lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Islamabad  
Fragment ciężarówkiGilgit, Pakistanfoto: Krzysztof Stępieńźródło: transazja.pl
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
Booking.com

Najnowsze artykuły

Flames of... Baku

Top of the top - Iran!

Oman - to zdecydowanie więcej niż jedyne państwo na literę "O".

Nepal - My first time

e-Tourist Visa do Indii - wyjaśniamy szczegóły

Stambuł z zupełnie innej perspektywy

Cud w indyjskiej Agrze na miarę drugiego Taj Mahal

Do Mongolii bez wizy

Muktinath (Jomsom) Trekking - profil wysokości i statystyka

Bezpłatne wycieczki po Dosze dla pasażerów Qatar Airways

Do Indonezji bez wizy

Wiza do Indii wydawana już na lotnisku?

Poznaj Azję Centralną oglądając animowane filmy

Co wiesz o Azji Centralnej?

Bilet na indyjski pociąg tylko na 60 dni przed odjazdem?

Turkish Airlines poleci do Kathmandu!

Can AI help solve Japan’s labour shortages?

In pictures: India votes in world's biggest election

An attack on women that has devastated Australia

Top three stripped of medals in Beijing half marathon

Why a deluge of Chinese-made drugs is hard to curb

Can TikTok's owner afford to lose its killer app?

Chinese cities sinking under their own weight

Stabbed Australian bishop forgives alleged attacker

The West says China makes too much. Its workers disagree

Biden calls for tripling tariffs on Chinese metals

An audible sigh of relief in the Middle East

What we know about Israel's missile attack on Iran

Bowen: Crisis shows how badly Iran and Israel understand each other

Attack sends message to Iran but Israelis divided over response

US again warns Israel against Rafah offensive

Flurry of attacks heightens Israel-Hezbollah fears

Iran morality police arrest dead protester's sister, family says

US and UK extend sanctions against Iran

Dubai airport delays persist after UAE storm

'I’m in pieces' - Israeli hostage's agony over husband held by Hamas

Miasta Azji

 Katmandu

warto zobaczyć: 14
transport z Katmandu: 3
dobre rady: 21

wybierz
[opinieCount] => 0

 Xi'an

warto zobaczyć: 10
transport z Xi'an: 2
dobre rady: 19

wybierz
[opinieCount] => 0

 Stambuł

warto zobaczyć: 38
transport z Stambuł: 2
dobre rady: 40

wybierz
[opinieCount] => 0

 Tajpej

warto zobaczyć: 22
transport z Tajpej: 11
dobre rady: 39

wybierz
[opinieCount] => 0

 Jerozolima

warto zobaczyć: 9
transport z Jerozolima: 3
dobre rady: 12

wybierz
[opinieCount] => 0

 Pokhara

warto zobaczyć: 9
transport z Pokhara: 1
dobre rady: 9

wybierz
[opinieCount] => 0

 New Delhi

warto zobaczyć: 23
transport z New Delhi: 2
dobre rady: 37

wybierz
[opinieCount] => 0

 Szanghaj

warto zobaczyć: 18
transport z Szanghaj: 1
dobre rady: 37

wybierz
[opinieCount] => 0

 Pekin

warto zobaczyć: 27
transport z Pekin: 5
dobre rady: 60

wybierz
[opinieCount] => 0

 Hua Shan

warto zobaczyć: 8
transport z Hua Shan: 3
dobre rady: 18

wybierz
[opinieCount] => 0

Powiadomienia

Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu

Dołącz do nas!


 
 
  •  Pakistan
     kursy walut
     PKR
     PLN
     USD
     EUR
  •  Pakistan
     wiza i ambasada
    Pakistan
    ambasada w Polscetak
    wymagana wizatak
    30 dniowa wiza turystyczna - jednokrotna, 40 USD Uwaga: Wizy turystyczne obecnie wydawane są bardzo niechętnie lub wręcz nie są wydawane!
    Najmniejsza
    prowizja w Polsce!
    117 PLN - około 10 dni roboczych sprawdź szczegóły

Pakistan - pure land

poniedziałek, 12 maj 2008
  • dotyczy:  
fot. Mikołaj Książek

Bellochistan - zawsze tam zaczynam swoją podróż i tam zawsze ją kończę, a wszystko inne przy nim traci swój blask. Wszystkim innym pozostawiam polityczne informacje i statystyczne dane powleczone w nudne geograficzne opisy od których zazwyczaj zaczynać się powinno taki artykuł.

