lub
w jakim celu? zapamiętaj mnie
 
Warszawa
Moskwa  
Sobór Chrystusa ZbawicielaMoskwa, Rosjafoto: Krzysztof Stępieńźródło: transazja.pl
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
  •  
 
Booking.com

Najnowsze artykuły

Flames of... Baku

Top of the top - Iran!

Oman - to zdecydowanie więcej niż jedyne państwo na literę "O".

Nepal - My first time

e-Tourist Visa do Indii - wyjaśniamy szczegóły

Stambuł z zupełnie innej perspektywy

Cud w indyjskiej Agrze na miarę drugiego Taj Mahal

Do Mongolii bez wizy

Muktinath (Jomsom) Trekking - profil wysokości i statystyka

Bezpłatne wycieczki po Dosze dla pasażerów Qatar Airways

Do Indonezji bez wizy

Wiza do Indii wydawana już na lotnisku?

Poznaj Azję Centralną oglądając animowane filmy

Co wiesz o Azji Centralnej?

Bilet na indyjski pociąg tylko na 60 dni przed odjazdem?

Turkish Airlines poleci do Kathmandu!

TikTok vows to fight 'unconstitutional' US ban

Australian police launch manhunt for Home and Away star

Seven teens arrested in Sydney counter-terror raids

The fate of Korea's 'first and biggest' sex festival

'Male' hippo in Japanese zoo found to be female

Diabetic Delhi leader finally gets insulin jab in jail

Ten dead after Malaysia navy helicopters collide

Tens of thousands evacuated from massive China floods

Seven killed as race car hits crowd in Sri Lanka

Pro-China party wins Maldives election by landslide

Searching for missing loved ones in Gaza’s mass graves

Tents appear in Gaza as Israel prepares Rafah offensive

Iranian rapper sentenced to death, says lawyer

UN 'horrified' by Gaza hospital mass grave reports

US student Gaza protesters vow to stay until demands met

Argentina seeks arrest of Iranian minister over bombing

'We need a miracle' - Israeli and Palestinian economies battered by war

US to send new Ukraine aid right away, Biden says

Restart aid to Palestinian UN agency, EU urges

Father begins legal fight against BP for dead son

Miasta Azji

 Stambuł

warto zobaczyć: 38
transport z Stambuł: 2
dobre rady: 40

wybierz
[opinieCount] => 0

 Jerozolima

warto zobaczyć: 9
transport z Jerozolima: 3
dobre rady: 12

wybierz
[opinieCount] => 0

 Xi'an

warto zobaczyć: 10
transport z Xi'an: 2
dobre rady: 19

wybierz
[opinieCount] => 0

 Hua Shan

warto zobaczyć: 8
transport z Hua Shan: 3
dobre rady: 18

wybierz
[opinieCount] => 0

 Pokhara

warto zobaczyć: 9
transport z Pokhara: 1
dobre rady: 9

wybierz
[opinieCount] => 0

 Tajpej

warto zobaczyć: 22
transport z Tajpej: 11
dobre rady: 39

wybierz
[opinieCount] => 0

 New Delhi

warto zobaczyć: 23
transport z New Delhi: 2
dobre rady: 37

wybierz
[opinieCount] => 0

 Pekin

warto zobaczyć: 27
transport z Pekin: 5
dobre rady: 60

wybierz
[opinieCount] => 0

 Katmandu

warto zobaczyć: 14
transport z Katmandu: 3
dobre rady: 21

wybierz
[opinieCount] => 0

 Szanghaj

warto zobaczyć: 18
transport z Szanghaj: 1
dobre rady: 37

wybierz
[opinieCount] => 0

Powiadomienia

Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu

Dołącz do nas!


