamiarem spędzenia w niej dwóch nocy na polu namiotowym. Zamiast tego spędzamy noc w luksusowym mieszkaniu w Tbilisi, u pewnego bogatego Gruzina. Generalnie pijemy i jemy do upadłego. Dzięki Dimie odwiedzamy miejsca, które bez jego pomocy pozostałyby prawdopodobnie przez nas na zawsze nie odkryte. Zura zawozi nas do królującego nad Mcchetą Dżwari, skąd rozpościera się widok na miasto. Można się tam dostać tylko samochodem. Nie wożą tam żadne marszruty. Dima załatwia nam wejście do zamkniętego z powodu prac renowacyjnych Muzeum wielkiego gruzińskiego poety Czewczewadze. Organizuje nam też wycieczkę do Gori (Kartlia Wewn.). Zwiedzamy Muzeum Stalina. Od anglojęzycznego przewodnika dowiadujemy się, że był on prawdziwym bohaterem i Wielkim Wodzem. Jego przyjaciel wiezie nas do Upliscyche - Twierdzy Boga, jednego z najstarszych miast Gruzji wykutych w skale. Wygląda imponująco. Zura i jego żona opowiadają nam historię tego miejsca. Po zwiedzaniu, wiezie nas po niemalże rajskiej dolince i z całą jego rodziną urządzamy sobie piknik nad rzeką. Jemy, niebo w gębie, grillowanie chaczapuri, chleb prosto z pieca, ser, a Tobiasz zajada się szaszłykami, o których chyba długo jeszcze będzie śnił podczas naszego pobytu w Gruzji oraz najbardziej pomidorowe pomidory i ogórkowe ogórki na świecie. Wszystko popijamy konikiem i domowej roboty winem.
Widok na koryto rzeki z miasta skalnego Upliscyche.
fot. Kinga Dębiec
Następnego dnia poznajemy rodzinę Dimy. Z rana jedziemy na śniadanie do restauracji. Mamy własny stolik. Stół szybko zapełnia się lokalnymi specjałami: mcwadi, chinkali, lobio czy najczęściej spotykana tu sałatka ze świeżych pomidorów, ogórków i czerwonej cebuli. Pijemy oranżadę, a panowie wznoszą toasty za nasze szczęście, za pomyślność dla naszych narodów, zdrowie i szczęście, oraz spotkanie. Po śniadaniu ruszamy do sąsiedniej wsi. Po drodze kupujemy świeży chleb, grzeje mi kolana. Na miejscu zastajemy żonę Dimy, jego wnuczkę oraz siostry - prawdziwa 'włoska' rodzina. Znowu stół suto się zastawia. Gospodarze nie przyjmują odmowy. Mimo, że mamy pełne brzuchy objadamy się bakłażanami duszonymi z warzywami - adżapsandali. Spędzamy przemiły dzień. Żona Dimy mówi po angielsku. Rozmawiamy o kulturze, zwyczajach, historii, specyfice życia w Polsce i Gruzji.
W miasteczku skalnym Upliscyche
fot. Kinga Dębiec
Po pięciu dniach udaje nam się wyjechać z Tbilisi. Zostawiamy część naszego bagażu u kuzyna Dimy i jedziemy najpierw do Kutaisi (Imertia), a potem pochodzić po górach Parku Narodowego Borżomi. Podróż trwa ponad trzy godziny. Wysiadamy na brudnym, zatłoczonym dworcu. Pierwsze wrażenie jest zdecydowanie negatywne i tak już niestety zostaje. Śmieci walają się po ulicach i chodnikach, śmierdzi spalinami, głowa boli od trąbiących klaksonów. Tego dnia panuje straszny zaduch, jesteśmy cali mokrzy i zmęczeni upałem. Udaje nam się znaleźć autobus, który ma dowieść nas do centrum. Robimy rundkę po mieście i nieoczekiwanie wracamy na dworzec. Za drugim razem wysiadamy w miejscu przypominającym centrum. Odszukujemy monumentalną katedrę Bagrati z XII wieku, która niestety popadła w całkowitą ruinę za czasów panowania tureckiego. Tego dnia decydujemy się jeszcze zobaczyć bogaty we freski klasztor Gelati. Jedziemy pomarańczowym 'ogórkiem' wypakowanym ludźmi po same brzegi. Autobus ledwo toczy się pod górę. Ludzie jak zwykle zagadują nas, skąd jesteśmy, jak nam się podoba kraj. Wysiadamy przy rozjeździe w kierunku Gelati. Plecak podają nam pasażerowie przez okno. Dwa kilometry idziemy jeszcze pod górę. Maszerują z nami prosiaki i krowy. Pół godziny później odpoczywamy już w zaciszu kompleksu klasztornego i pijemy zimną wodę prosto ze źródełka w ziemi.
Na karcie naszego aparatu mamy już 450 zdjęć, a mamy za sobą dopiero połowę wyjazdu...
Ciąg dalszy opisu wraz z większą ilością informacji praktycznych i zdjęciami na http://www.gruzja.czopowicz.pl
ZAPRASZAM!!!
trasa: Sagaredżo, Dawid Geredża, Signaghi, Telawi, Gremi, Alaverdi, Ikalto, Tsinandali, Mcchety, Tbilisi, Gori, Upliscyche, Kutaisi, Kazbegi, Wardzi, Annanuri, Gonio
Latasz samolotami? Chcesz dowiedzieć się ile godzin spędziłeś łącznie w powietrzu? Jaki pokonałeś dystans i ile razy okrążyłeś równik? Do jakich krajów latałeś i jakimi samolotami...? Zobacz nową funkcjonalność transAzja.pl: Mapa Podróży
Narzędzie pozwala na zapisanie w jednym miejscu zrealizowanych podróży lotniczych, naniesienie ich tras na mapie oraz budowanie statystyk. Wypróbuj już teraz!
Komentarze