Nigdy nie uczyłem się geografii, nigdy nie interesowałem się podróżami, nigdy też nie myślałem gdzie chciałbym być lub co zobaczyć. W pewnym wieku po prostu zapragnąłem jechać przed siebie, w sumie to nieważne gdzie, aby tylko dalej i jeszcze dalej. Nie interesują mnie zabytki, ani tzw miejsca „warte zobaczenia” . Zawsze szukam ludzi i możliwości nawiązania z nimi kontaktu, najlepiej z dala od większych aglomeracji.

fot. Mikołaj Książek
Do Pakistanu trafiłem całkiem przypadkowo, kiedy stopem wraz kumplami jechaliśmy do Indii. Z Chin nie było innej drogi. Pamiętam to dziwnie nieokreślone uczucie, kiedy pierwszy raz zetknąłem się z Pakistanem. Jeszcze przed granicą wszystko we mnie zaczęło się zmieniać. Takie dziwne uczucie, jakbym odnalazł miejsce, które zawsze szukałem, a choć nie miałem wtedy zbytnio czasu na zastanawianie się, gdyż spieszno nam było do Indii, czułem że tam jeszcze wrócę, że muszę tam wrócić.

No i stało się. Z Indii wracaliśmy z kumplem do Polski hinduskimi motocyklami Enfield India Bullet 500. Wtedy to pierwszy raz przejeżdżałem przez Bellochistan. Niektórzy twierdzą, że to z racji bliskości Afganistanu niezwykle niebezpieczna część Pakistanu, że to „dziki zachód”, i że lepiej się tam samemu nie zapuszczać, ale to bajki powleczone w mdłą papkę propagandy, wydumane z przypadkowych rozmów mętnych umysłów, nie mające nic wspólnego z prawdziwym doświadczeniem. Dla mnie to ziemia obiecana, to miejsce w którym życie pulsuje silnym rytmem płynąc własną kocią ścieżką, prawie niezależnie od obranego nurtu polityki i kontroli władz. Bellochistan jest instynktowny i rządzi się własnymi prawami. Harmonia utrzymywana jest świadomością siły i obyczaju odwetu. Jeśli się boisz i pojedziesz tam nie zrzucając klamer obaw, lęk zamknie ci oczy i zaknebluje usta, a ludzie to wyczują i po prostu nic się nie wydarzy. Jeśli zaś otworzysz się, „oduczysz życia” które nauczono cię prowadzić, poznasz świat jaki istniał przed wiekami, świat kierowany instynktem, niesklasyfikowany i nieobjęty w ramy, świat już prawie wymarły w globalistycznej techno kulturze konsumpcji, poznasz prawdziwe oblicze tradycji islamskiej, mądrość Koranu, piękno prostoty życia i niezmierzone oblicza ludzkiej miłości.

fot. Mikołaj Książek
Pomijając trudności jakie wiązały się z wjazdem hinduskim motocyklem z Indii do Pakistanu (tu polskie przysłowie jest niezwykle trafne: dla chcącego nic trudnego) pamiętam jak dziś stałem przy ulicy w Quecie i próbowałem odnaleźć przyczynę spadku mocy w silniku. Zatrzymało się wtedy przy nas w Hi-luxie (chyba najpopularniejszy samochód w Bellochistanie) trzech Pasztunów pytając czy też może nie potrzebujemy pomocy. I tak od gatki do gatki zaprosili nas na kolację, a ponieważ jak się okazało mieliśmy sobie niezwykle wiele do powiedzenia spotkaliśmy się następnego dnia, i następnego i następnego... .