 
 
  •  Rosja
     kursy walut
     RUB
     PLN
     USD
     EUR
  •  Rosja
     wiza i ambasada
    Rosja
    ambasada w Polscetak
    wymagana wizatak
    wiza turystyczna do 30 dni - 35 euro, czas oczekiwania: 4 do 10 dni
    Najmniejsza
    prowizja w Polsce!
    77 PLN normalnie - 7 dni roboczych
    117 PLN ekspresowo - 3 dni robocze sprawdź szczegóły

Kaukaz 2001

wtorek, 30 sie 2005
  • dotyczy:  

Czas trwania naszej wyprawy: 27 kwietnia - 8 maja 2001
Uczestniczyły 2 osoby: Dombroszczak i ja.

Na desce z Elbrusu - wiosenny wyjazd w Kaukaz

Z dedykacją dla Dominiki za cierpliwość i wyrozumiałość

Opowiadań na temat Elbrusa było bez liku, sporo tez naszych rodaków stanęło na jego szczycie, zaliczając tym samym najwyższy szczyt Europy (5642 mnpm). Jednak bez wątpienia znikoma część urodzonych w kraju nad Wisłą nie dostąpiła przyjemności by nie rzec rozkoszy zjechania ze stoków Elbrusa na snowboardzie.

Ale zacznijmy od początku...

A były one trudne. Zebrała nas się grupka ludzi, którzy chcieli pojeździć na desce nie w Alpach, Tatrach czy Beskidach ale gdzieś dalej, gdzieś zupełnie indziej, w rejonach mniej znanych i uczęszczanych przez polskiego turystę. Ja będąc rok temu na Bliskim Wschodzie tęsknie spoglądałem na Liban gdzie widziałem wyciągi i moim zdaniem doskonałe warunki do jeżdżenia (co prawda byłem tam w lecie ale góry robiły wrażenie), jednak stanęło na tym, że jedziemy w Kaukaz. Jak mówiłem była nas garstka zainteresowanych wyjazdem ale jak doszło co do czego okazało się, że jedziemy tylko we dwójkę. Sporo ludzi wycofało się po tym jak ekstremiści czeczeńscy podłożyli bombę w Mineralnych Wodach, gdzie jak wiadomo zginęło kilkanaście osób, a jakby nie patrzeć przez Mineralne Wody musieliśmy jechać. 

Tak więc robimy ostatnie zakupy, pakujemy sprzęty, buty wpinamy w deski, deski pod pachy i wrzucamy wszystko do auta. Równo o 23:00 dnia 27 kwietnia AD 2001 wyjeżdżamy z Katowic by jak najszybciej dostać się do Przemyśla. Musiałem naprawdę szybko jechać bo po 4 godzinach jazdy o 3 rano jesteśmy w Przemyślu. Tutaj auto odstawiamy na strzeżony parking i przenosimy się na dworzec autobusowy. Pierwszy autobus do Lwowa odchodzi o 5:00 rano i to nas urządza, gdyż pociąg z Lwowa mamy o 9:22 czyli 8:22 polskiego czasu (+ 1 h różnicy w stosunku do naszego czasu). Jednak rzeczywistość jest okrutna – autobus choć jest jak byk w rozkładzie nie jeździ i nigdy nie jeździł o czym informuje mnie zaspana pani w kasie. Co mamy robić, bierzemy taksówkę do granicy i przed 5:00 rano jesteśmy na granicy w Medyce, gdzie dowiadujemy się że piesze przejście graniczne jest czynne dopiero od 7:00 !!! 