hydroxichloraquine doctors for hydroxychloroquine hydroxycloro

Propecia Eficiencia stromectol tablets buy precio viagra marbella

daily cialis online com to order Cialis

This response is mediated by the release of nitric oxide NO from nerve terminals and endothelial cells, which stimulates the synthesis of cGMP in smooth muscle cells precio de priligy en mexico Alcohol can make the side effects from Cialis tadalafil worse

Brand-name Cialis 20mg, on the contrary, is heavily overpriced is generic cialis available Monitor Closely 1 atazanavir increases levels of tadalafil by decreasing metabolism

buy cheap cialis discount online Tadalafil s side-effects include headaches, giddiness, and visual sensation alterations

Neuroreport 12, 2923 2926 2001 lasix without prescription

cialis buy online usa 10 mg tamoxifen per gram body weight daily by intraperitoneal IP injection

Wednesday 02nd 2008f July 2008 01 1 22 PM Wont make legal action in such NOLVADEX has proven to be safe, secure and reliable stromectol amazon canada The Report s findings are based on three years of study that included three scientific reviews and public comment from scientists, consumers and other interested parties

Monitor Closely 1 rucaparib will increase the level or effect of tiagabine by affecting hepatic intestinal enzyme CYP3A4 metabolism common side effects of tamoxifen Rockville, MD Agency for Healthcare Research and Quality; 2011

best site to buy priligy canada The second is that vaginal irritation can be increased with lubricants with higher osmolarity

Alonso, USA 2022 05 20 02 06 16 doxycycline ear infection

The recommendation also said that women who are not at high risk should not consider taking these medications, because the side effects of the medications will likely outweigh the benefits buy clomid in australia online

Baha Sharaf, 1 Rama AlMasri, 2 Nayef Abdel Razeq, 3 Osama Salama, 1 Ibrahim Hamad, 1 Mahmoud Abunasser, 1 Hikmat Abdel Razeq 1, 4 over the counter lasix can tamoxifen lower blood pressure

The most obvious drawback of the long term utilization of SARMs in a hormone replacement context, or as a male hormonal contraceptive in the case of S23, is their lack of aromatization into Estrogen propecia fast delivery

These drugs are generally not indicated in patients with type I diabetes, low blood pressure, low eGFR 2, or rapidly worsening renal function clomid online overnight In the US alone, there are 84 million individuals with prediabetes, which converts to type 2 diabetes with an annual rate of approximately does furosemide raise blood sugar in s Normal Blood Sugar Levels Chart 10

74 Share news a 41 82 0 buy real cialis online Redpharm Drug Remedy Repack Salix Pharmaceuticals Sandhills Packaging Inc

As long as it is opened up by does berberine lower a1c this strong cyclone, if it is not a character of the Immortal King level, it will be disabled if it is not dead buy cialis online forum Attribution of Images The picture used at the top of this post was located first at Pixabay

Now there is an expert in charge, someone with a plan to make you well generic cialis for sale

Walker oyEvOwOXzbfCcxZaQva 6 26 2022 online cialis

Do you want to enjoy the most memorable time of your life with gorgeous, sexy and sensual Delhi Escorts? Visit Karol Bagh Escorts and get in touch with our experts.

We run the most trusted Escort Agency. H they just want to give a broad satisfied smile on the face of our customers. Adhugodi Escorts Service The specialty of our call girls is to be in their respective fields.