Co dzień fundowali nam niezwykle wystawne kolacje, zapraszali do swych domów przedstawiali przyjaciołom. Jeździliśmy po obrzeżach Quetty, na pustynie, przez zieloną granicę do Afganistanu, gościliśmy w osadach, w których prąd to luksus nie do wyobrażenia, wszędzie spotykaliśmy się z niezwykłą otwartością i gościną i praktycznie wszędzie można było porozumieć się po angielsku. Doskonałe poczucie humoru, wiele śmiechu jak i wiele zażartych dyskusji o polityce, obyczajach, o USA, Izraelu, o Polsce i Pakistanie, o Biblii i Koranie mile wypełniały czas. Wszystko co mi przychodziło do głowy, co nawet czasem zbyt pochopnie wypowiadałem było dla nich jakby koniecznością do spełnienia. – Co?.... chcesz zapolować na lisa – to idziemy, chcesz pojeździć po pustyni toyotą – masz kluczyki, chcesz złapać skorpiona – pokarze ci pod jakimi kamieniami się chowają, chcesz zobaczyć jak powozi się tym kolorowym traktorem – poczekaj, trudno się go uruchamia, sam nie dasz rady, chcesz postrzelać – nie ma sprawy, mamy tu wiele sprzętu do zabawy. Co wolisz, kałacha, bazookę, rpg, granat, wszystko? hehe nie ma sprawy, tylko pojedźmy gdzieś dalej, gdyż jak zwykli tłumaczyć mi nowi znajomi „In Pakistan everything is possibile” i to prawda. No może z wyjątkiem kobiet, ale jeśli ktoś chce uprawiać turystykę seksualną powinien raczej udać się do Tajlandii, gdyż w Bellochistanie kontakt z kobietami jest praktycznie niemożliwy. W przerwach zaś posiłki o jakich nigdy nie słyszałem, kurczak malaj, kurczak karai, kurczak pieczony, dziwaczna wołowina o nazwie której nigdy nie mogłem zapamiętać, sabzi, dal, nan i wiele innych – po prostu najlepsze żarcie na świecie. Początkowo, kiedy nie byłem jeszcze obeznany z miejscowym obyczajem często chciałem płacić za te przybytki, jednakże po paru sytuacjach kończących się gniewem na widok wyjmowanego portfela, zaniechałem próby płacenia za cokolwiek, gdyż po prostu nie było takiej możliwości. Nam europejczykom trudno jest zaakceptować takie jednostronne warunki.

Habib, Abdullah, Nisar, Aino, Fateh, Sultan stali się moimi najbliższymi przyjaciółmi. Kiedy jestem w Polsce regularnie utrzymujemy kontakt mailowy, smsowy, wysyłamy do siebie paczki, czasem dzwonimy.

Dzień przed wyjazdem do Iranu (aktualnie jedyna droga powrotna do Polski z Bellochistanu) rozmawiałem z Habibem o starych angielskich motocyklach, gdyż jest ich naprawdę wiele w Pakistanie, a jak ktoś ma jobla na punkcie motocykli to z pewnością nie przejdzie obojętnie obok starego Triumpha, Ajs’a, BSA, czy też mitycznego Nortona. Wiele razy po prostu nogi uginały mi się na widok tak tatarsko eksploatowanych starych kultowych maszyn. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że można nimi tak zwyczajnie jeździć w brudzie, piasku i kurzu.

Zaświtała mi myśl być może o przywiezieniu takiego sprzęta do Polski, tym bardziej, że przed wyjazdem Habib pokazał mi starą szopę wypełnioną tymi maszynami po brzegi. Mdlałem z zachwytu.

Ok. next Year if you will come we will find for you the best bickes you have ever seen; said Habib.
Ziarno zostało zasiane...

I w przyszłym roku piekielną furą marki Renault 19 wraz z przyczepką znalazłem się z powrotem w Quecie. Tym razem pojechałem z dziewczyną – wystrzałową Jadźką. 

fot. Mikołaj Książek
Powitanie nie miało końca, jeden dzień, drugi, trzeci... Wywieźli nas do wsi niedaleko Chaman, tuż przy samym Afganistanie i tam wspólnie biesiadowaliśmy przy suto zastawionych stołach, paląc huke (rodzaj pakistańskiej sziszy) grając w karambota ( gra coś jakby skrzyżowanie biladra i kapsli niezwykle popularna w Bellochistanie), ćmiąc jointa za jointem. Dziwne z jaką normalnością potrafili odnosić się do Jadźki. Wydawało mi się, że uwarunkowania obyczajowe, tak mocno przecież zakorzenione w szczególnie mało rozwiniętych regionach Pakistanu, stworzą bariery nie do przełamania w kontaktach z kobietą. Obawy moje jednak okazały się śmieszne. Lody spłynęły jak pod naporem słońca pustynnego i byliśmy niczym starzy kumple memlący ozorem wszystko o wszystkim bez żadnych zahamowań. Dziwne, że czasem z większym skrępowaniem musze wypowiadać się w Polsce niż w Bellochistanie. Lecz na wspominki o interesach nie mogło być nawet mowy. „Leiter man leiter, we have a time” wołali chórem, gdyż w Bellochistanie wszystkiego brakuje ale nigdy czasu. Jest go pod dostatkiem i starcza dla wszystkich...