Co za bzdura, gdzie tu sens, przecież my mamy ambicje wejścia do Unii Europejskiej a jesteśmy totalnym zaściankiem świata. Kto wymyślił, że jedno z nielicznych przejść z Ukrainą, bądź co bądź krajem większym od nas, nie "rabotajet" w nocy? Jesteśmy wściekli, przecież to nam kładzie cały wyjazd!!! Jesteśmy jednak tak zdesperowani, że wprost na siłę wpychamy się do jakieś czeskiej furgonetki i tak przejeżdżamy polską odprawę celną i dojeżdżamy do ukraińskiej. Tutaj jednak kolejka spora a ukraińscy pogranicznicy puszczają tylko ukraińskie auta o reszcie świata zapominając. Wysiadamy więc z furgona i bezczelnie idziemy do groźnie wyglądającego celnika, wyłuszczając mu nasz problem. Każe kupić nam strachołki (obowiązkowe ubezpieczenie za 5 USD) i... czekać. Tak czekamy chyba z 1,5 h, przy czym żadne auto w tym czasie z pasa dla inastrańców nie wjechało do Ukrainy. Jest chyba koło 7:30 ukraińskiego czasu kiedy wściekli, niewyspani, głodni wprost atakujemy celników że musimy być najpóźniej o 9:00 we Lwowie. Nasze groźne miny, raki, czekany i deski muszą robić swoje bo w końcu pakują nas do rozklekotanej Łady. Umowa jest taka my płacimy naszym przewoźnikom 20 USD (cena bardzo wygórowana, nie podlega negocjacjom) oni na czas zawożą nas do Lwowa. I zawieźli, przed 9:00 jesteśmy na dworcu we Lwowie, zaliczając po drodze prawie czołówkę i szaleńczą jazdę 10 letnią chyba Ładą.

Na dworcu bez problemu kupujemy 2 bilety KUPE (sypialne, zamykane przedziały) do Rostowa nad Donem za 153 hrywny na pociąg nr 46 (w byłym WNP operuje się głównie numerami pociągów) relacji Lwów – Adler. Wcześniej rzecz jasna zmieniamy pieniądze w dworcowym kantorze (1 USD = 5,35 hr). Pociągi mamy sprawdzone w dwie strony, dzięki stronie: http://rw.travel.ru/ na której można znaleźć wszystkie połączenia w krajach WNP. Stąd właśnie wiemy o tym połączeniu, wiemy że przejedziemy 1582 km, że pociąg ten jeździ tylko w dni parzyste, że w Rostowie będziemy następnego dnia o 18:59 i że o 20:40 będziemy mieli przesiadkę do Mineralnych Wód po czym przejedziemy kolejne 495 km. 

We Lwowie nasze dechy budzą olbrzymią sensacje, ludzie podchodzą, oglądają, czasem ktoś o coś spyta. Z ulgą wsiadamy do pociągu, plecaki chowamy do schowków pod łóżkami, a deski na górę do schowka pod sufitem, który wprost idealnie na to pasuje i... idziemy spać. Podróż mija nam głównie na spaniu, piciu piwa i zajadaniu miejscowych pierogów (pyszne!!!), które ciepłe i świeże można kupić na mijanych stacjach u tubylców. 

W końcu granica, którą o dziwo przekraczamy bez żadnych przygód. Podstawa to wiza AB, którą w banalny sposób i za darmo dostaje się od ręki w Polsce, no i deski, które są niepodważalnym dowodem celu naszej podróży. Naprawdę sielanka, a szczerze mówiąc obawialiśmy się tego momentu najbardziej. Jesteśmy zatem w Rosji i znów śpiąc i jedząc powoli dojeżdżamy do celu. Po drodze mijamy Morze Azowskie, pociąg jakiś czas jedzie wzdłuż wybrzeża i to jedyny widokowy akcent tego etapu naszej podróży. 

O 18:59 (czas moskiewski + 2 godz. różnicy w stosunku do Polski) dnia następnego wjeżdżamy do Rostowa nad Donem. Tu wita nas lekki deszcz i totalny nieład, gdyż dworzec jest w przebudowie. Sporo kluczymy zanim docieramy do głównej hali dworca po czym zaczynamy się rozglądać za kantorem, gdyż nie mamy rubli. Czas nas znowu goni bo za 1,5 godz. mamy kolejny pociąg do Mineralnych Wód. I tu niespodzianka nigdzie w pobliżu nie ma kantora, wypytuję więc handlarzy ze straganów i oni kierują mnie do dworcowego cinkciarza, u którego po złodziejskim kursie (1 USD = 26 rubli) wymieniamy 100 USD, tracąc na tej operacji 200 rubli (normalnie 1 USD = 28 rubli). Od razu też pyta się nas czy nie potrzebujemy biletów, ale dziękujemy mu i kierujemy się do kasy.