Dopiero po tygodniu wróciliśmy do Quetty, my zaś czując ciśnienie uciekającego czasu, coraz bardziej nerwowo zaczęliśmy rozglądać się za motocyklami. A interesy z arabusami nie należą do łatwych, a już z pewnością nie do szybkich. W mieście poszła fama, że „biali” szukają starych motocykli do kupienia i od razu ceny poszły o 300% w górę. To był błąd rzekł Habib, że szukaliście sprzętów na własną rękę. Przyjechaliście do mnie, dlaczego na mnie nie zaczekaliście, grzmiał z wściekłości... 

Ceny, jak na moją kieszeń były straszne. Po 3000 – 4000 doli za sztukę, totalna abstrakcja nie do zaakceptowania. Zupełnie inaczej się to zapowiadało w zeszłym roku, myślałem, kiedy chłopaki zaklinali się, że za starego „angola” cena wynosi max 300 doli.

fot. Mikołaj Książek
Wszystkich ogarnęła konsternacja jak i wszyscy niezwykle mocno przeżywali fakt tak przybranego biegu wydarzeń. Czasem chłopaki jakby dosłownie obwiniali się, iż nie mogą załatwić nam tych motocykli, że obiecali nam je i nic, a Allah widzi wszystko i nie jest zadowolony - prawił Abdullah. Co dzień spędzaliśmy kilka godzin na bezowocnych targach i próbach podejścia właścicieli motocykli. W końcu po paru trudnych tygodniach zebrało się odpowiednie towarzystwo w jednym miejscu i w jednym czasie Habib, Abdullah, Aino, Fateh, Sultan, Nisar którzy jak zwykli o sobie mawiać, „razem mają niezwykłą siłę perswazji”. Nie wiem dokładnie jak wyglądał sam fakt dobijania targu, gdyż zostałem z Jadźką w pokoju, ale kiedy pewnego wieczora zawołali mnie i Jadźkę byśmy zeszli na ulice stały tam dwa piękne angole AJS 16, 350cc z 1957 r i Triumph Speed Twin 500cc z 1963 r łącznie z papierami i listami transferowymi (rodzaj umowy podpisywany odciskiem palca). Cena za obydwa to 1000 dolców. JEEEEEEEEEEeeeeeeeeee po prostu nie mogłem uwierzyć, dwa piękne angole, na chodzie i to jakie i to naszeeeee!!!!!! Radości nie było końca... Ulgi na twarzach chłopaków także...

Czas powrotu, czas pożegnań nadchodził. Jeszcze tylko mały wypad na pustynie do znajomych Habiba. Kilka osad już po stronie Afganistanu, upalna noc. Tu akurat prąd jest, jak to tłumaczył gospodarz, tylko że teraz go nie ma. Usiedliśmy w pokoju gościnnym, rozgrywając kolejne partie karambota przy blasku świec. Dziś mamy wyjątkową noc, tłumaczył gospodarz, właśnie wrócił z więzienia mój syn, wszyscy czujemy niezwykłą radość. Złote pierścienie na palcach, giwery na podłogach, w sumie to już normalka. Na stole stało parę butelek białego wina. Trochę dziwnie myślałem, gdyż spożywanie alkoholu w krajach arabskich należy do rzadkości. To z transportu dla amerykańskich żołnierzy, tłumaczył mi Habib widząc moje zdziwienie na widok butelek jak z europejskiej restauracji, wiele towarów jest przechwytywanych podczas przewozu do Afganistanu.

Gospodarz to człowiek legenda, lokalny macho, ma opinię nieśmiertelnego i wszyscy darzą go niebywałym szacunkiem. Kiedyś podczas wojen z Sowietami strzelił z bazooki do wnętrza kopalni, podmuch eksplozji targnął nim na kilkadziesiąt metrów, lecz nic mu się nie stało. Jego rodzina wzbudza respekt wśród wszystkich lokalnych osad. Od pokoleń walczą z rządem Pakistanu i zawsze wychodzą na swoim, są nietykalni.
To co macie ochotę postrzelać?, mam coś na specjalną okazję...
Uaaa to dopiero była heca...

Upojna ciepła noc, w drodze powrotnej mijamy najpiękniejsze ciężarówki świata, nasuar i hasz przyjemnie pulsują w głowie wzbudzając stan spokojnej refleksji i niezwykłego odprężenia. A może wrócić taką ciężarówką do Polski, krzyczę opętany szaleńczą wizją... Wszyscy wybuchają śmiechem, dobry dowcip, wróciłbyś chyba za rok, prawi Abdullah, albo wcale, wtóruje mu Habib. Krótkie spojrzenia po sobie z Jadźką i już wiemy jak będzie wyglądała zima i co zrobimy w przyszłym roku. Będziemy potrzebować sporo szmalu, a ja nawet jeszcze nie mam prawka..

Dostaliśmy na drogę do Polski skrzynki jabłek i brzoskwiń z rodzinnych sadów (dosłownie ogromne 15 kilowe skrzynie), paczkę przygotowanych jointów skręconych z papierosów dla amerykańskich żołnierzy, litry pepsi, tony prowiantu, stada chipsów i torby nasuara.

Do zobaczyska w przyszłym roku kuni, gandu, (pedale, dupku) - tak z uczuciem do siebie wołamy, jesteś prawdziwym szaleńcem, ale jak rzeczywiście przyjedziesz po ciężarówkę, my ci ją załatwimy, a wiesz, że nasze słowa nie latają z wiatrem. I pamiętaj musisz mieć na nią co najmniej 7000 dolarów.
Wiem mój drogi przyjacielu wiem...

W roku następnym 2006 kupiliśmy z Jadźką starego merca – beczkę 200D z 1977 r. za 1000 zł. Do Quetty dotarliśmy dopiero po upływie 1,5 miesiąca od wyjazdu z Polski. Przeprawa przez Rosję okazała się mordercza, ale wyszliśmy zwycięsko. Wizja kupienia pakistańskiej ciężarówki pomogłam nam przełamać najtrudniejsze bariery. 

fot. Mikołaj Książek
Tym razem, kiedy wszyscyśmy się spotkali nie byliśmy już przyjaciółmi, byliśmy jakby rodziną. Prezenty uściski, czasem łzy, Abdullah dostał od Jadźki nową dziewczynę - zawsze mu ich brakowało gdyż jako jedyny z towarzystwa oprócz mnie nie ma jeszcze żony. Tym razem szczęściarą okazała się dmuchana murzynka prosto z warszawskiego sex shopu za 90 zł. Było z czego się śmiać.

Wówczas mieliśmy szczęście spędzać w Bellochistanie dzień nieodległości, a dwa miesiące później Ramzan. (Ramadan). Pakistan często jawi mi się jak rozbrykany nastolatek. Ma raptem 50 lat i w rzeczy samej jest jakby dorastającym chłopcem. Lekki i frywolny. Jeszcze nie dorosły, jeszcze nie poważny, wolny...

Dzień niepodległości mieni się kolorami flag, neonów, fajerwerków i świecących dachów oblepionych do granic możliwości błyskającymi lampkami. Na ulicach wszyscy tańczą, jazdy rikszą na tylnych kołach i strzelanie w powietrze to tylko mała cząstka lokalnych atrakcji.

Rozmów i radości nie było końca. Tylko jest mały problem, wiza się kończy, zbyt dużo czasu pochłonęła droga, a wizę przedłużyć można najbliżej w Islamabadzie. To prawie 2 tysiące kilometrów od Quetty, zastanawialiśmy się z Jadźką, a droga lądem zajmie z pewnością około tygodnia.
Habib z Abdullahem zaś długo się nie zastanawiali....

Nicolas com Nicolas, pewnego popołudnia wołał nas z ulicy Habib, jutro macie samolot do Islamabadu o 6.00 rano, tu macie bilety. Załatwcie wizę i wracajcie, gdyż my, tym razem, nie możemy z wami jechać.
PIA – Pakistan International Airlines – połączenie bezpośrednie z Quetty do Islamabadu w zaledwie godzinę. Szok i konsternacja, przecież bilety lotnicze nie należą do tanich. Nie mieliśmy możliwości nie wziąć tych biletów, prawie się obrazili na pomysł drogi do Islamabadu mercedesem.