 Tutaj niespodzianka nr 2 – biletów niet, możemy kupić dopiero na następny dzień. Znowu więc idziemy do "mafii dworcowej" i z pokorną miną prosimy "naszego" cinkciarza o pomoc. Facet wchodzi na zaplecze kas, po czym wraca mówiąc, że sprawę da się załatwić tylko mamy mu dać nasze paszporty (bilety w Rosji są imienne wystawiane na podstawie paszportu) i poczekać sobie gdzieś w poczekalni. Oczywiście nie zgadzamy się na takie rozwiązanie, więc on w ramach gwarancji daje nam plik banknotów. I tym razem nie zgadzamy się (przypomina mi się film "Dług" on daje nam kasę, bierze paszporty i załatwia bilety, oddaje paszporty i bilety, bierze plik banknotów i stwierdza że brakuje paru tysięcy). Okazuje się jednak, że najprostsze pomysły są najlepsze, spisuję nasze dane z paszportów na kartce i z tym w końcu idzie w swoje tylko wiadome miejsce załatwić co trzeba. Po 20 min mamy wreszcie bilety, ale zanim je dostajemy facet wyjmuje mały notes elektroniczny dokonuje kilku operacji matematycznych i wylicza nam cenę, którą mamy mu zapłacić: zamiast urzędowej 1080 rubli za dwa bilety płacimy 1500 rubli. Ważne jest jednak że możemy jechać dalej i rano będziemy w Mineralnych Wodach.

Rosja Rosja fot. Krzysztof Byrski
O 4:30 rano wysiadamy więc w Mineralnych Wodach, mile zaskoczeni: z pociągu wysiadł chłopak ze snowbordem!!! Więc jednak tam się naprawdę da jeździć!!! Już na peronie dopadają nas naciągacze oferując przejazd do Terskoła (miasteczko pod Elbrusem) po cenach raczej odstraszających. My tymczasem musimy zmienić pieniądze i kupić bilety powrotne, wchodzimy więc do budynku dworca, gdzie od razu łapie nas uzbrojony w kałasznikowy patrol i wpisuje (czyt. rejestruje) do specjalnej książki, ot taka rutynowa procedura dotycząca wszystkich przyjeżdżających do tego miasta. 

Biletów na razie nie możemy kupić bo nie mamy wystarczającej ilości rubli, więc kierujemy się do poczekalni, w której kwateruje chyba cały oddział rosyjskich żołnierzy jadących do lub z Czeczeni. W ogóle czuć w powietrzu, że jesteśmy blisko działań wojennych (czyt. "operacyjnych") bo wojska i przeróżnych służb mundurowych z nieodłącznymi kałachami jest mnóstwo. A propaganda twierdzi, że sytuacja się stabilizuje... 

Tymczasem spotykamy parę Rosjan z Moskwy, którzy też jada tam gdzie my, z tą różnicą że oni mają narty a my snowboardy. Umawiamy się więc razem na transport obniżając w ten sposób znacznie koszty naszej podróży do Terskoła. Ci wspaniali ludzie słysząc też, że nie mamy pieniędzy pożyczają nam 1000 rubli na bilet powrotny. Kupujemy więc od razu tym razem bez żadnych problemów 2 KUPE do Kijowa na 6 maja. Umawiamy się też na 12:00 z kierowcą na przejazd za 350 rubli od głowy. W międzyczasie w bezpośrednim sąsiedztwie dworca otwierają bank i zmieniamy 250 USD po oficjalnym kursie (28 rubli). Oddajemy pożyczone pieniądze naszym wybawcom, robimy zakupy i w samo południe jedziemy do Terskoła po drodze odbierając jeszcze dwójkę Rosjan z lotniska w Mineralnych Wodach, którzy też na deski przylecieli z Moskwy. Po 5 godzinach (ok. 200 km) jesteśmy na miejscu, po drodze podziwiamy wspaniałe widoki malowniczej Doliny Baksan, absurdalne socrealistyczne, betonowe miasta, które tworzą niesamowity i przygnębiający kontrast do otaczającej przyrody i ...naprawiamy auto, które nie odpaliło po przerwie na sikanie.

Na desce z Elbrusu

Na miejscu po niezłym targowaniu wynajmujemy kwaterę za 100 rubli od osoby (początkowa cena 150 rubli) w obskurnym bloku położonym w środku lasu iglastego u stóp wspaniałych gór. Kwatera naprawdę jest komfortowa, mamy do dyspozycji pokój z TV, kuchnie z gazem, łazienkę z ciepłą wodą, telefon do rozmów lokalnych, czysto, schludnie i przytulnie. Nasi znajomi Rosjanie biorą drugi pokój. W ogóle cały blok jest w większości zasiedlony przez turystów, w ten sposób tubylcy dorabiają sobie i jak na tamtejsze warunki naprawdę nieźle z tego żyją. Położony na wysokości 2200 mnpm Terskoł jest takim samym socrealistycznym miasteczkiem jak inne, które mijaliśmy, są w nim sklepy, knajpy, poczta, duży kompleks sportowy (oczywiście wojskowy, choć dostępny dla cywili) z kortami, basenem, salą gimnastyczna, itp. W sklepach można zmienić pieniądze przeważnie po 27 rubli za dolara, kupić praktycznie wszystko do jedzenia i picia, a w knajpach zjeść tanie i całkiem smaczne posiłki (polecam hicziny – pyszne naleśniki z serem i sosem czosnkowym za 10 rubli porcja). 

Następnego dnia 1 maja jedziemy do Azau (około 4 km od Terskoła), gdzie znajduje się dolna stacja kolejki gondolowej (identyczna jak na Kasprowy) na Elbrus. Pogoda wyśmienita, wręcz upalna, słońce świeci niemożliwie, jednak pod kasami już spory tłumek amatorów białego szaleństwa, który jednak nijak się ma do dzikich tłumów w Kuźnicach. 

Kupujemy całodniowy abonament za 180 rubli jeden, ważny na wszystkie wyciągi i czekamy na swoją kolej do wjazdu na pośrednią stację MIR (3000 mnpm). Trochę po 9:00 w końcu pakujemy się wraz z innymi do wagonika i zaraz potem przesiadamy się na pośredniej stacji MIR na kolejny wagonik osiągając w ten sposób wysokość 3500 mnpm. Po drodze z góry widzimy bezkresne połacie śnieżne nietknięte ludzką stopą czy też nartą. Poezja!!! Widoki też fantastyczne bo pogoda wyśmienita – ani jednej chmury i doskonała widoczność. Na górze można przesiąść się na krzesełka, które dość ślamazarnie zawożą na 3800 mnpm lub też zabrać się jednym z ratraków gotowym zawieźć chętnych za 200 rubli do Priuta 11 (4150 mnpm) lub za 100 rubli więcej aż do Skał Pastuchowa na 4600 mnpm. Oczywiście niewiele się namyślając decydujemy się jechać najwyżej jak tylko się da, czyli do Skał Pastuchowa. Tak też robimy i po jakiś 20 minutach wysiadamy wraz z paroma innymi śmiałkami na około 4600 mnpm.

Rosja Rosja fot. Krzysztof Byrski
Czuć, że powietrze jest tutaj naprawdę mocno rozrzedzone, toteż lekko kręci nam się w głowach. Ale jakie widoki, jaki śnieg, jakie góry... Robimy szybko zdjęcia i mając szaleństwo w oczach zapinamy dechy i najpierw dość ostrożnie zjeżdżamy śladem ratraka (po bokach goły lód) by w końcu gdy lód się skończy puścić się "na krechę" w dół po puchu. Zjeżdżamy do Priuta 11, który spalił się jakieś 2 lata temu, oglądamy też nowego Priuta, który buduje się obok, po czym znów puszczamy się na krechę do górnej stacji krzesełek i tam już normalnie trasą zjeżdżamy do dolnej stacji krzesełek i dalej do pośredniej gondolki wspaniałym żlebem szerokim chyba na kilometr na którym można wyczyniać naprawdę cuda. Dalej nie da się jechać bo słońce roztopiło śnieg, ale dowiadujemy się że zimą jest ten odcinek przejezdny, czyli praktycznie można zjechać z 4600 mnpm do 2300 mnpm zaliczając różnicę wzniesień 2300 m i kilkanaście kilometrów fantastycznej trasy z niesamowitymi możliwościami na różnego rodzaje offroady, czyli jazdę poza wyznaczoną trasą.

Choć masyw Elbrusa stanowi park narodowy to jednak można jeździć gdzie się chce i na ile pozwala wyobraźnia, nikt nie krzyczy nie goni, nikt nie wjedzie pod deskę, jednym słowem raj. Jeśli chodzi o ludzi, którzy jeżdżą na Kaukazie, to wyłącznie są to Rosjanie i to tacy którzy mają sporo pieniędzy, praktycznie w całości z Moskwy. Spotkaliśmy co prawda 2 Francuzów i 3 Włochów, ale oni byli tylko zainteresowani zdobyciem Elbrusa. Dominują tutaj snowborderzy i nic dziwnego są tu wręcz wymarzone dla nich warunki, trochę mniej jest narciarzy, sporo też widzi się ludzi uprawiających skialpinizm (również wymarzone warunki). Rosjanie jeżdżący na jednej desce z reguły mają bardzo drogi sprzęt, głównie topowe modele Burtonów, jednak czy to narciarze czy snowboardziści w większości jeżdżą oni dość słabo i prezentują raczej mizerny poziom. 

Tego dnia zjechaliśmy jeszcze kilka razy w górnej części trasy, od górnych krzeseł do górnej gondoli i tylko ze dwa razy do pośredniej stacji gondoli, gdyż w niższych partiach śnieg był już mokry i słabo niósł. Wieczorkiem uderzyliśmy do knajpki na kolację i piwo oraz nieoczekiwane atrakcje, związane ze świętowaniem przez Rosjan prazdnika 1 Maja. Gawiedź chlała wódę szklankami, kobiety tańczyły na stołach, dominowała muzyka w stylu discopolo, z tym że po rosyjsku, jednym słowem impreza na bogato. W momencie, gdy impreza osiągnęła apogeum i w powietrzu zaczęły latać krzesła, stwierdziliśmy, że pora na nas i wróciliśmy do naszej kwatery.

Na drugi dzień pogoda załamała się maksymalnie. W nocy padał śnieg (zresztą każdą noc pada śnieg, także rano jeździ się po świeżym puchu) a w dzień chmury zeszły bardzo nisko i zrobiła się straszna mgła. Mimo to pojechaliśmy do Azau i znów kupiwszy abonament, wjechaliśmy na górę. Tego dnia nie chodziły krzesła, można było jednak jechać w górę ratrakiem (później dowiedzieliśmy się, że jeden z nich zgubił się we mgle i szukali go pół dnia). Tymczasem my wjechaliśmy jako pierwsi na górę i jako pierwsi zaczęliśmy zjeżdżać na dół. Mgła zrobiła się taka gęsta, że nie widziałem miejscami czubka swojej deski, zjeżdżając opierałem się wyłącznie na słuchu, tzn. starałem się cały czas trzymać blisko gondoli, żeby nie pobłądzić, bądź nie wpaść do jakiejś szczeliny, czy też w jakieś urwisko. Koszmar. Tego dnia zjechałem jeszcze raz, po czym stwierdziliśmy z kumplem, że nie ma to sensu i wróciliśmy na kwaterę. Przy okazji poznaliśmy trójkę ludzi z Ukrainy, przy czym wyszło na jaw, że jeden z nich mieszka i pracuje w Warszawie. 

Na trzeci dzień - 3 maja pakujemy plecaki, w planach mamy nocleg w Priucie 11 po to by następnego dnia zaatakować Elbrusa. Przy okazji dowiadujemy się że górna gondolka się zepsuła i nie jeździ, także przynajmniej nie żałujemy że stracimy dzień na bezczynności. Po południu wjeżdżamy tylko do stacji Mir i dalej na piechotę idziemy do górnej stacji. Pogoda znów wspaniała, słońce świeci niemiłosiernie. Po 1,5 godz. osiągamy górną stację i dokładnie w tym samym momencie rusza górna gondola, którą właśnie naprawiono. To nas dobija, dlatego też postanawiamy dalej pojechać ratrakiem i faktycznie tak robimy. W nowym Priucie 11 panują naprawdę spartańskie warunki, jedynym objawem cywilizacji jest stary piec z olbrzymią butlą gazową, z którego zresztą można korzystać. Tak więc resztę czasu spędzamy na topieniu śniegu i gotowaniu zupek oraz herbaty. 

Aklimatyzację mamy całkiem niezłą, więc nie narzekamy na objawy choroby wysokościowej. W nocy trochę dokucza nam mróz, temperatura w środku schronu spada do ok. -10oC, jednak nasze puchowe śpiwory Małachowskiego w pełni się sprawdzają. Nastawiamy budziki na 4:30 rano i idziemy spać. W nocy pogoda się psuje, strasznie sypie śniegiem, także zamiast o 5:00 wstajemy o 7:00 i już wiemy że z naszego wejścia na Elbrusa wyjdą nici. Z Priuta idzie się na szczyt ok. 8–10 godz. także raczej nie mamy szans aby w tym samym dniu wejść na Elbrusa i znaleźć się w Terskole, w dodatku pogoda jest mocno niepewna. Z żalem rezygnujemy z naszych planów ale zgodnie stwierdzamy że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa i za rok zaatakujemy ponownie.

Rosja Rosja fot. Krzysztof Byrski
W Terskole zostaje mój kompan, który się trochę przeziębił, ja natomiast biorę deskę i wracam w góry. Tam spotykam naszych przyjaciół z Ukrainy i razem postanawiamy zrobić jakiś fajny offroad. Wjeżdżamy więc krzesłami na górę, trochę jeszcze podchodzimy kilkadziesiąt metrów w górę i puszczamy się daleko w prawą stronę od żlebu którym wszyscy zjeżdżają. To jest dopiero zabawa, fantastyczny śnieg, przez nikogo nie zjeżdżony, bardzo zróżnicowany teren. Szerokim łukiem omijamy dość sporą szczelinę i po paru kilometrach wyjeżdżamy na trasę w jej końcowej, dolnej części. Kolejny zjazd postanawiamy zrobić bezpośrednio pod linią kolejki gondolowej. Tutaj teren też jest dość ciekawy choć nie ma tylu możliwości do jazdy. Żleby są mocno strome, sporo skał, trzeba nieźle kombinować. Tego dnia w sumie zjechałem 4 razy z górnych krzeseł do pośredniej gondolki i trochę czułem to w nogach. 

W ostatnim dniu znów mgła i silne opady śniegu, które przeczekujemy w knajpce na pośredniej stacji gondolki. Koło południa pogoda jednak się poprawia i znów zaliczamy kilka fajnych zjazdów i parę niezłych freeridów.
6 maja rano z pewnymi perturbacjami (spóźnił się nasz przewoźnik z którym umawialiśmy się na powrót) za 280 rubli od głowy wracamy do Mineralnych Wód, skąd odjeżdżamy pociągiem nr 25 o godz. 15:22 do Kijowa. W Kijowie żegnamy się z Tanią, Witą i Ilko, zaliczamy syntetyczny posiłek w Mcdonaldzie i pierwszym pociągiem wracamy do Lwowa, gdzie wraz z grupką częstochowian wynajmujemy mikrobusa za 100 hrywien do granicy i dalej wracamy do Polski.

Na koniec kilka rad i sprawdzonych patentów:

Podstawą wjazdu do Federacji Rosyjskiej jest ważna wiza.

Jedyną walutą jaką mieliśmy to dolary, ważne by były one po 1991 roku.

Ceny obowiązujące w Terskole w sezonie 2000/2001 to:

  • całodniowy skipass (po rosyjsku abonament) kosztuje 180 rubli
  • nocleg (trzeba się targować) w komfortowej kwaterze 100 rubli od osoby za dobę
  • nocleg w Priucie 11 również 100 rubli
  • jednorazowy wyjazd ratrakiem do Skał Pastuchowa (4600 mnpm) 300 rubli
  • piwo w knajpie (polecam Bałtika nr 3) 20 rubli
  • naleśniki (hicziny) 10 rubli na dole, 30 rubli u góry
  • chleb 6 rubli
  • zupka chińska (instant) 3 ruble
  • 1 godz. gry w ping-ponga 30 rubli
  • 1 godz. pływania w basenie 50 rubli

Na miejscu nie ma wypożyczalni sprzętu narciarskiego, ani żadnych ski-servisów, także we własnym interesie należy mieć sprzęt odpowiednio przygotowany do jazdy.

W Terskole nie ma zasięgu sieci telefonii komórkowej, ewentualny telefon lub SMS możecie wysłać dopiero w Mineralnych Wodach.

Jedyne miejsca gdzie są czynne wyciągi to właśnie Elbrus i góra Czegiet, która jest w bliskim sąsiedztwie, aczkolwiek są tam o wiele słabsze warunki do jazdy.

Na Elbrusie wyciąg i kolej gondolowa są czynne (kwiecień – maj) w godzinach 9:00 – 17:00.

Z tego co dowiedzieliśmy się na miejscu, najlepsze warunki do jeżdżenia panują w okresie styczeń – marzec, wtedy też panuje tam największy tłok. Podczas naszego pobytu czekaliśmy w kolejkach do wyciągów od 5 do 15 min.

Całkowity koszt wyjazdu wyniósł mnie ok. 1200 zł (6 dni podróży w obie strony + 5 dni pobytu na miejscu), przy czym koszty te spadły by do około 1000 zł gdyby zamiast dwóch osób jechały 4.

słowa kluczowe: termin: 27 kwietnia - 8 maja 2001

Latasz samolotami? Chcesz dowiedzieć się ile godzin spędziłeś łącznie w powietrzu? Jaki pokonałeś dystans i ile razy okrążyłeś równik? Do jakich krajów latałeś i jakimi samolotami...? Zobacz nową funkcjonalność transAzja.pl: Mapa Podróży
Narzędzie pozwala na zapisanie w jednym miejscu zrealizowanych podróży lotniczych, naniesienie ich tras na mapie oraz budowanie statystyk. Wypróbuj już teraz!






  • Opublikuj na:
Informuj mnie o nowych, ciekawych artykułach zapisz mnie!
Przeczytałeś tekst? Oceń go dla innych!
 0 / 5 (0)użyteczność tego tekstu, czyli czy był pomocny
 0 / 5 (0)styl napisania, czyli czy fajnie się czytało
Łączna liczba odsłon: 10071 od 30.08.2005

Komentarze

Newsletter Informujcie mnie o nowych, ciekawych
materiałach publikowanych w portalu



transAzja.pl to serwis internetowy promujący indywidualne podróże po Azji. Przez wirtualny przewodnik po miastach opisuje transport, zwiedzanie, noclegi, jedzenie w wielu lokalizacjach w Azji. Dzięki temu zwiedzanie Chin, Indii, Nepalu, Tajlandii stało się prostsze. Poza tym, transAzja.pl prezentuje dane klimatyczne sponad 3000 miast, opisuje zalecane szczepienia ochronne i tropikalne zagrożenia chorobowe, prezentuje też informacje konsularne oraz kursy walut krajów Azji. Pośród usług dostępnych w serwisie są pośrednictwo wizowe oraz tanie bilety lotnicze. Dodatkowo dzięki rozbudowanemu kalendarium znaleźć można wszystkie święta religijnie i święta państwowe w krajach Azji. Serwis oferuje także możliwość pisania travelBloga oraz publikację zdjęć z podróży.

© 2004 - 2024 transAzja.pl, wszelkie prawa zastrzeżone