Tylko uważajcie na samolot, to straszny wrak, podczas lotu wszystko się trzęsie i często musi awaryjnie lądować. Wiedzieli, że nigdy wcześniej nie latałem samolotem i opowiadali złowróżbne rzeczy. Mieliśmy pietra.
A rankiem ponowny szok, Abdullah i Habib śmiali się do rozpuku. Na lotnisku Boening 767, piękny, lśniący i gotowy do lotu. Bilety biznes class - resztę pozostawię bez komentarza...

Wróciliśmy po prawie 2 miesiącach, gdyż w między czasie skoczyliśmy do Indii. Fajnie było.

A Quetta świeżo po zamieszkach, spalone domy i samochody. Żołnierze Muszarafa zabili Puktiego – najsilniejszego opozycjonistę w Bellochistanie w stosunku do Rządu. Miejscowym ludziom się to nie spodobało. Komandosi ponoć otoczyli Go w jaskini i rozstrzelali jak psa. Ale tu nie miejsce na takie wywody. Zaczął się Ramadan. Chłopaki wręcz nie mogli się go doczekać, a ich serca wręcz rozrywała radość. Jutro Ramadan śpiewali, jutro Ramadan. Od rana do wieczora przez cały miesiąc żadnego picia, jedzenia, palenia, a wieczorami rozpustne uczty do utraty tchu. Co dzień na ulicach po obwieszczeniu przez meczety donośną modlitwą końca postu (rosy) wszyscy ludzie częstują się daktylami i różnymi wypiekami. Potem pędzą do domów na wspólną kolację. Zostawiają sklepy, riksze, każdy się spieszy, każdy cieszy. W mgnieniu oka po obwieszczeniu „rosy” Quetta staje się jakby wyludniona. Później mieliśmy także możliwość spędzania Ramadanu w Iranie. Jednak było to już zupełnie inne doświadczenie. Być może z racji silnych religijnych rządów i ostrych represji ludzie nie odczuwali z Ramadanu takiej radości, a przynajmniej nie widziałem tego. Obchodzili Ramadan tak jakby musieli bez frywolnej pakistańskiej subtelności I znów Bellochistan jawi mi się niczym nastolatek, gdy tymczasem Iran to jakby dojrzały niczym nie wzruszony spokojny mędrzec.

fot. Mikołaj Książek
Rozpoczęliśmy misję Bedford – wybranie najpiękniejszej pakistańskiej ciężarówki. Tu moje wcześniejsze doświadczenia z kupnem motocykli, które dodawały mi pewności siebie, okazały się niewiele warte. Po trzech tygodniach jeszcze nic nie mieliśmy, a czas nieubłagalnie zaciskał się pętlą na naszych szyjach, wiza się kończy, szkoła na Jadźkę czeka, a na mnie praca. W Quecie nie ma giełdy ciężarówek i praktycznie nikt nie chce ich sprzedawać. No chyba że za 20.000 doli, ale to nie wchodziło w żaden sposób w rachubę. Jeździliśmy po stacjach załadunkowych ziemniaków, bydła, piachu i szukaliśmy do znużenia tej jednej właściwej. I nic. Wszyscy byliśmy już strasznie zmęczeni, coraz częściej rezygnacja wisiała nad naszymi głowami zdławiając resztki nadziei.

Lecz stało się. Pewnego ranka wpada do pokoju zdyszany Habib, nerwowo budząc nas niezwykle emocjonującym wrzaskiem, prędko prędko, jest ciężarówka, jest chyba taka jaką chcecie, niedługo wyjeżdża z pisakiem daleko za Quette, albo teraz albo nigdy, prędko!!!

Habib jeździł wtedy czarnym Mitsubihi 3000 GT, oczywiście bez rejestracji i bez dowodu rejestracyjnego, tutaj nie trzeba dopełniać takich zbędnych formalności – prawił z uśmiechem.

fot. Mikołaj Książek
To co zobaczyliśmy powaliło nas na łopatki. Wymarzony Bedford, cudowny, błyszczący w słońcu, szał kolorów i emocji na sześciu kołach. Szczypaliśmy się z Jadźką w ręce czy może przypadkiem jeszcze nie śpimy. Nie ma słów określających wówczas naszą radość. Był tylko zachwyt i pożądanie. Rocket (tak zwą w Pakistanie Bedfordy) jest jak sen 10-cio latka, któremu co noc babcia czyta bajki, a wyobraźnia umyka narzuconym konwenansom. Bo czy można na jawie wymyślić coś równie niepojętego..
Ale.... no właśnie, dlaczego zawsze musi być jakieś ale..

Właściciel chciał za niego 12000 dolców. Nie musze oczywiście dodawać, że nic nie wiedział, że ciężarówka ma być dla nas. Gdyby tylko konspiracja się wydała, że Habib, Fateh i Abdullah chcą kupić ciężarówkę nie dla siebie lecz dla białych cena byłaby znacznie większa, jeśli w ogóle by była.
Ile macie kasy, pytał Habib? 
7000 dolców na ciężarówkę + niewiele więcej na powrót. Nie wyglądało to dobrze.

Wieczorem mieliśmy grobowe miny, trudno, widać tak musiało być, może innym razem, przynajmniej oddamy kasę i nie będziemy mieli długów, gdyż oprócz ciułania w Polsce każdego grosza musieliśmy się zapożyczyć.
Następnego dnia przyjechał do nas Habib sam, usiadł przy łóżku i pytał co teraz zamierzamy i czy ktoś w Polsce może nam pożyczyć brakujące 5000. Niestety nie...

fot. Mikołaj Książek
Zjedliśmy śniadanie po czym tak po prostu wyjął z kieszeni 300.000 rupii (równowartość 5000 dolarów) i rzekł: nie mogę puścić was do domu bez Rocketa. Weźcie te pieniądze kupcie se ciężarówkę i bądźcie szczęśliwi. Ale proszę, nie mówcie nikomu że macie te pieniądze ode mnie.

Milczałem wraz z Jadźką jeszcze chyba parę godzin. Habib się śmiał. Czy mogłem ich nie wziąć...

A jak to było dalej, zapraszamy wraz z Jadźką na film.

Jeszcze tylko parę drobnych rad. 

Nie bój się rozmawiać z ludźmi, choć nie znaczy to, byś tracił instynkt. Bądź jak wojownik a ludzie będą darzyli cię szacunkiem.
Uśmiech to już chyba uniwersalny klucz do ludzkich serc.

Kiedy siedzisz np. w knajpie i zamawiasz herbatę, wyciągnij jakby nigdy nic z kieszeni nasuara (miejscowa odmiana tytoniu z ziołami, z których zlepia się kulkę i wsuwa za wargę. W Bellochistanie wszyscy prawie używają nasuara, a w Quecie jest on po prostu najlepszy) ulep kulkę, tak jakbyś robił to już setki razy i włóż ją pomiędzy dziąsła. Na reakcję ludzi nie trzeba dużo czekać i zaraz staniesz się bardziej swój niż obcy.

O jointach nie wspomnę bo to normalka, że wszyscy tam palą. W Quecie ponoć 70% populacji pali hasz. Gliniarze, urzędnicy, lokalni biznesmani, wydawcy gazet, więc jak cię częstują, po prostu pal...
Jadąc z kobietą uważaj na macanki, strasznie wkurzające są te lepiące palce gorących z pożądania pakistańców. Jakby co można walić w gembę śmiało i bez skrupułów. Każdy będzie po twojej stronie.
Wyjeżdżając z Bellochistanu do innego regionu Pakistanu bądź ostrożny z przewozem haszyszu. Pomimo, że jest go w Pakistanie wiele, nie jest on legalny i można naputać sobie biedy. W sumie da się wymigać (u mnie znaleźli haszysz i pistolet w długopisie, który dostałem „na szczęście” lecz na szczęście wywinąłem się) lecz po przyprawiać sobie zbędną adrenalinę.

słowa kluczowe: termin: 2006
trasa: Quetta

Latasz samolotami? Chcesz dowiedzieć się ile godzin spędziłeś łącznie w powietrzu? Jaki pokonałeś dystans i ile razy okrążyłeś równik? Do jakich krajów latałeś i jakimi samolotami...? Zobacz nową funkcjonalność transAzja.pl: Mapa Podróży
Narzędzie pozwala na zapisanie w jednym miejscu zrealizowanych podróży lotniczych, naniesienie ich tras na mapie oraz budowanie statystyk. Wypróbuj już teraz!






  • Opublikuj na:
Informuj mnie o nowych, ciekawych artykułach zapisz mnie!
Przeczytałeś tekst? Oceń go dla innych!
 3 / 5 (4)użyteczność tego tekstu, czyli czy był pomocny
 5 / 5 (3)styl napisania, czyli czy fajnie się czytało
Łączna liczba odsłon: 27771 od 12.05.2008

Komentarze

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone